Konrad Cinkowski, WP SportoweFakty: Na początek prosiłbym cię o to, abyś nieco przybliżył swoją osobę czytelnikom naszego portalu.
Senna Summers, zawodnik Oxford Chargers: Za mną pierwszy sezon na żużlowych torach. W ubiegłym roku wybrałem się na tor w Berwick, gdzie trochę potrenowałem bez wcześniejszego kontaktu z żużlem. W ciągu sześciu tygodni zadebiutowałem w meczu ligowym w barwach Workington Comets, co było niesamowitym przeżyciem. Następnie pościgałem się trochę w zespole z Berwick i wziąłem udział w finale mistrzostw Wielkiej Brytanii do 19. roku życia. Wszystko wydarzyło się naprawdę szybko, ale teraz wiem, czego mogę się spodziewać w tym roku.
Jesteś synem byłego żużlowca Aarona Summersa. Czy to miało wpływ na to, że i ty zdecydowałeś się na jazdę w lewo?
Nie, Aaron nigdy nie namawiał mnie do ścigania na żużlu i pozwolił mi realizować własne ambicje. Jestem pewien, że gdybyś go o to zapytał, to chciałby, żebym zaczął wcześniej, ale jest szczęśliwy z tego, że teraz jadę własną ścieżką w tym sporcie.
Jak twoja rodzina zareagowała na twoją decyzję, że chcesz jeździć na żużlu?
Bardzo mnie wspierają i chcą, abym odniósł sukces. Ogromny wpływ ma na mnie również wujek Jamie Robertson, który jeździ ze mną na zawody, uczy mnie ustawień motocykla oraz doradza, jak kierować karierą. Aaron przebywa obecnie w Australii, więc nie może tu być ze mną, dlatego też Jamie miał duży wpływ na to, gdzie teraz jestem.
ZOBACZ WIDEO: Jason Doyle: Mój styl jazdy jest odpowiedni na grudziądzki tor
Dla ciebie żużel nie jest jednak pierwszą stycznością ze sportami motorowymi, bo przez kilka lat ścigałeś się w mini bike’ach. I to z sukcesami, bo w 2017 roku zostałeś mistrzem świata!
Zgadza się, ścigałem się zarówno na mini bike'ach, jak i w motocrossie. To mistrzostwo świata było w gronie juniorów, a ponadto wygrałem kilka innych wydarzeń w różnych klasach. Wszystkie te doświadczenia nabyte na różnych motocyklach, jestem pewien, że pomogą mi na żużlu.
Dlaczego zatem nie zdecydowałeś się np. na Superbike albo MotoGP, a przerzuciłeś się na żużel?
Tak naprawdę, to nigdy nie czułem się kierowcą szosowo-drogowym. Myślę, że gdzieś to życie od początku prowadziło mnie do żużla. Tym bardziej że zarówno tata, jak i wujek jeździli, więc nasza rodzina de facto wychowywała się od wielu lat na żużlowych torach. Uważam, że to było nieuniknione, że i ja w pewnym momencie tu trafię.
W tym roku osiągniesz 19. rok życia. Dla żużlowca to dosyć późny czas na rozpoczęcie kariery, bo zostaje mu niewiele czasu w gronie juniorów. Nie obawiasz się tego?
Nie jestem jakoś specjalnie skupiony na tym. Każdy ma swoją drogę, którą podążą, a moja jest właśnie taka. Mam doświadczenie nabyte na motocyklach terenowych, które mam nadzieje, że mi pomoże. Otaczam się również ludźmi, którzy wiem, że pomogą mi w rozwoju. To nie jest tylko rodzina, ale również tacy ludzie, jak Jamie Courtney, Leon Flint, czy Scott Frame. Odgrywają dużą rolę w moim rozwoju i niezależnie od tego, jak i gdzie rozpoczęła się moja historia, to jestem w pełni zaangażowany w ciężką pracę, by się rozwijać.
Z drugiej strony są zawodnicy, którzy równie późno albo jeszcze później rozpoczynali swoja kariery, jak chociażby Craig Cook, czy Sam Ermolenko. Pewne ślady przetarli.
Nie mogę się porównywać do żadnego z tych gości. To są światowej klasy zawodnicy, a na tych trzech zawodników jest 300, którym nie udało się osiągnąć takiego poziomu. Krok po kroku, wyścig po wyścigu i zobaczymy, gdzie mnie to zaprowadzi. Czas pokaże.
Twój ojciec w przeszłości również ścigał się na żużlu i to z dobrymi wynikami. Jak ważne jest dla Ciebie jego wsparcie?
Dużo podróżowałem z nim po Wielkiej Brytanii i obserwowałem jego karierę, także to, jak poświęcił się sportowi, by zdobywać punkty. Sposób, w jaki sobie z tym poradził, wywarł na mnie ogromny wpływ i dał mi przewagę pod względem tego, czego mi tak naprawdę potrzeba. Być może nie miałem jeszcze optymalnego czasu na torze, ale być może mam trochę więcej doświadczenia, dzięki temu, że właśnie obserwowałem go na torze.
Niedawno na łamach "Speedway Star" Paco Castagna narzekał, że od początku swoich brytyjskich startów musiał mierzyć się z porównaniami do ojca. Tobie też już się to zdarzyło? To jest mobilizujące, czy wręcz przeciwnie, ciebie to przytłacza?
Nie spotkałem się jeszcze z nikim, kto porównywałby nas do siebie. Jestem dosyć wyluzowany i nie ma to też zresztą na mnie jakiegoś dużego wpływu.
Jakie cele stawiasz sobie na sezon 2024?
Brak. Jak już mówiłem, chcę się rozwijać - obserwować dokąd prowadzi mnie każdy wyścig, każde kolejne zawody z moim udziałem. Nie jestem typem, który patrzy daleko w przyszłość. Chcę się uczyć i czynić stałe postępy.
Mówisz, że nie wybiegasz daleko w przyszłość, ale chciałem cię zapytać, czy uważasz, że jesteś w stanie wywalczyć sobie miejsce w składzie w SGB Premiership oraz znaleźć klub w Polsce na 2025 rok?
Nie myślę, ani o Premiership, ani o polskiej lidze. Jednakże chciałbym później wyjechać, by móc potrenować na innych torach, tam, gdzie mi pozwolą. Bardzo chciałbym tego dokonać, bo to pozwoli mi zebrać więcej doświadczenia, ale do tego czasu skupiam się występach w barwach klubu Oxford Chargers.
Czytaj także:
1. Po fatalnym wypadku otarł się o śmierć. "Miałem bardzo ponure momenty"
2. Rywalizacja z nim napędzała Taia Woffindena. Chcieli coś sobie udowodnić