Żużel. Zaległości wynoszą kilkaset tysięcy złotych. "Trzeba wierzyć prezesom"

WP SportoweFakty / Michał Chęć / Na zdjęciu: Mikkel Michelsen, Daniel Bewley, Maciej Janowski, Maksym Drabik
WP SportoweFakty / Michał Chęć / Na zdjęciu: Mikkel Michelsen, Daniel Bewley, Maciej Janowski, Maksym Drabik

Kilka dni temu ujawniliśmy, że dwa kluby PGE Ekstraligi wciąż nie rozliczyły się ze swoimi zawodnikami za sezon 2022. Choć zaległości dotyczą tzw. umów sponsorskich i nie wpływają na proces licencyjny, to i tak mogą mieć poważne konsekwencje.

W tym artykule dowiesz się o:

Jako pierwszy na WP Sportowefakty powiedział o tym przewodniczący stowarzyszenia żużlowców "Metanol", Krzysztof Cegielski. Mowa o naprawdę gigantycznych pieniądzach wynoszących przynajmniej kilkaset tysięcy złotych. Kluby na razie nic sobie nie robią z opóźnień, bo dotyczą one byłych zawodników i ich nieoficjalnych umów. To jednak bardzo niebezpieczny sygnał.

- Wygląda na to, że frekwencja na stadionach i kondycja finansowa sponsorów żużla może zaważyć w tym roku na przyszłości przynajmniej kilku klubów. W takiej sytuacji nastroje są kluczowe, bo one później przekładają się na wpływy do budżetu. Takie sygnały wysyłane już w pierwszych dniach nowego roku są bardzo niepokojące - mówi żużlowy ekspert, a prywatnie biznesmen, Jacek Frątczak.

Władze klubów zaprzeczają zarzutom, a sami zawodnicy na razie nie zebrali się na odwagę, by oficjalnie opowiedzieć o zaległościach. Obawiają się bowiem, że ich reakcja może sprowadzić na nich kłopoty oraz narazić ich na to, że ich poprzedni pracodawcy zrezygnują z ugodowego rozwiązania sprawy, a o pieniądze będą musieli walczyć w sądzie.

ZOBACZ Wielka impreza i pakiet sponsorski dla klubu z PGE Ekstraligi? "Rozmowy trwają"

- Nie chcę zgadywać, o co dokładnie może chodzić, bo przecież opóźnienia mogą być efektem zwykłej złośliwość działaczy. Wydaje mi się jednak, że wszyscy po prostu czekają, co się wydarzy w polskiej gospodarce. Faktem są ciągłe podwyżki, dlatego część firm sponsorujących żużel może czekać z wpłatami do klubów na lepszy okres. Niestety obawiam się, ze w tym roku opóźnienia będą częstym przypadkiem. W tym momencie trzeba wierzyć w racjonalność prezesów i ufać, że w listopadzie przy podpisywaniu umów wzięli wszystkie możliwe przeciwności pod uwagę - dodaje Frątczak.

Obecnie jedynymi klubami, w których panuje zupełny spokój o finanse, są Motor Lublin i Betard Sparta Wrocław. Te kluby sprzedały już większość biletów na najbliższy sezon, a wsparcie od sponsorów znów będzie na rekordowym poziomie. W innych ośrodkach aż tak dobrych nastrojów nie ma.

Czytaj więcej:
Przez kontuzję przytył kilka kilogramów
W 2023 roku będą mieli najwyższy KSM

Źródło artykułu: WP SportoweFakty