"Sektor Niebo" - tak określano dziesiątki ciężarówek z wysięgnikami, jakie pojawiły się w pobliżu stadionu Orlen Oil Motoru Lublin. W ten sposób pomysłowi fani żużla na Lubelszczyźnie radzili sobie z nakazem rozgrywania meczów PGE Ekstraligi przy pustych trybunach. Wszystko działo się w szczycie pandemii koronawirusa, gdy ze względu na obostrzenia covidowe trybuny musiały pozostać puste.
Fenomenem Lublina zachwycił się świat. Materiały o oglądaniu meczów ze zwyżki pojawiły się w zagranicznych telewizjach, a redakcja BBC przygotowała nawet reportaż na ten temat. W sezonie 2025 przy okazji jednego ze spotkań znów będzie głośno o podobnej akcji. Wszystko za sprawą Kabaretu Smile, który wystawił na aukcję WOŚP możliwość wspólnego oglądania meczu na wysięgniku.
Aukcja dobiegła już końca. Oglądanie meczu w towarzystwie członków kabaretu zostało wylicytowane za 2560 zł. Dlatego postanowiliśmy porozmawiać z Michałem Kincelem z Kabaretu Smile o całym przedsięwzięciu.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: FC Barcelona pokazała, jak trenuje Wojciech Szczęsny
Łukasz Kuczera, WP SportoweFakty: Skąd pomysł, aby na WOŚP wylicytować akurat oglądanie meczu Motoru Lublin z podnośnika?
Michał Kincel, członek Kabaretu Smile: Gdy była pandemia, Lublin zasłynął z takiego oglądania meczów PGE Ekstraligi. Nie można było wtedy wejść na stadion, więc ludzie kombinowali. Każdy z nas doszedł wtedy do wniosku, że oglądanie spotkania na takiej zwyżce to musi być super sprawa. Ten pomysł upadł, pandemia się skończyła, kibice wrócili na stadiony.
Aż w zeszłym roku był finał PGE Ekstraligi. Z powodu pogody mecz przesunięto, a my mieliśmy wejściówki na pierwszy termin. Na drugi termin nie udało się kupić. Dlatego wpadłem na pomysł, by wraz z kolegami zobaczyć to spotkanie z podnośnika. Było super! Znamy się z ludźmi z klubu, moglibyśmy kombinować i prosić o załatwienie biletów po cichu, ale uznaliśmy, że możemy spełnić marzenie. Dlatego doszliśmy do wniosku, że powtarzamy akcję, że to będzie mega sympatyczne. Wiemy, jak to robić, żeby wyszło dobrze, i nie możemy się doczekać.
Rozumiem, że wiecie już, kto wygrał aukcję?
Tak. Jest to dwóch panów z Lublina. Czekamy teraz na dokładny kalendarz rund PGE Ekstraligi, aby to jakoś poukładać.
Jakieś dodatkowe atrakcje na wysokościach będą?
Oczywiście! Planujemy catering w zwyżce i gwarantujemy spędzenie czasu w bardzo miłym towarzystwie naszej trójki. Będą też niespodzianki, ale o nich nie mogę teraz powiedzieć.
Nie baliście się hejtu za to, że wspieracie WOŚP? Części waszych fanów może się to nie podobać.
Nasz kabaret nigdy nie tyka polityki. W całej karierze może dwa, trzy razy przypadkiem wpadło coś politycznego, ale w naszym najnowszym programie nie poruszamy kwestii politycznych, światopoglądowych i Kościoła. Tak chcielibyśmy być postrzegani i na to będziemy pracować. Dla nas WOŚP to zbieranie pieniędzy na chore dzieci i tak to rozumiemy. Jeśli ktoś ma z tym problem, to musi się z nim zmierzyć. Widzimy to tak, że możemy dołączyć do robienia dobra. Hejt nas nie interesuje, nie boimy się go.
Nigdy nie mieliśmy sytuacji, aby ktoś nas hejtował. My w Lublinie jesteśmy postrzegani jako formacja, która jest zaangażowana społecznie. Jeśli mamy czas, to staramy się być lubelscy w pełnym tego słowa znaczeniu. Chcemy być Lublinem, z Lublinem i tutejszymi ludźmi. Wspieramy tutejszy sport, społeczność. Identyfikujemy się na 100 proc.
