Co więcej, w kalendarzu Grand Prix jest jeszcze przynajmniej kilka lokalizacji, które wybitnie pasują Fredrikowi Lindgrenowi i mogą pomóc mu w marszu po medal mistrzostw świata. Zawodnik największy kryzys ma już za sobą i z optymizmem patrzy w przyszłość.
- Moim celem jest wspinać się w klasyfikacji. Mamy jeszcze pięć rund i mnóstwo punktów do zdobycia. Jestem w dobrej formie i mam jeszcze szansę na medal. W tym roku jest wyjątkowo duża konkurencja, a straty punktowe niewielkie. Jest wielu kandydatów do medalu, a ja jestem wśród nich - przyznaje Lindgren.
Po serii słabszych występów zawodnik zdecydował się przesiąść na silniki od zupełnie nowego tunera żużlowego Berta van Essena, a na jednostkach napędowych od Holendra błyskawicznie zanotował spory postęp. Przynajmniej na razie nie myśli więc o powrocie na sprzęt od Flemminga Graversena.
- Próbowaliśmy nowych rzeczy i parę razy okazały się one dobrym pomysłem. Nie wiem co więcej powiedzieć na ten temat, ale wygląda to obiecująco. Silniki od nowego tunera to była próba, a nie ryzyko. Czułem że stoję w miejscu więc chciałem spróbować czegoś nowego. Wcześniej nie czułem prędkości. Nadal pracuję z Flemmingiem Graversenem i na pewno nie można powiedzieć, że go porzuciłem. Nie jest to po prostu już współpraca na wyłączność - dodaje zawodnik.
Już w sobotę zawodnik będzie miał okazję sprawdzić swój sprzęt podczas Grand Prix Wielkiej Brytanii (początek zawodów o godz. 18, transmisja w Eurosport Player). do tej pory to miejsce nie było dla niego zbyt szczęśliwe, a w całej karierze tylko raz zdarzyło się, by zawody w Cardiff kończył na podium.
Czytaj więcej:
Pech Wiktora Przyjemskiego. Znamy szczegóły
Co powinni zrobić z Czugunowem?
ZOBACZ WIDEO Magazyn PGE Ekstraligi. Murawski, Kanclerz, Galewski i Gajewski gośćmi Puki