Apoloniusz Tajner dostał się do Sejmu. "Widziałem w ludziach determinację"

PAP / Zbigniew Meissner / Na zdjęciu: Apoloniusz Tajner
PAP / Zbigniew Meissner / Na zdjęciu: Apoloniusz Tajner

- Liczyłem na 10-12 tysięcy głosów, a dostałem ich ponad 20 tysięcy. Cieszę się z tak dużego społecznego zaufania - mówi Apoloniusz Tajner. Były prezes PZN w niedzielnych wyborach parlamentarnych uzyskał mandat poselski.

W tym artykule dowiesz się o:

Wieloletni sternik Polskiego Związku Narciarskiego, a wcześniej trener skoków narciarskich, współtwórca wielkich sukcesów Adama Małysza, startował do Sejmu z list Koalicji Obywatelskiej jako kandydat bezpartyjny. O miejsce w parlamencie walczył w okręgu wyborczym numer 27, obejmującym Bielsko-Białą i okoliczne powiaty.

Trzeci na bielskiej liście KO Tajner otrzymał 20 748 głosów, co okazało się wystarczającą liczbą, by uzyskać poselski mandat (trzeci najlepszy wynik na liście KO, szósty najlepszy w całym okręgu).

Grzegorz Wojnarowski, WP SportoweFakty: Ile razy odwiedzał pan w poniedziałek stronę internetową PKW?

Apoloniusz Tajner, były prezes Polskiego Związku Narciarskiego, poseł-elekt na Sejm X kadencji: Zaglądałem na nią cały czas, zapewne tak jak wszyscy. Byłem ciekawy, jak rozwija się sytuacja.

Bardziej interesował pana indywidualny wynik czy ogólny rozkład głosów?

Mój wynik śledziła Izabela, moja żona, która kierowała moją kampanią i robiła to świetnie. Jest doświadczonym marketingowcem i organizatorem, uzyskanie przeze mnie mandatu jest naszym wspólnym sukcesem. Liczyłem na 10-12 tysięcy głosów, a dostałem ich ponad 20 tysięcy. Cieszę się z tak dużego społecznego zaufania. Warto było jeździć po moim okręgu wyborczym, rozmawiać z ludźmi. Moje odczucia z tych spotkań potwierdziły się w wyborach.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: akcja-marzenie! Mbappe dostał brawa od kolegi

Jakie to były odczucia?

Spośród osób, z którymi spotkałem się w czasie kampanii jakieś 60-70 procent sygnalizowało lub otwarcie mówiło, że potrzebna jest zmiana.

Czekając na wynik wyborów, stresował się pan bardziej niż wtedy, kiedy jako trener Adama Małysza czekał pan na jego najważniejsze skoki?

Nie czułem stresu. Do zadania wyborczego podchodziłem tak, jak do zadania sportowego i tak jak do zadań, które miałem jako prezes Polskiego Związku Narciarskiego - starałem się wykonać je najlepiej jak potrafiłem, żeby nie mieć do siebie pretensji, że coś zaniedbałem i przez to nie udało się osiągnąć pożądanego efektu. Zrobiłem tyle, ile mogłem zrobić, więc na wyniki czekałem ze spokojem. Tym bardziej, że nie wystartowałem w wyborach dlatego, że musiałem. Chciałem po prostu zademonstrować obywatelską postawę i upublicznić moje stanowisko, które jest takie, że zmiany są konieczne. Gdybyśmy przez kolejne cztery lata szli w kierunku, który wytyczyły partia rządząca i rząd, byłoby to moim zdaniem niebezpieczne dla Polski. Cieszę się, że nastąpi zmiana.

Jest pan usatysfakcjonowany wynikiem opozycji? Czy może liczył pan na trochę więcej mandatów albo obawiał się pan, że będzie ich mniej?

Jeśli chodzi o frekwencję, to na bazie rozmów, które odbyłem w czasie kampanii, przewidywałem, że będzie bardzo wysoka. Widziałem w ludziach, że czekają na te wybory i są zdeterminowani, by wziąć w nich udział. Stawiałem na 70-75 procentową frekwencję. A jeżeli chodzi o wynik głosowania, spodziewałem się wygranej opozycji.

Nawiązując do skoków narciarskich, można powiedzieć, że w przypadku opozycji te wybory były konkursem drużynowym?

Zdecydowanie tak. Po stronie opozycyjnej była duża konsolidacja i mobilizacja. Bardzo mnie to cieszyło. Sport nauczył mnie, że nawet jeśli ma się jednego wybijającego się zawodnika, do sukcesu potrzebny mu jest silny, zgodny zespół.

Kogo widziałby pan teraz w roli lidera tego zespołu? W roli premiera?

Donalda Tuska. To lider całej opozycji i osoba, która gwarantuje korzystne dla Polski zmiany.

Pana praca w parlamencie, ze względu na pana dużą rozpoznawalność, będzie zapewne bardzo uważnie śledzona. Czym chce się pan wykazać jako poseł?

Przede wszystkim chcę działać w sejmowej komisji sportu. Chciałbym się skupić na sporcie dzieci i młodzieży, na udoskonaleniu systemu, który mamy w tym sporcie. Skieruję uwagę na działalność małych klubów, które są na garnuszku samorządów. Samorządy mają teraz kłopoty finansowe, co przenosi się na jakość szkolenia dzieci i młodzieży. A przecież te niewielkie kluby często dostarczają zawodników do kadr narodowych. Trzeba je wzmocnić.

Zamierzam też udzielać się w sejmowej komisji dotyczącej samorządów, pracować nad wzmocnieniem ich roli, przywróceniem im pełnej samorządności i doprowadzeniem do sprawiedliwości w podziale środków. Chciałbym też działać na rzecz wzmocnienia średniej i drobnej przedsiębiorczości.

Zgłosi pan swoją kandydaturę na ministra sportu w nowym rządzie?

Do tej pory nie zgłosiłem, ani też nie otrzymałem takiej propozycji.

A gdyby ją pan dostał, rozważyłby pan?

Dostanę, to rozważę. Nie chce gdybać.

Rozmawiał Grzegorz Wojnarowski, dziennikarz WP SportoweFakty

Czytaj także:
Były mistrz Polski wraca do Sejmu. Żużel będzie miał swoich przedstawicieli
Senator złożył ważną obietnicę. Chodzi o Motor Lublin

Źródło artykułu: WP SportoweFakty