Środowisko kabaretowe ma chyba w DNA pomaganie, bo na Śląsku przy okazji WOŚP organizowany jest Kosmiczny Mecz, za którym stoją Młodzi Panowie.
Dokładnie. My sami występowaliśmy na Kosmicznym Meczu! Jest w Polsce problem, że miesza się rzeczy istotne z polityką, ale my pracujemy tak, że jesteśmy trochę z dala od tego. Sport niech będzie sportem, kibicowanie kibicowaniem, a pomaganie pomaganiem. Cieszy nas, że nie wystawialiśmy kolejnych gadżetów na aukcję WOŚP, tylko coś oryginalnego. Tak udało się te prawie 3 tys. wpłacić na dzieci.
Rozumiem, że Kabaret Smile kibicuje żużlowcom Motoru Lublin?
Tak. Generalnie w Lublinie jest taki podział, że Kabaret Ani Mru Mru i Marcin Wójcik bardzo mocno trzymają się z Motorem. Fajnie, że to robią. My trzymamy się bliżej siatkówki i robimy czasem jakieś akcje promocyjne albo występy dla LUK Lublin. Cieszy nas jednak, że Lublin ma teraz tyle drużyn na najwyższym poziomie. Jak tylko możemy, to wybieramy się na mecze i to niezależnie, czy jest to żużel, siatkówka, piłka nożna czy piłka ręczna, a gdy nas poproszą, to chętnie pomagamy.
Nie ma między wami rywalizacji z Kabaretem Ani Mru Mru o względy Motoru Lublin?
Nie, nie! Znamy się z prezesem Jakubem Kępą. Dostajemy zaproszenia na mecze, ale terminowo ciągle nam coś wypada i zazwyczaj mamy występy, gdy Motor jedzie u siebie. Lubelski żużel to jest działka naszych kolegów z Ani Mru Mru, Marcin Wójcik to zresztą wielki fan tej dyscypliny od wielu lat. Jak będą chcieli, to im z czymś pomożemy, bo bardzo się lubimy.
Marcin pamięta jeszcze żużel z czasów Hansa Nielsena i innych legend. My przychodzimy, siadamy na pierwszym łuku na stadionie, oglądamy i jest super. Można powiedzieć, że drzemy mordy razem z kibicami.
Jesteście wtedy incognito, czy jednak fani was rozpoznają?
Oczywiście, że rozpoznają. Robią sobie zdjęcia, proszą o autografy. Razem krzyczymy, śmiejemy się. Towarzystwo kibicowskie w Lublinie to bardzo fajni ludzie, o czym zresztą mówi się w mediach. Każdy, kto przyjeżdża w odwiedziny, dostaje brawa. Nie ma negatywnych emocji, można przyjść na stadion z dzieckiem i sami zresztą zabieramy najmłodszych.
Tylko stadion trochę odstaje poziomem. Wam też się zdarza stać kilka godzin w kolejce po bilet albo miejsce na trybunach?
Tak, bo choć jesteśmy znani, nie kombinujemy, jak się łatwiej dostać na stadion. Staramy się co roku kupić co najmniej jeden karnet na głowę, a jak się nie uda, to zdarzało się, że dzieliliśmy się tym karnetem albo dokupowaliśmy bilety z drugiego obiegu. Jest trudno, ale wierzę, że w mieście w końcu znajdą jakieś rozwiązanie.
Byliśmy na innych stadionach żużlowych w Polsce, jak chociażby w Toruniu czy we Wrocławiu. Tam pachnie Europą i światem, a u nas jest, jak jest. Lepiej tak niż wcale.
Motor Lublin obroni mistrzostwo Polski?
Chciałbym, aby tych emocji było jak najwięcej. Życzę Motorowi obrony tytułu, ale też, żeby mecze były zacięte, ktokolwiek by przyjeżdżał do Lublina. Mamy takie podejście, im więcej się na torze dzieje, tym fajniej. To jest jednak nie tylko sport, ale też widowisko. Ludzie momentami czekają na ten piach w zębach, mijanki.
Życzę też dobrego wyniku drużynie z Rybnika, bo przyjaźnimy się z Kabaretem Młodych Panów i fajnie byłoby się za rok znów spotkać w tej samej lidze!
Rozmawiał Łukasz Kuczera, dziennikarz WP SportoweFakty