Z naszych źródeł wynika, że zawodnik przebywa obecnie na oddziale intensywnej terapii zielonogórskiego szpitala.
W klubie dowiedzieliśmy się, że zawodnik został wprowadzony w stan śpiączki ze względów bezpieczeństwa. U Miedzińskiego miał bowiem zostać stwierdzony uraz aksonalny, który stanowi najcięższą postać urazu zamkniętego mózgu. Dodatkowe testy wykluczyły złamania kości.
Zawodnik w jednym z biegów stracił kontrolę nad motocyklem, uderzył w rywala, a potem bezwładnie upadł na tor. Wypadek wyglądał fatalnie, a na domiar nieszczęścia wydarzył się na prostej, czyli w tej części toru, która nie jest osłonięta dmuchanymi bandami.
ZOBACZ WIDEO Magazyn PGE Ekstraligi. Woryna, Vaculik i Gajewski gośćmi Musiała
Adrian Miedziński na wyjściu nie opanował maszyny i wypchnął jadącego po zewnętrznej Maksa Fricke'a. Po chwili obaj zawodnicy leżeli już na torze. O ile Australijczyk szybko dał znać, że wszystko jest dobrze, to z Miedzińskim sytuacja była znacznie gorsza i od razu trafił na nosze, a potem został odwieziony do szpitala.
Niestety to nie pierwsze takie zdarzenie w karierze 37-letniego zawodnika. Miedziński w trakcie swojej żużlowej kariery miał już ponad 150 upadków, a od lat uchodzi za wyjątkowo pechowego żużlowca. Najwięcej problemów miał właśnie przez ofensywne ułożenie ciała na wyjściach z łuków, gdzie często zdarzało mu się stracić kontrolę nad motocyklem. W piątek właśnie przez taki błąd spowodował groźny wypadek.
Do kraksy doszło podczas półfinału eWinner 1. Ligi pomiędzy Stelmet Falubazem Zielona Góra a Abramczyk Polonią Bydgoszcz. Bez jednego ze swoich czołowych zawodników bydgoszczanie przegrali pierwszy mecz 35:55.
Czytaj więcej:
Pawlicki szuka nowego klubu
Gollob przestrzega zawodników Polonii