Po śniadaniu reprezentanci Polski udali się na długi i intensywny marsz. Kadrowicze poznali okolicę, a następnie dotarli do oddalonego o osiem kilometrów od ich hotelu miasta. Sprzymierzeńcem Biało-Czerwonych nie była pogoda, która sprawiła małego psikusa.
- Wydawało nam się, że co to jest osiem kilometrów, ale trener Mariusz Cieśliński wybrał takie tereny, że z ośmiu kilometrów zrobiły się prawie dwie godziny do wypożyczalni rowerów. Przy okazji jeszcze zgłodnieliśmy, więc postanowiliśmy coś zjeść. Później zaczęło padać. Część z nas ruszyła, a część nie, więc niektórzy zmokli - mówi Janusz Kołodziej.
Po dotarciu na miejsce żużlowcy wypożyczyli rowery, które będą im towarzyszyć już do końca zgrupowania. Tego dnia kadrowicze dostali od selekcjonera Rafała Dobruckiego wolną rękę. Podzielili się na grupy i udali się w różnych kierunkach. W kolejnych dniach planowane są jednak intensywne treningi po górzystych terenach.
- Każdy z nas miał dziś różne przeżycia i po powrocie do hotelu mogliśmy się nimi ze sobą podzielić. Słyszeliśmy, że niektórzy koledzy znaleźli już fajne trasy, więc być może w kolejnych dniach wymienimy się sugestiami i znowu przeżyjemy coś ciekawego. Poza tym trener Mariusz powiedział nam, że w okolicy jest obóz bajkowego Popeya. Mamy tam pojechać i nie mogę się doczekać, bo z daleka wygląda to niesamowicie – podsumowuje Kołodziej.
Po powrocie do hotelu zawodnicy odbyli jeszcze dwugodzinny trening na sali. Po zakończeniu kadrowicze dostali czas wolny, który spożytkowali na rozmowy o zbliżającym się sezonie 2023.
Zobacz także:
Reprezentanci Polski wzbudzają zainteresowanie na Malcie
Kościuch gościem na zgrupowaniu jednego z klubów
ZOBACZ Darcy Ward mocno o Chrisie Holderze: od czasu mojego upadku, nie wrócił na swój poziom