[b]
Bogumił Burczyk, WP SportoweFakty: Ten sezon nie jest dla pana łatwy. Lepsze występy są przeplatane gorszymi. Ostatnio jednak w Gdańsku można było zauważyć, że forma wzrosła. Sprawiał pan [/b]w tamtym meczu wrażenie zdecydowanie szybszego.
Daniel Jeleniewski, zawodnik Abramczyk Polonii Bydgoszcz: Tak. Jest dużo lepiej, ale nie bez powodu. Naszą rozmowę chciałbym zacząć od podziękowania Sławkowi Troninie. Ostatnim czasy jest ze mną na każdym meczu. Ta współpraca daje zadowalające efekty. Poza tym wielkie słowa uznania dla mojego mechanika "Zeni". Zawsze dba, żeby wszystko było na tip-top. Gdyby nie oni, nie byłbym w tym miejscu, którym jestem teraz. Prędkość rzeczywiście wraca i to jest dobry prognostyk. Najważniejsze, żeby wyeliminować pewien problem. Często było tak, że byłem skuteczny na starcie, ale na trasie wyglądało to dużo gorzej. Mam nadzieję, że w rewanżowym meczu z Wybrzeżem będzie już wszystko.
Jest pan zadowolony ze swojego występu w Gdańsku?
Progres był, nie można zaprzeczać i jest to powód do zadowolenia. Nie zmienia to faktu, że cały czas jest nad czym pracować. Nie mogę mówić o pełni szczęścia, nie było jeszcze idealnie.
Jak wyglądają przygotowania do meczu rewanżowego?
Ja do tego spotkania przygotowywałem się już w poprzednim tygodniu. Przed meczem w Gdańsku jeździłem dwa dni po domowym torze. Można powiedzieć, że nawierzchnia cały czas jest szlifowana (śmiech). Oczywiście na tym nie koniec. Na pewno stawię się przy Sportowej 2 na czwartkowym treningu, żeby być jeszcze bardziej pewnym siebie i wszystko dopracować.
ZOBACZ WIDEO Jak będzie wyglądał nowy stadion w Lublinie? Kępa: Marzy mi się Grand Prix
Jakie są pana odczucia związane z bieżącym sezonem?
Mam mieszane uczucia. Tak jak powiedziałeś na początku, zdarzają się mecze lepsze i... tak naprawdę katastrofalne, powiedzmy to sobie wprost. Niestety, w tym roku tak się wszystko układa. Nie zawsze mam na to wpływ, co jest frustrujące. Jestem bardzo ambitnym żużlowcem i daje 100% z siebie, żeby jeździć jak najlepiej.
A co z bydgoskim torem? Zauważyłem, że nierzadko spisujesz się lepiej na wyjeździe aniżeli na własnym obiekcie.
Tak. Te mecze na domowym torze są dla mnie dużo trudniejsze niż wyjazdowe. Nie wiem, czym to jest spowodowane. Uwierz mi, że na pewno nie wynika to z żadnych zaniedbań. Myślę, że Krzysztof Kanclerz i trener Jacek Woźniak mogą mieć mnie dosyć. Chyba nikt wcześniej nie trenował tyle w Bydgoszczy, co ja teraz. Bez przerwy tylko dzwonię i pytam, kiedy mogę pojeździć. Korzystam z każdej wolnej chwili, żeby poćwiczyć. Może tu leży problem i jest tego za dużo? Sam nie wiem, co o tym myśleć. W tym miejscu chciałbym także podziękować Tomaszowi Gollobowi. Jesteśmy w stałym kontakcie telefonicznym, Tomek nawet wpadł na jeden trening i udzielił mi wielu cennych wskazówek, przesiedział ze mną kilka godzin. Robię wszystko, co tylko mogę, żeby było dobrze. Bydgoski tor jest specyficzny i trzeba na nim dużo jeździć, więc staram się. Mam nadzieję, że na najważniejszą część sezonu będzie wszystko w porządku.
To kolejny sezon w trasie. Stanowi to jakieś utrudnienie, czy jest to raczej rutyna?
