Trudny czas Natalii Maliszewskiej rozpoczął się podczas igrzysk olimpijskich w Pekinie. Wielokrotna medalistka mistrzostw świata i Europy w short tracku otrzymała pozytywny wynik testu na koronawirusa. Konsekwencją było niedopuszczenie jej do rywalizacji.
Niecałe dwa lata później, Polka została zawieszona na 14 miesięcy przez Światową Agencję Antydopingową (WADA) za złamanie przepisów antydopingowych. Zawodniczka Juvenii Białystok trzykrotnie błędnie podała swoje dane pobytowe.
W rozmowie z "Przeglądem Sportowym Onet", Natalia Maliszewska stwierdziła, iż te właśnie sytuacje spowodowały u niej mentalny "dołek". Obecnie czuje się lepiej, ale w wyjściu z kryzysu pomogli jej specjaliści.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Przyszedł na konferencję z pupilem. Miał ważny powód
Szczególnie po wspomnianej imprezie czterolecia w Pekinie. - Za mną także godziny przepracowane z terapeutą, nie ma co ukrywać. Po igrzyskach dotknęłam dna. Często jest tak, że człowiek potrzebuje pomocy, ale nie zdaje sobie z tego sprawy - powiedziała.
- Ja to wiedziałam, czułam, że w pewnym momencie zaczyna mi brakować kontroli nad ciałem i myślami. Od razu mówiłam do swojej siostry, że potrzebuję pomocy. Wiedziałam, że jest szansa na to, abym z tego wyszła, ale bez pomocy działoby się to dużo większym kosztem, więc od razu zaczęłam terapię - dodała.
Polska zawodniczka liczy, że kolejne igrzyska olimpijskie, które odbędą się w 2026 roku, będą dla niej udane. Jedzie tam bowiem z jasnym celem - zdobyć medal. Droga do powrotu do najwyższej formy jest jednak długa.
- Wiem, że umiem się ścigać, ale potrzebuję czasu, żeby się rozkręcić. Czuję, że ludzie wokół mnie są bardzo życzliwi, spokojni, wiedzą, ile pracy włożyłam, by wrócić, tu gdzie byłam. To, ile przejechałam kółek, powoduje, że trenerzy nie cisną, żebym od razu wróciła na podium. To jest proces. Myślę, że optymalna forma przyjdzie w drugiej połowie sezonu. Jeśli mam rację, to też lepsze będą kolejne przygotowania, te do sezonu olimpijskiego - podsumowała.