Forma Rasmusa Jensena w barwach Zdunek Wybrzeża Gdańsk w tym roku była doprawdy imponująca. Duńczyk stał się niekwestionowanym liderem ekipy znad morza i czołowym zawodnikiem całych pierwszoligowych rozgrywek, co potwierdzają statystyki. Jensen był piątym najskuteczniejszym żużlowcem w eWinner 1. Lidze ze średnią biegową 2,250.
Same liczby nie oddają jednak tego, co zawodnik prezentował na torze, a była to przede wszystkim duża pewność siebie i waleczność na dystansie. Dla Duńczyka nie było przegranych pozycji. Miewał też takie spotkania, w których kapitalnie wyjeżdżał spod taśmy startowej i rywale tyle go widzieli.
Nie ma się więc co dziwić, że wielu uważało, iż zapracował sobie na miejsce w ekstraligowej drużynie już na 2023 rok. Nie były to tylko dywagacje, bo przynajmniej dwa kluby rzeczywiście rozważały jego angaż - Motor Lublin i Moje Bermudy Stal Gorzów. Dla mistrzów Polski miał być jedną z opcji po tym, jak okazało się w lipcu, że z zespołem pożegna się jego rodak, Mikkel Michelsen.
ZOBACZ Jak rosyjscy żużlowcy otrzymają polskie licencje? Wyjaśniamy krok po kroku
Dlatego niespodzianką była wieść, którą przekazali gdańszczanie, że osiągnęli porozumienie ze swoim liderem na kolejny sezon. Ostatecznie jednak współpraca kontynuowana nie będzie, o czym pisaliśmy już we wrześniu. Kwestią sporną okazały się zaległości Wybrzeża względem zawodnika (zobacz szczegóły ->>).
Tym samym nazwisko Rasmusa Jensena wróciło na rynek transferowy i tę sytuację wykorzystał Stelmet Falubaz Zielona Góra, który postawił wszystko na jedną kartę i po braku awansu do PGE Ekstraligi w tym roku, zdecydował się na konkretne wzmocnienia. Angaż reprezentanta Danii najlepiej o tym świadczy.
Rasmus Jensen do drużyny Falubazu wchodzi od razu jako postać, która powinna być jej liderem i motorem napędowym. Jeżeli sprawdzi się w tej roli, a Falubaz wywalczy upragniony awans, zda ostateczny test przed jazdą na najwyższym poziomie rozgrywek w Polsce. Duńczyk mógł sobie to wszystko dokładnie zaplanować.
Chodzi o to, że w pierwszym sezonie startów w barwach zielonogórskiej ekipy zdąży poznać tamtejsze środowisko, tajniki toru przy W69, a także atmosferę panującą podczas meczów i całą otoczkę wokół klubu. To może być swoiste przygotowanie, budowanie podwalin pod ekstraligowe ściganie, do którego przystąpiłby razem z Falubazem w 2024 roku. Będzie miał wtedy 31 lat, a to znakomity wiek dla żużlowca, by rozwinąć skrzydła. Wszystko to brzmi więc rozsądnie i rozważnie. Pozostaje najważniejsze: zrealizować założone cele.
Czytaj również:
- Nie gryzie się w język po odejściu Kasprzaka