Jako jedne z najbardziej kontrowersyjnych w historii określa się wybory do stałych "dzikich kart" na cykl Grand Prix 2024. Światowe władze wraz z promotorami nie kryli, że starały się postawić na zawodników z różnych państw, kierując się tyle poziomem sportowym, ile geografią. Wobec tego stawka Indywidualnych Mistrzostw Świata została znacząco przewietrzona względem kilku poprzednich edycji, choć nie zabrakło opinii, że jednocześnie została osłabiona sportowo.
Największym zaskoczeniem była rezygnacja z Maxa Fricke'a i Macieja Janowskiego, co wówczas komentował serwis WP SportoweFakty. Australijczykowi, bo na nim się tutaj skupiamy, nie pomogło w ubiegłym sezonie zajęcie dziewiątego miejsca, częsta awanse do półfinału, dobre występy w polskiej lidze, regularne branie udziału w eliminacjach do GP czy wreszcie jazda z kontuzją ręki w ostatnim turnieju, w którym i tak nie mógł poprawić położenia w klasyfikacji.
W "nagrodę" Fricke i Janowski zostali pierwszymi nominalnymi rezerwowymi w tegorocznej serii. Poważny uraz Jasona Doyle'a wykluczył go z jazdy do końca sezonu, dlatego jego młodszy rodak od początku czerwca wskoczył do obsady. Już w Pradze 28-latek świetnie spisał się w rundzie zasadniczej, zdobywając w niej aż 13 punktów. Ostatecznie po niepowodzeniu w półfinale, zajął w stolicy Czech siódme miejsce.
Jeszcze lepiej było w sobotni wieczór w Malilli. Fricke znów bez żadnych problemów wjechał do półfinału i tam tym razem swój bieg wygrał. W wielkim finale toczył pojedynek z Bartoszem Zmarzlikiem, lecz wobec wyśmienitej dyspozycji Polaka, musiał zadowolić się drugą pozycją. Trudno jednak sądzić, że reprezentant Australii jest niezadowolony. To był jego czwarty finał w karierze i trzecie miejsce na podium. A pomimo startu w tym roku w zaledwie dwóch turniejach w klasyfikacji przejściowej już wyprzedza dwóch stałych uczestników.
Takie wyniki Fricke'a to w pewnym sensie zagranie na nosie władz GP i udowodnienie im, że zasługiwał w tym roku na możliwość jazdy na pełnych prawach. Za sprawą wyniku w Szwecji zapisał się ponadto w historii cyklu. "Kangur" z Mansfield jest bowiem pierwszym od ośmiu lat nominalnym rezerwowym, który stanął na podium pojedynczej rundy. Osiągnął więc zarazem jeden z najlepszych rezultatów spośród zawodników jadących w zastępstwie. Co ciekawe, już raz Fricke był blisko "pudła", występując z rezerwy. Przed pięcioma laty był czwarty na innym szwedzkim obiekcie, tj. w Hallstavik.
Najlepsze wyniki (wszystkie podia) nominalnych rezerwowych w historii Grand Prix:
Miejsce | Zawodnik | Kraj | Sezon | Turniej |
---|---|---|---|---|
1. | Hans Andersen | Dania | 2006 | GP Czech w Pradze |
1. | Martin Vaculik | Słowacja | 2012 | GP Polski w Gorzowie |
1. | Peter Kildemand | Dania | 2015 | GP Danii w Horsens |
2. | Henrik Gustafsson | Szwecja | 2001 | GP Niemiec w Berlinie |
2. | Hans Andersen | Dania | 2006 | GP Skandynawii w Malilli |
2. | Krzysztof Kasprzak | Polska | 2012 | GP Wielkiej Brytanii w Cardiff |
2. | Max Fricke | Australia | 2024 | GP Szwecji w Malilli |
3. | Hans Andersen | Dania | 2006 | GP Włoch w Lonigo |
3. | Peter Kildemand | Dania | 2015 | GP Wielkiej Brytanii w Cardiff |
3. | Peter Kildemand | Dania | 2015 | GP Słowenii w Krsko |
3. | Fredrik Lindgren | Szwecja | 2016 | GP Sztokholmu w Solnej |
ZOBACZ WIDEO: Smektała nie owija w bawełnę. Przyznaje, że sprzęt go niszczy