Wędrówkę po narciarskich miasteczkach rozpoczynamy od oddalonej od Polski o niezliczoną ilość kroków Ałma-Aty. Miejscowość ta jest niewątpliwie dumą i chlubą całego Kazachstanu, a znajduje się tuż przy granicy z Kirgistanem. Warto zatem na chwilę zboczyć z tematu i wspomnieć o Dimitriju Czwykowie - jedynym reprezentancie tego drugiego kraju w skokach na "deskach". Czwykowa często można było zaobserwować podczas zawodów Pucharu Świata, ale wszystkie jego próby zakwalifikowania się do finałowej "30" zakończyły się ostatecznie fiaskiem. Znacznie lepiej poszło mu za to na igrzyskach. Tylko raz, bo w 1998 roku w Nagano dopiął swego i w głównych zmaganiach na K-90 mógł dwukrotnie poczuć się jak ptak. Nietrudno zgadnąć, że zamknął tabelę z wynikami drugiej serii. Mimo to jedenastego lutego w Japonii zdołał wyprzedzić nie tylko przeszłych, jak Norweg Espen Bredesen, ale i przyszłych wirtuozów "latania", czyli Roara Ljoekelsoeya, Simona Ammanna, Petera Zontę, a nawet przeżywającego wówczas chwilowy kryzys formy Adama Małysza.
Powróćmy już do byłej stolicy Kazachstanu. Co ciekawe - jej nazwa w tłumaczeniu na język polski brzmi "Ojciec jabłek". Miasto rozwinęło się w naprawdę szybkim tempie. Tak szybkim, że ubiegało się do niedawna o organizację igrzysk 2014. Jak się potem okazało - azjatycka kandydatura przepadła na samym początku, a batalię o najważniejszą sportową imprezę wygrało rosyjskie Soczi. Ałma-Ata nie musiała jednak długo czekać na skoczków zza granicy. We wrześniu 2010 miało tam miejsce otwarcie nowoczesnego kompleksu robiących naprawdę niemałe wrażenie obiektów HS 106 i HS 140. Wtedy też rozegrano letni Puchar Kontynentalny, gdzie świetny start odnotowali biało-czerwoni, a sobotnie i niedzielne zawody padły łupem Kamila Stocha. Podopieczny Łukasza Kruczka szybował tam niezwykle daleko, bo na 140,5m oraz 106m, ustanawiając tym samym rekordy obu skoczni. Sześć miesięcy temu do narciarskiego miasteczka można było przyjechać na Zimowe Igrzyska Azjatyckie, a te zakończyły się między innymi niespodziewanym sukcesem reprezentanta gospodarzy - Jewgienija Lewkina z miejscowego klubu CSKA. Budowa kazachskiego kompleksu zajęła trzy lata. Oprócz większych obiektów są również trzy skocznie dla juniorów od najmniejszej K-15 przez K-30 do "czterdziestki piątki".
To nie wszystko. Pod koniec sierpnia w Kazachstanie pojawiła się bowiem ścisła światowa czołówka, a to za sprawą pierwszej ligi na igelicie. Jakby tego było mało - konkurs letniej Grand Prix rozegrano tam przy świetle jupiterów. Wyniki zmagań dość nieoczekiwane - na "Gorney Gigant" najlepsi okazali się Słoweńcy: Jurij Tepes przed Jure Sinkovcem. Na starcie zabrakło jednak wielu gwiazd z reprezentacją Austrii na czele.
Ałma-Ata w obiektywie: