Żużel. Australia z dużymi szansami na złoto w Drużynowym Pucharze Świata? "Musimy zrobić to, co w barażu"

WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Jack Holder
WP SportoweFakty / Michał Krupa / Na zdjęciu: Jack Holder

Wyjątkowo jednostronnie wyglądał piątkowy baraż tegorocznego Drużynowego Pucharu Świata. Australijczycy w 20 wyścigach stracili tylko sześć punktów i o aż 19 wyprzedzili Szwedów. W tej formie z pewnością zespół ten jest w stanie powalczyć o złoto.

Dominacja reprezentacji Australii nie ulegała wątpliwości od początku do końca piątkowego turnieju barażowego. W pierwszych dwóch seriach podopieczni Marka Lemona zdobyli 11 na 12 możliwych punktów, a świetną jazdę kontynuowali przez całe zawody. Menedżer Australii nie ukrywał wielkiego zadowolenia z postawy swoich zawodników.

- Występ tej drużyny był wyjątkowy, jednak wykonaliśmy dopiero połowę zadania. Zapewnienie sobie udziału w barażu po przegraniu półfinału jednym punktem, tamtego dnia trochę bolało. Długoterminowo wyświadczyło nam to jednak ogromną przysługę. Dało nam to więcej czasu na torze i trochę bardziej mogliśmy wykorzystać kevlary (uśmiech). Ogólnie dało nam to lepsze wyczucie całej tej imprezy - mówił Mark Lemon, po wygranym bardzo pewnie barażu DPŚ.

W środowym półfinale, minimalnie przegranym z Danią, nie wszyscy zawodnicy jechali na miarę swoich możliwości. W piątek natomiast wyraźnie poprawili się Max Fricke i Jason Doyle, przez co awans Australijczyków do finału ani przez moment nie był zagrożony.

Główne zadanie nadal jest do wykonania

- Po środowym półfinale od razu mieliśmy odprawę i wiedzieliśmy, że pojedziemy jeszcze raz. Sądzę, że chłopaki dużo nauczyli się ze środowego turnieju. Pokazali, że wiedzą, o co toczy się gra i udowodnili to na torze. Ich występ był naprawdę bardzo imponujący - podkreślił.

ZOBACZ WIDEO: Kto pracodawcą Barona w przyszłym sezonie? Marek Cieślak podał zaskakujący typ

Reprezentacja Australii w barażu Drużynowego Pucharu Świata zaprezentowała wyjątkowy pokaz siły. Przy takiej dyspozycji ich szanse na złoto wcale nie są małe, a wszyscy rywale powinni bardzo uważać na ten zespół. Lemon zaznacza jednak, że zadanie główne nie zostało jeszcze wykonane.

- Jesteśmy w finale, a po to tu przyjechaliśmy. Misja jest nadal do wykonania, a ci zawodnicy pokazali, że są bardziej niż zdolni, wykonać to zadanie. Tego wieczoru ich występ był wyjątkowo dominujący. Nie można jednak powiedzieć, że pozostałe zespoły nie naciskały na nas. Było kilka wyjątkowo trudnych wyścigów, a rywale byli w nich "szybcy i wściekli". Nasi chłopcy pracowali jednak wspólnie naprawdę dobrze - zakończył Mark Lemon.

Po piątkowym barażu DPŚ Mark Lemon mógł być bardzo dumny ze swoich zawodników
Po piątkowym barażu DPŚ Mark Lemon mógł być bardzo dumny ze swoich zawodników

Nietypowy, rodzinny scenariusz

W składzie Australii znaleźli się m.in. bracia Jack i Chris Holderowie. To niecodzienna sytuacja, to której w ostatnich latach nie dochodziło. Aktualny stały uczestnik cyklu SGP cieszy się z takiego obrotu sprawy.

- To naprawdę świetne uczucie. Nie ma wielu braci, którzy mogą powiedzieć, że jeździli dla swojego kraju i cieszę się, że Chris jest tutaj ze mną - mówił o obecności swojego brata w kadrze Jack Holder.

Zawodnik Platinum Motoru Lublin nie mógł narzekać na cokolwiek, jeśli chodzi o występ jego i kolegów z reprezentacji. Wszyscy przed turniejem natomiast wiedzieli, o co toczy się gra.

- Tak naprawdę jako drużyna nie mogliśmy prosić o nic więcej. Spoczywała na nas presja większa niż w czasie jakiegokolwiek innego wieczoru. To była sytuacja z tych "być, albo nie być". Wszyscy z chłopaków byli w naprawdę wielkim gazie - dodał.

