Max Dilger w ostatnich sezonach zdecydowanie bardziej przegrywał ze zdrowiem, niż z rywalami. W ubiegłym roku już w czerwcu musiał zakończyć ściganie, bo na skutek upadku na treningu przed meczem Polonii Piła z OK Bedmet Kolejarzem Opole złamał miednicę oraz zwichnął biodro.
Pod koniec sezonu wrócił na tor i nie ukrywał radości z tego powodu, co na pewno go podbudowało przed przerwą zimową. A ta była dla niego krótka, bo już na przełomie lutego i marca kręcił pierwsze kółka.
Na brak ścigania w pierwszej części sezonu nie narzekał. Jednak od czerwca próżno go spotkać na torze. Zawodnik zabrał głos w mediach społecznościowych.
ZOBACZ WIDEO: Czy kluby płacą zawodnikom? Krzysztof Cegielski zabrał głos
"Ostatnie półtora roku po kontuzji biodra było bardzo trudne. To był "rollercoaster" z wieloma wzlotami i upadkami. Włożyłem tyle wysiłku, ile tylko mogłem i próbowałem wszystkiego, co możliwe, ale nie wyszło. Cierpiałem przez martwicę głowy kości udowej. Musiałem przejść trzecią operację, która zakończyła się dla mnie całkowitą endoprotezoplastyką stawu biodrowego. Znów sięgnąłem dna i muszę włożyć mnóstwo pracy, żeby wrócić do normalnego życia!" - napisał Dilger w social mediach.
34-latek z Lahr w swoim CV ma medale mistrzostw Europy na torach klasycznych oraz dwa mistrzostwa świata na długim torze. Od 2006 roku (z przerwą w latach 2014-2018) ściga się w polskiej lidze, w której zdobywał punkty dla klubów z: Miszkolca, Łodzi, Opola, Piły, Krosna, Rawicza i Wittstocka.
Czytaj także:
Jest nadzieja na reaktywację kolejnego klubu
Zawodnik Wilków Krosno zdobył Złoty Kask