[b]
Bogumił Burczyk, WP SportoweFakty: Zakładam, że nie tak wyobrażano sobie w Bydgoszczy początek play-offów. Abramczyk Polonia jechała nad morze po zwycięstwo. Tym razem, po ośmiu wygranych z rzędu, wróciła jednak do domu na tarczy.
[/b]
Krzysztof Kanclerz, menedżer Abramczyk Polonii Bydgoszcz: Niestety. Nastawialiśmy się na niełatwe spotkanie, bo w play-offach innych nie ma. To taki moment sezonu, w którym nikt nie odpuszcza. Wszyscy jadą maksymalnie skoncentrowani, nie zostawiają miejsca i walczą na całego. Niemniej przyjechaliśmy do Gdańska, żeby wygrać i liczyliśmy, że tak się stanie. Napotkaliśmy jednak na pewne trudności i ostatecznie ulegliśmy trzema punktami.
To nie jest duża strata, biorąc pod uwagę fakt, że Polonia jedzie rewanż na domowym torze. W tej chwili pana drużyna jest na pozycji szczęśliwego przegranego.
Zgadzam się, trzy "oczka", to rzeczywiście nie jest jeszcze tragedia. Mimo, że nie udało nam się wygrać, widzimy duże szanse, żeby w Bydgoszczy rozstrzygnąć losy dwumeczu na swoją korzyść. Wierzymy, że w piątek udowodnimy to na torze i awansujemy bezpośrednio do półfinału.
ZOBACZ WIDEO Apator popełnia błąd, oddając Holdera? Rutkowska-Konikiewicz: Robił wszystko, żeby zostać
W pierwszym spotkaniu Wybrzeże do zwycięstwa poprowadził głównie duet Rasmus Jensen – Timo Lahti. Spodziewał się pan, że zaprezentują się z tak dobrej strony?
Liczyliśmy się z tym. Obaj są w świetnej formie. Jensen wygrał cztery wyścigi, z kolei Lahti trzykrotnie przekraczał linię mety na pierwszej pozycji. Do tego dołożymy wkład Jakuba Jamroga i mamy 10 indywidualnych zwycięstw zawodników Wybrzeża. Ta trójka zgromadziła razem aż 40 punktów. Z kolei naszym liderom zabrakło trochę błysku, tej kropki nad i. Mam na myśli głównie Kennetha Bjerre i Mateja Zagara. Ich występy oczywiście nie były złe, tego nie twierdzę. Niemniej, zdobyli dla zespołu tylko jedną trójkę. To było za mało, żeby pokonać GKS.
Odrodził się z kolei Adrian Miedziński.
To jest na pewno powód do optymizmu. Adrian był naszą najjaśniejszą postacią w Gdańsku i pokazał, na co go stać. Zrobił to, co do niego należało, a nawet więcej. Gdyby nie jego dwucyfrówka, mielibyśmy w rewanżu dużo trudniejsze zadanie.
Co się stało z Wiktorem Przyjemskim? Z moich informacji wynika, że trenował on dzień wcześniej na bydgoskim torze. Były przesłanki, że może wydarzyć się coś niepokojącego w trakcie meczu?
Cały czas trzymamy rękę na pulsie. Najważniejsze jest zdrowie zawodnika. Proszę mi wierzyć, ostatnią rzeczą, do której byśmy dopuścili, byłoby narażenie go na jakiekolwiek niebezpieczeństwo pogłębienia się urazu. Na treningu było dobrze. Zauważmy jednak, że to zupełnie co innego, gdyż wtedy Wiktor jeździł indywidualnie. W meczu, kiedy stajesz pod taśmą, wszystko wygląda zupełnie inaczej, organizm inaczej się zachowuje. Trzeba wziąć również pod uwagę, że on jest jeszcze siedemnastoletnim chłopcem. Ma inny próg bólu niż dorośli, doświadczeni żużlowcy. Po biegu poczuł duży ból i natychmiast podjęliśmy decyzję, że nie będziemy ryzykować i puszczać go do boju w kolejnych odsłonach tego spotkania.
Co dalej? Możemy się spodziewać Wiktora w spotkaniu rewanżowym? Na ile będzie gotowy do jazdy?
Są spore szanse, że wystąpi. Myślę a zarazem mam nadzieję, że będzie gotowy do rywalizacji. Zdajemy sobie sprawę, że on musi wyleczyć ten uraz do końca i nie zamierzamy go w takich okolicznościach zbyt mocno eksploatować.
Nie obyło się bez kontrowersji. Wielu kibiców nie zgadzało się z wykluczeniem Mateja Zagara.
Ja również. Według mnie sędzia popełnił błąd. Oczywiście to moja, subiektywna opinia. Arbiter zdecydował się na taki, a nie inny krok, ale uważam, że to nie było właściwe rozwiązanie. To samo tyczy się zdarzenia z 11 wyścigu, w którym upadł Daniel Jeleniewski. Nie rozumiem, dlaczego Rasmus Jensen nie został wykluczony. Był kontakt, Duńczyk poszerzał znacznie tor jazdy. Nasz zawodnik nie miał dokąd uciec. Tymczasem zapadła decyzja, że jedziemy w czterech. Trzeba wziąć także pod uwagę okoliczności, bo przecież wtedy na prowadzeniu jechał Oleg Michaiłow. Jakby Daniel do niego dojechał, wyszlibyśmy na 5:1. Potem w powtórce sytuacja zmieniła się jak w kalejdoskopie i skończyło się 1:5. Oczywiście ja nie chcę tłumaczyć w ten sposób porażki, ale na pewno to również się do niej przyczyniło.