W sprzęcie nie dokonywał zmian

Jeśli chodzi o ustawienia sprzętu, to młodszy z Holderów wiele nie zmieniał, w stosunku do środowego półfinału. Sporych korekt dokonali natomiast Jason Doyle i Max Fricke, a ich postawa na torze była zdecydowanie lepsza niż podczas poprzedniego występu we Wrocławiu.

- Sam miałem bardzo podobne ustawienia do tych, które stosowałem w półfinale, jednak "Doyley" i Max zmienili wszystko, co zadziałało świetnie. Jaimon był dobry, podobnie Chris. Dobrze się wyśpimy i w sobotę wrócimy, aby znowu pojechać na pełen gaz - skomentował Jack Holder.

Jack Holder cieszy się z obecności swojego brata w kadrze Australii
Jack Holder cieszy się z obecności swojego brata w kadrze Australii

Dla niektórych obecność Chrisa Holdera w kadrze była zaskoczeniem, ponieważ zawodnik ten niedawno dopiero co wrócił na tor po kontuzji. O ile w środę nie pojawił się on na torze. o tyle w piątkowym barażu wyjechał na niego trzykrotnie, prezentując się naprawdę dobrze. Zawodnik ten jest trzykrotnym srebrnym medalistą Drużynowego Pucharu Świata (z lat 2009, 2011 i 2012), dlatego jego założenie na tę imprezę może być tylko jedno.

- Właśnie po to tu jestem. Moim jedynym celem jest zdobycie złota. Przed laty mieliśmy kilka naprawdę dobrych występów podczas rywalizacji w tej imprezie i trudno pomyśleć, że było to tak dawno temu. Wówczas jednak nie udało nam się osiągnąć sukcesu. Musieliśmy po prostu przebrnąć przez ten dzień, a i tak wszystko rozstrzygnie się w sobotnim finale. Mamy za zadanie po prostu wyjechać, zrobić to, co udało nam się tego wieczoru i naciskać na pozostałe drużyny. Jesteśmy tak mocni, jak pozostali rywale - mówił przed sobotnim finałem Chris Holder.

Kluczowym dla tak dobrego wyniku było wspomniane "przebudzenie" dwóch kolegów z drużyny. Na szczęście odzyskali oni prędkość i pokazali na torze, na co ich stać.

- Będziemy to kontynuować. Nikt jeszcze niczego nie wygrał do sobotniego wieczoru. Musimy wyjechać, wykonać tę samą robotę, ale pomaga to, gdy wszyscy z chłopaków są w formie. Ten wieczór był naprawdę dobrym momentem dla "Doyleya" i Maxa, aby odzyskali oni prędkość i wyglądają teraz naprawdę dobrze - pochwalił kolegów starszy z Holderów.

Czuł się niemal jak debiutant

Aby w sobotni wieczór myśleć o pełnym sukcesie i triumfie w tegorocznej edycji DPŚ należy być w pełni skoncentrowanym od początku do końca. Dodatkowym atutem jest bez wątpienia pewność siebie, a tej po piątkowym występie nie może brakować w szeregach Australijczyków.

- Jeśli mamy zamiar zdobyć złoto, musimy zrobić to, co w barażu. Przez cały czas byliśmy silnym zespołem, a gdy wszyscy jesteśmy w formie, powinniśmy ponownie to pokazać. To było coś dobrego. Każdy z nas ma sporą pewność siebie i to jedna ważna część, która jest już wykonana. Reszta będzie do zrobienia w sobotni wieczór - dodał.

Chris Holder jest trzykrotnym srebrnym medalistą DPŚ. Zdobędzie w końcu złoto?
Chris Holder jest trzykrotnym srebrnym medalistą DPŚ. Zdobędzie w końcu złoto?

Na koniec zawodnik podkreślił, jak ważnym jest dla niego tegoroczny występ w kadrze i jak emocjonalnie on do niego podchodzi. Ostatni występ w międzynarodowej imprezie zanotował on bowiem w 2019 roku, zatem minęło już trochę czasu.

- Czułem się, jakby to był mój pierwszy Drużynowy Puchar Świata i jakby trener dopiero co powołał mnie do drużyny. Byłem przez to bardziej zdenerwowany. Chłopaki dosłownie "latali", gdy pojawiłem się na torze i myślałem, abym to nie ja był tym, który przyjedzie na ostatnim miejscu (uśmiech). Czasami dosyć trudno jest wyjeżdżać na tor w dowolnym momencie zawodów, tym razem jednak wyszło to całkiem dobrze - zakończył Chris Holder.

Stanisław Wrona, WP SportoweFakty

Czytaj także:
Menadżer rozczarowany postawą swojej drużyny. Jej lider mówi o... dumie
Poznaliśmy listy startowe eliminacji Młodzieżowych Indywidualnych Mistrzostw Polski

Źródło artykułu: WP SportoweFakty