Po sezonie pełnym wzlotów i upadków Moje Bermudy Stal Gorzów sięgnęła po srebrne medale Drużynowych Mistrzostw Polski. Złoto było blisko, ponieważ w finałowym dwumeczu Motor Lublin musiał się mocno natrudzić, by sięgnąć po mistrzostwo.
Zdaniem Władysława Komarnickiego gorzowianie, patrząc z perspektywy całego sezonu, mogą cieszyć się ze srebrnych krążków.
- To, co działo się w tym sezonie, czyli ilość kontuzji podstawowych zawodników, to uważam to za absolutnie ogromny sukces - mówi nam honorowy prezes Stali Gorzów. - Od samego początku mówiłem, że bycie wicemistrzem Polski to jest duże osiągnięcie. Każdy kibic chciałby, żeby to się skończyło złotem. Wiemy, dlaczego tego złota nie "wzięliśmy". Mieliśmy je nie tylko w zasięgu wzroku, ale także w zasięgu ręki - dodaje senator RP.
ZOBACZ Historyczny sezon Zmarzlika. Prezes klubu wskazał kluczowy aspekt formy mistrza
Gorzowian w meczu rewanżowym w Lublinie nie opuszczał pech. Na ostatnim łuku 10. okrążenia defekt motocykla zanotował jadący na prowadzeniu Martin Vaculik. Po tej sytuacji Stal traciła do gospodarzy już dwanaście punktów, a w dwumeczu był remis. Komarnicki uważa, że gdyby do tego nie doszło, to wynik mógłby ułożyć się zupełnie inaczej.
- Zdecydowanie ten defekt miał ogromny wpływ. Wkradła się nerwowość. Prowadzić z taką przewagą, jechać niezagrożony kilkadziesiąt metrów przed metą i zanotować defekt, to można znieść strusie jajo. Gospodarze poczuli krew i stało się to, co się stało. Do tego straszliwa wpadka Szymona Woźniaka w 14. biegu, kiedy to zderzył się z Michelsenem. Wszystko składa się na to, że żal serce ściska. Nigdy takiej okazji nie będziemy mieli, żeby mając taką szansę, nie wziąć tego złota. Taki jest sport i trzeba się zadowolić tym, co jest - podkreśla Komarnicki.
Stali do złotego medalu zabrakło głównie punktów Szymona Woźniaka, który w Lublinie był cieniem zawodnika z poprzednich spotkań. W poprzednich spotkaniach trio Woźniak - Vaculik - Zmarzlik było w stanie ciągnąć wynik zespołu. - Drużyna pokazała, że trzema topowymi zawodnikami, przy ogromnym wysiłku kapitana Bartka Zmarzlika, jest w stanie sięgnąć po złoto. Jak się zrobiło 12 punktów, to trudno było nie trzymać wyniku, ale rzeczywistość okazała się inna - kontynuował nasz rozmówca.
Pewne jest, że w przyszłym roku w barwach gorzowskiego klubu zabraknie Bartosza Zmarzlika. Mimo tego Władysław Komarnicki jest spokojny o Stal. Honorowy prezes mówi też, jakich transferów powinni dokonać, by znów liczyć się w walce o medale.
- Trzeba uzupełnić ogromną dziurę po Bartku Zmarzliku i jechać do przodu. Zostaje trzech podstawowych zawodników, którzy stwarzają bezpieczeństwo dla Stali. Głęboko wierzę, że zarząd z prezesem Sadowskim na czele uzupełni drużynę o dobrego seniora i juniora lub zawodnika U24. Mam nadzieję, że Oskar Paluch zmężnieje i rozwinie się, dzięki czemu będziemy bili się o pierwszą czwórkę. Uważam, że jeśli dokona się transferów, o których wspomniałem, to jest szansa bić się o jeden z medali - zakończył Władysław Komarnicki.
Zobacz także:
Legenda Falubazu gratuluje Zmarzlikowi, ale żałuje jednego
Fundacja K2 Zaborowscy chce pomóc młodym żużlowcom