Żużel. Dopiero w Grudziądzu uwolnił potencjał. Stać go na jeszcze więcej

WP SportoweFakty / Krzysztof Konieczny / Max Fricke
WP SportoweFakty / Krzysztof Konieczny / Max Fricke

Max Fricke od najmłodszych lat pokazywał ponadprzeciętne umiejętności, co w połączeniu z typowym dla Australijczyków luzem w poruszaniu się na torze miało przełożyć się być może nawet na mistrzostwo świata. W sobotę obchodzi 29. urodziny.

W tym artykule dowiesz się o:

Max Fricke urodził się 29 marca 1996 roku w Mansfield. Już jako młodzieżowiec był wyróżniającym się zawodnikiem za oceanem. W latach 2013-2015 zostawał młodzieżowym indywidualnym mistrzem Australii, czego zresztą w latach 2019-2022 dokonał również trzy razy z rzędu w kategorii seniorskiej (w 2021 roku mistrzostwa nie odbyły się z powodu pandemii).

Pierwszym klubem "Kangura" był w 2014 roku KS Toruń, choć nie można powiedzieć, że rozpoczął on wtedy swoją karierę w Polsce. Nie wystąpił bowiem w żadnym spotkaniu i przeniósł się ligę niżej, do rybnickiego ROW-u. Po pierwszym sezonie drużyna została zaproszona do PGE Ekstraligi i Fricke'a ze sobą zabrała.

ZOBACZ WIDEO: Nie ma żadnych wątpliwości. To są najlepsi żużlowi eksperci

W tej drużynie spędził kolejne dwa lata i był solidną drugą linią, momentami wchodząc w buty lidera. Zwłaszcza w trudnym dla "Rekinów" sezonie 2017, po którym pożegnały się one z elitą. Fricke w PGE Ekstralidze pozostał, przenosząc się do Betard Sparty Wrocław, w międzyczasie zostając indywidualnym mistrzem świata juniorów (2016).

Na Dolnym Śląsku również spędził trzy lata, w ciągu których nie można powiedzieć, że zawiódł, jak również, że błyszczał. Znów potrafił pojechać świetne spotkanie, zawodząc w kolejnym. Właśnie przez brak regularności po sezonie 2020 stracono do niego cierpliwość.

Kolejnym rozdziałem był okres reprezentowania zielonogórskiego Falubazu. Już w pierwszym sezonie spadł z drużyną do Metalkas 2. Ekstraligi, do której razem z nią poszedł. I wydaje się, że taki sezon był mu potrzebny. Został trzecim najlepszym zawodnikiem rozgrywek ze średnią 2,309 punktu na bieg. Z powodu kontuzji wypadł jednak z finałowych spotkań i ekipie z Winnego Grodu awansować się nie udało.

Jako że gołym okiem było widać, jak bardzo Australijczyk przerasta tę ligę, na zakontraktowanie go skusił się Bayersystem GKM Grudziądz. I był to strzał w przysłowiową "dziesiątkę". Fricke w pierwszym sezonie osiągnął najlepszą średnią w życiu (2,0), w minionym jeszcze ją poprawiając, czym zasłużył sobie na miano kapitana "Gołębi" na rok 2025.

Ponadto w nadchodzącym sezonie wraca do walki o tytuł indywidualnego mistrza świata, w którym do tej pory udało mu się wygrać dwie rundy, obie na polskiej ziemi, w Warszawie oraz Toruniu.

Wydaje się, że w przypadku tego zawodnika, mimo imponujących osiągnięć, które ma już na koncie, najlepsze dopiero przed nim. Wszak 29 marca kończy dopiero 29 lat.

Komentarze (1)
avatar
Nick Login
29.03.2025
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Krok w tył dobrze mu zrobił. W drugiej lidze nabrał pewności siebie, nauczył się wozić trójki i nie musiał mieszać w sprzęcie. Piter Pawlicki powinien zrobić taki krok. 
Zgłoś nielegalne treści