Ostatnie trzy spotkania w wykonaniu Kennetha Bjerre nie były już tak rewelacyjne jak wcześniejsze. Lider Polonii nie zdobył ani jednej trójki w zawodach.
Zgadza się i my również to widzimy. To jest sport i niestety nie da się w każdym meczu jechać na 14 – 15 punktów. Czasami przychodzi kryzys. Myślę, że w przypadku Kennetha on jest chwilowy. Miał trzy trochę gorsze spotkania, ale nie należy wyciągać pochopnych wniosków. To nie jest tak, że on zawalił spotkanie. Zgromadził 8 punktów z dwoma bonusami. Jak na wyjazd, był to całkiem solidny występ. Głęboko wierzę, że w rewanżu wróci na swój bardzo wysoki poziom.
Słyszałem głosy, jakoby Polonia zlekceważyła rywala, nie desygnując do boju Bartosza Nowaka w wyścigu dziesiątym. Regulamin jednak tego zabrania...
Dobrze, że pan redaktor poruszył ten wątek, bo także obiły mi się o uszy takie zarzuty. Niestety, mieliśmy związane ręce. Bartek Nowak mógł zastąpić każdego z juniorów tylko raz. Skorzystaliśmy z tej opcji w czwartym biegu, a potem zwyczajnie nie można już było tego zrobić.
W ćwierćfinałach gra toczy się także o rozstawienie. Wielki krok w jego stronę zrobiła ekipa Cellfast Wilków Krosno.
Myślę, że w takich okolicznościach rozstawienie definitywnie nam uciekło. To sprawia, że nie jest już ważne, jaką różnicą punktową pokonamy ekipę z Gdańska. Może to być dziesięć punktów, dwadzieścia, ale to raczej nic nie da. I tak zajmiemy co najwyżej drugie lub trzecie miejsce. Zmierzymy się więc w półfinale ze zwycięzcą dwumeczu Orzeł - Falubaz. Oczywiście rozmawiamy teoretycznie, my też musimy postawić kolejny krok i wygrać swoje spotkanie. Do awansu potrzebujemy 47 punktów.
W tym miejscu nie do końca się z panem zgadzam. Trans MF Landshut Devils pokazało w rundzie zasadniczej, że potrafi jeździć w Krośnie.
Piękno sportu polega na tym, że jest nieprzewidywalny. Rozważamy najbardziej prawdopodobne opcje. Oczywiście nie twierdzę, że należy z góry skazywać drużynę z Niemiec na pożarcie. Przeciwnie, Bawarczycy są w stanie zdobyć w Krośnie więcej punktów niż u siebie, ale o to będzie im niezwykle trudno. Widać, że Wilki są w tej chwili zdeterminowane.
To oznacza, że mogą być trudniejszym rywalem niż Falubaz Zielona Góra lub Orzeł Łódź?
Myślę, że tak. Stelmet Falubaz Zielona Góra ma swoje problemy, o czym wszyscy wiedzą. Wieści, które ostatnio dochodzą z Zielonej Góry, nie są optymistyczne dla fanów tamtejszej drużyny. Podobno wielu zawodników dogadało się już z innymi klubami. Oczywiście to nadal mocna drużyna, więc na pewno stać ją, żeby odrobić straty z Łodzi. Z drugiej strony wcale nie odbierałbym szans H.Skrzydlewska Orłowi na obronę zaliczki z domowego toru. W tej konfrontacji karty nie zostały jeszcze rozdane, będzie z pewnością bardzo ciekawie. Wracając do pytania, myślę, że w danej chwili zespół z Podkarpacia jest bardziej wyrównany, a jego siła rażenia jest większa.
Mam wrażenie, że kibice Polonii przeszli w Gdańsku samych siebie.
Bardzo chcieliśmy, żeby żużel w Bydgoszczy się odrodził i wrócił do dawnych lat świetności, co mówiłem panu redaktorowi w poprzedniej rozmowie. Cieszę się, że jest to na dobrej drodze. Wsparcie fanów nas niosło. Czuliśmy je na obchodzie toru, w trakcie meczu i po jego zakończeniu. Zawodnicy do mnie przychodzili i byli pod ogromnym wrażeniem dopingu bydgoskich kibiców. A skoro podjęliśmy wątek bydgoskich kibiców, na koniec naszej rozmowy chciałbym do nich zaapelować. Potrzebujemy waszego wsparcia. Przyjdźcie w piątek na Sportową 2. Wasz doping jest bardzo potrzebny, zagrzewa nas do walki. Musimy odrobić straty z Gdańska i wy możecie w tym pomóc. Wszystkie ręce na pokład, jedziemy razem o awans.
Rozmawiał Bogumił Burczyk, WP SportoweFakty
Zobacz także:
- Mariusz Staszewski po meczu w Grudziądzu: Nastawialiśmy się na inny wynik, decyzji sędziego jednak nie cofniemy
- Norbert Krakowiak szczery po ostatnim meczu: Być może nie zasłużyliśmy na play-offy