Niedawne słowa Bartosza Zmarzlika wywołały spore zamieszanie w środowisku, bo do tej pory najlepsi żużlowcy przyznawali się, że budżety ich teamów oscylują w graniach miliona złotych. Niektórzy ostatnią deklarację indywidualnego mistrza świata przyjmują jako zasłonę dymną, ale jednocześnie przyznają, że choć ostateczne wydatki mogą być sporo niższe, to zapewne i tak są wyższe od większości uczestników Grand Prix.
Na pierwszy rzut oka wydawało się, że różnica w wydatkach może wynikać z większej liczby zakupionych rocznie silników i częstszych silników. To jednak może być tylko część prawdy.
- Nie mówi się o tym dużo, ale najlepsi żużlowcy świata wydają gigantyczne pieniądze na wyścig technologiczny i ciągłe testy rożnych nowatorskich rozwiązań, również zaczerpniętych z innych dyscyplin. To są rzeczy czasami wykonywane specjalnie pod zamówienie danego zawodnika i zakup każdej takiej części to wydatek nawet kilkunastu tysięcy złotych. Ci, którzy dysponują gigantycznymi budżetami i znają się na sprzęcie, mogą pozwolić sobie, by podczas treningu, czy meczu przetestować zupełnie nowy zestaw produktów, które dla innych są niedostępne lub nikt z rywali wcześniej tego nie próbował. To dotyczy dosłownie każdego elementu motocykla, od zmian w samym silniku, przez sprzęgła, gaźniki, na najmniejszej śrubce kończąc - mówi były żużlowiec, a obecnie szef stowarzyszenia żużlowców "Metanol", Krzysztof Cegielski.
ZOBACZ Wielka impreza i pakiet sponsorski dla klubu z PGE Ekstraligi? "Rozmowy trwają"
Co zrozumiałe, nikt nie chwali się publicznie takimi testami, a ostateczna ocena nowinki, to temat wielogodzinnych tajemnych dyskusji w teamie. Najlepsi żużlowcy świata do maksimum wykorzystują przepisy technologiczne i próbują robić wszystko, by uzyskać przewagę technologiczną w każdym, nawet najmniejszym, elemencie.
- Takie testy mogą pochłonąć w trakcie roku nawet kilkaset tysięcy złotych, a oczywiście tylko część z nowinek sprawdzi się i będzie miała zastosowanie. Reszta pozostaje na warsztatowych półkach. Kto nie inwestuje, może zostać zaskoczony przez rywali i nie ma szans na walkę np. o mistrzostwo świata. W żużlu ciągle pojawia się coś nowego, a nawet z pozoru niewielkie modyfikacje w kilku podzespołach, mogą zrobić zaskakująco dużą różnicę. Wszystko dlatego, że sprzęt ogólnie jest bardzo wyrównany i każda najmniejsza różnica na plus decyduje o zwycięstwie - dodaje.
W dyskusjach wiele mówimy o technice jazdy i przygotowaniu fizycznym do sezonu, ale czasami zapominamy o kwestiach technologicznych, które mają coraz większe znaczenie.
- Na żużlu mamy wielu zawodników, którzy zupełnie tego nie czują i nie wiedzą zbyt wiele o zależnościach związanych z ustawieniami, co na co ma wpływ i dlaczego pewne rzeczy w motocyklu pracują tak a nie inaczej. Tacy zawodnicy mają coraz trudniej i jeśli nawet są wybitnymi żużlowcami i jeżdżą w GP, to trudno im utrzymać równą, bardzo wysoką formę. Kilku jednak żużlowców z Bartkiem Zmarzlikiem na czele to wybitni specjaliści, którzy rozumieją potrzebę ciągłego rozwoju motocykla. Jeśli do tego dodamy praktycznie nieograniczony budżet, to mamy gotowy przepis na sukces - dodaje Cegielski.
Oczywiście, większy budżet daje także możliwości częstszego testowania silników i odtwarzania podczas treningów warunków meczowych. Najbogatsi mogą pozwolić sobie na treningowe jazdy na nowych oponach, wymienianiu sprzęgieł co mecz, a dzięki temu lepiej przygotowani są na każde warunki i nawet ekstremalne sytuacje nie zaskakują ich tak mocno, jak innych. Pieniądze w żużlu nie gwarantują więc sukcesu, ale jednocześnie dają wyjątkowe możliwości rozwoju.
Czytaj więcej:
Wiadomo, co z Wadimem Tarasienką
Stal złożyła wniosek do prokuratury