Przez lata jedną z najbardziej rozpoznawalnych włoskich tenisistek była Camila Giorgi. Dotarła ona nawet do ćwierćfinału Wimbledonu w 2018 roku. W ostatnim czasie stała się jednak bohaterką wielu skandali.
Swój ostatni mecz Giorgi rozegrała w marcu tego roku z Igą Świątek. Włoszka przegrała w drugiej rundzie turnieju w Miami 1:6, 1:6 i... słuch po niej zaginął. 7 maja organizacja ITIA, zajmująca się uczciwością w tenisie, poinformowała, że zakończyła karierę. Zrobiła to całkowicie bez rozgłosu, nie poinformowała nawet o tym swoich fanów w mediach społecznościowych.
To jednak nie koniec szokujących informacji. Okazuje się, że włoska tenisistka ma problemy z prawem. Przyglądają się jej organy ścigania, a powodem są niezapłacone podatki. Chodzi o kwotę pół miliona euro.
ZOBACZ WIDEO: Czerkawski po karierze miał mnóstwo zajęć. Teraz zdradza, kim jest dziś
Teraz na jaw wychodzą nowe fakty. Okazało się, że Giorgi okradła willę, w której mieszkała, niedaleko Calenzano w Toskanii. Miała zabrać z niej perskie dywany, zabytkowe meble, w tym stół, który miał ważyć pół tony. Mało tego, właściciel mówi, że zawodniczka nie zapłaciła czynszu za pół roku.
- Te przedmioty to część żyja mojego i mojej matki - żali się właściciel w "La Repubblica". Straty oszacował na kwotę 50-100 tysięcy euro.
Według właściciela kilka miesięcy temu sąsiad zaalarmował go, że pod willą pojawiło się kilka vanów. - Kiedy przyjechałem, nikogo już nie było i dom był w połowie pusty. (...) W ogrodzie były kawałki mebli i kupka dywanów. Po prostu chyba już zapełnili ciężarówki i nie mieli gdzie ich włożyć - opowiada mężczyzna.
Mężczyzna miał napisać do Sergio Giorgiego, który jest ojcem tenisistki, by oddał mu jego życzy. Ten odpisał mu, że są to przedmioty małowartościowe.
Czytaj więcej:
Urodzinowa porażka pogromcy Huberta Hurkacza. Chile będzie mieć reprezentanta w finale