Po triumfie w Rolandzie Garrosie Rafael Nadal postawił pod znakiem zapytania występ w Wimbledonie. Swój udział w The Championships uzależnił od rezultatu zabiegu kontuzjowanej stopy. Hiszpan poddał się innowacyjnej metodzie leczenia, która dała skutek, bo ostatecznie zagra w Londynie.
Podczas konferencji prasowej Nadal z radością opowiadał o efektach zabiegu. - To oczywiste, że jestem tutaj, bo sprawy mają się dobrze. Jestem bardzo zadowolony z tego, jak to się potoczyło - mówił, cytowany przez puntodebreak.com.
- Po pierwsze - mogę normalnie chodzić. Kiedy się budzę, nie mam bólu, który odczuwałem przez ostatnie półtora roku. Po drugie - mogę normalnie trenować. Moje ogólne odczucia są dobre i pozytywne - wyjawił.
ZOBACZ WIDEO: Prawdziwa magia! Zobacz, co zrobił reprezentant Polski
- Oczywiście, leczenie, któremu się poddałem, nie usunęło mojej kontuzji. Ale złagodziło dolegliwości i to był główny cel. Czuję się teraz szczęśliwy, bo odczuwanie tak dużego bólu, że nie możesz grać w tenisa, jest bardzo trudne - podkreślił.
Majorkanin w tym sezonie wygrał Australian Open i Rolanda Garrosa, dzięki czemu z 22 tytułami wielkoszlemowymi objął samodzielne prowadzenie w klasyfikacji wszech czasów. Przystępując do Wimbledonu, podtrzymał możliwość skompletowania Klasycznego Wielkiego Szlema, czyli triumfu we wszystkich turniejach tej rangi w jednym roku. Jednak zapewnił, że o tym nie myśli.
- To przeszłość, a życie i sport mijają szybko i nie ma czasu na rozmyślanie o tym, co się wydarzyło. Pod względem wyników na korcie mam za sobą niesamowite pół roku. Ale teraz nadszedł czas, by iść do przodu. Najważniejsze jest to, że mogę czerpać radość z codziennej pracy i gry w tenisa - stwierdził.
Nadal, mistrz Wimbledonu z lat 2008 i 2010, rywalizację w tegorocznej edycji rozpocznie we wtorek od meczu z Francisco Cerundolo. - Zawsze, gdy wychodzisz na kort, możesz wygrać lub przegrać. Ja staram się kontynuować swoją pracę i znaleźć pozytywne odczucia, by od początku turnieju być konkurencyjnym - powiedział.
Koronawirus ciągle niebezpieczny. Były finalista Wimbledonu musiał się wycofać