- Myślę, że zabrakło nam dobrego wykończenia - uważa Rafał Wilk. - To się odbiło na tym, że walczyliśmy o trzecie miejsce a nie o awans.
Trener lubelskiej drużyny nie ukrywa, że ma żal do niektórych zawodników. Największe pretensje lubelski szkoleniowiec ma oczywiście do Tomasza Piszcza.
- Szkoda, że w najważniejszym momencie niektórzy zawodnicy zawiedli. Podpisując kontrakt z Tomkiem Piszczem wiedzieliśmy, że nie będzie go w dwóch meczach naszej drużyny. W końcu wyszło na to, że nie było go w czterech czy pięciu. Jeśli od razu wiedzielibyśmy, że w tylu meczach go nie będzie to nie podpisalibyśmy z nim umowy. Wyszło na to, że Piszcz jeździł w meczach, które nie były istotne.
W następnym sezonie Wilk chce nadal być trenerem KMŻ, choć zdaje sobie sprawę z tego, że nie zależy to tylko od niego. - Ja bym chciał zostać w Lublinie, ale trzeba się zapytać działaczy czy według nich się sprawdziłem - mówi trener.
Opiekun lubelskich żużlowców ma już nawet plany co do budowy składu na sezon 2010 - Myślę, że trzon drużyny już mamy. Mamy braci Rempałów, Karola Barana i Hynka Stichauera. Do tego trzeba by było dołożyć trzech lub czterech zawodników, ale najlepiej Polaków, bo obcokrajowcy często się nie sprawdzają. Trzeba też poszukać młodzieżowców. Jesteśmy w stanie ściągnąć dwóch czy trzech obiecujących chłopaków, którzy będą zdobywali dla nas cenne punkty. Nie wiem jak to wyjdzie, ale mamy dużo czasu i rozmowy z zawodnikami trzeba rozpocząć już teraz, a nie dopiero w styczniu - zakończył trener Wilk.