Przyzwyczaiłem się do tego, że z Lublina jest wszędzie daleko. To jest moja normalność. Wsiadam w samochód i jadę, nie zastanawiam się nad tym. Nie ma jakichś specjalnych rozwiązań, trzeba przywyknąć i tyle. Często odbywa się to spontanicznie. Łapię za telefon, pytam, czy mogę przyjechać i jestem. Do Bydgoszczy mam bardzo dobrą drogę. Kilometrów jest wprawdzie mnóstwo, ale pomaga ekspresówka, a potem autostrada. Przejazd przez Warszawę także nie jest zły. Trzeba przesiedzieć za kółkiem te cztery i pół godziny, czasem pięć i tyle.
Można wywnioskować, że jest pan tytanem pracy.
Nie wiem, czy tytanem, jestem po prostu sobą. Działam tak, żeby nie mieć sobie nic do zarzucenia. Nie chcę dopuścić do sytuacji, w której pomyślę: mogłem jechać, a nie pojechałem. Daje z siebie sto procent, nie ma wymówek. W tym miejscu chcę podziękować także mojej żonie, która jest dla mnie ogromnym wsparciem. Często przebywam poza domem, ale ona nie narzeka i ze wszystkim sobie świetnie radzi, gdy mnie nie ma. To dla mnie bardzo ważne. Dzięki temu mam także czystą głowę i pracuje mi się lepiej.
Podobno trenuje pan nie tylko w Bydgoszczy, ale na przykład w Rzeszowie...
Tak. Ostatnie trzy tygodnie były bardzo intensywne. Jeździłem w Bydgoszczy, Tarnowie, Rzeszowie, a także w Lublinie. Dla wszystkich klubów należą się wielkie podziękowania. Nikt nie stwarza mi żadnych problemów, wystarczy jeden telefon i słyszę: jasne Daniel, przyjeżdżaj. Dzięki treningom na innych torach łatwiej mi się zmierzyć z meczami wyjazdowymi. Poznaję swoje silniki i lepiej mogę je zrozumieć niż w takim układzie, w którym przygotowywałbym się do jazdy tylko w Bydgoszczy. Staram się robić wszystko, co w mojej mocy, żeby końcówka sezonu w moim wykonaniu była bardzo dobra i jak widać wiele osób mi w tym pomaga.
Mam wrażenie, że sezon jest dla pana trochę pechowy. Upadki, przeboje z sędziami oraz sytuacje losowe często nie pomagają.
Tak to się układa. Nie jestem zawodnikiem, który by się nad sobą użalał i szukał okoliczności łagodzących. Sezon jest jaki jest i nie zaprzątam sobie tym głowy. Wiem, że jedyne co mogę robić, to trenować i tyle.
Jest pan bardzo doświadczonym zawodnikiem. Jak wygląda kwestia play-off-ów... Motywacja jest szczególna, czy to po prostu kolejne zadanie do wykonania?
Absolutnie nie. To dla mnie coś wyjątkowego. Bardzo chcę wypaść w nich jak najlepiej i pokazać, że moje starty mają dla zespołu znaczenie. Zakomunikować drużynie, że jestem i dać jej wsparcie dobrym wynikami. Nie chciałbym, żeby play-offy uciekły mi między palcami. Zwykle przygotowuje się intensywnie do meczów, ale przed ćwierćfinałami i dalszymi fazami, wchodzę na jeszcze wyższe obroty.
W Bydgoszczy kibice traktują pana niemalże jak wychowanka. Ich obecność i wsparcie są odczuwalne?
Oj tak. Chciałbym im wszystkim podziękować. Jestem bardzo dobrze odbierany przez kibiców i wszystkich wokół. Czuję to wsparcie nieustannie. Jak przytrafiały mi się gorsze występy albo wtedy, gdy spotkał mnie ten upadek, dostawałem ogrom wiadomości, telefonów i to samych pozytywnych. To bardzo miłe i pokrzepiające. Fani nad Brdą są niesamowici.
A jaki jest przepis na to, aby być tak postrzeganym przez otoczenie?
Być sobą. Zawsze jestem naturalny. Nie udaję nikogo. Nie robię nic pod publiczkę i, jak widać, kibice to doceniają. Bardzo się z tego cieszę i raz jeszcze dziękuję im za wsparcie. Do zobaczenia w piątek na Sportowej 2, jedziemy po półfinał.
Bogumił Burczyk, WP SportoweFakty
Zobacz także:
- Norbert Krakowiak szczery po ostatnim meczu: Być może nie zasłużyliśmy na play-offy
- Mariusz Staszewski po meczu w Grudziądzu: Nastawialiśmy się na inny wynik, decyzji sędziego jednak nie cofniemy