W piątkowy wieczór w Lesznie rozgrywany był pierwszy mecz ćwierćfinałowy PGE Ekstraligi, w którym Fogo Unia podejmował Motor Lublin. W trzynastym biegu dnia doszło do kontaktu między Piotrem Pawlickim i Mikkelem Michelsenem, a jego konsekwencją była spora kraksa.
Pawlicki po słabszym starcie próbował zakładać się na Duńczyka. Zawodnicy sczepili się motocyklami, co wybiło z jazdy Michelsena i ten upadł na tor.
Na domiar złego w niego uderzył jeszcze klubowy partner - Jarosław Hampel. Cała sytuacja wyglądała fatalnie, a zawodnicy długo nie podnosili się z toru.
ZOBACZ WIDEO Prezes Stali Gorzów: Nadejdzie druga fala transferów
Ostatecznie obaj wrócili do parku maszyn bez konieczności interwencji medyków i dość szybko Artur Kuśmierz nakazał im do ponownego wyjazdu na tor. W powtórce Michelsen stoczył ładny pojedynek z Januszem Kołodziejem.
Reporter stacji Eleven Sports - Tomasz Lorek przekazał, że Hampel po upadku uskarżał się na ból brzucha, co było spowodowane uderzeniem w tą część ciała przez kierownicę. Kilka chwil później przekazano, że Michelsen narzekał na obolały obojczyk oraz lewą rękę.
Ostatecznie Hampel wziął udział w jeszcze jednym wyścigu i była to gonitwa numer czternaście, którą udało mu się wygrać. - Nie mam się super dobrze, dokończyłem te zawody, ale czuję się dosyć mocno poobijany. Wszystko wyjdzie jutro - przyznał po meczu były wicemistrz świata w rozmowie w ramach mixzony.
Mikkel Michelsen, choć awizowany, to ostatecznie został wycofany z piętnastego biegu. Duńczyk w rozmowie z Joanną Cedrych na antenie Eleven Sports przekazał, że czuje się nieco poobijany i w miejscach, w które uderzył motocykl Hampela z pewnością pojawią się siniaki. Piątkowy solenizant wykluczył jednak ryzyko jakiejkolwiek kontuzji.
Motor Lublin w pierwszym meczu ćwierćfinałowym PGE Ekstraligi pokonał Fogo Unię Leszno 49:41.
Czytaj także:
Betard Sparta ma talent w zanadrzu
Zengota rośnie jak inflacja