W Polsce jest na to moda. "Jesteśmy na ustach całego świata"

Materiały prasowe / Rafał Oleksiewicz / Łukasz Turlej, sekretarz generalny FIDE
Materiały prasowe / Rafał Oleksiewicz / Łukasz Turlej, sekretarz generalny FIDE

- W innych krajach turnieje na 600 osób robią wrażenie, w Polsce to już standard - mówi Łukasz Turlej, sekretarz generalny Międzynarodowej Federacji Szachowej. I ujawnia przyczyny wzrostu popularności tej dyscypliny sportu.

W tym artykule dowiesz się o:

Nie ma żadnej wątpliwości - od kilku lat szachy przeżywają złoty okres w nowożytnej historii. Zainteresowanie tą dyscypliną sportu jest ogromne, jej popularność wzrosła na całym globie, także w Polsce. Jeśli wierzyć fachowcom, jesteśmy jednym z najważniejszych krajów na szachowej mapie świata.

Skąd tak nagły rozwój? Ile wspólnego ze wzrostem popularności miał serial Netflixa? Jak wielkie znaczenie dla tej dyscypliny w Polsce ma Jan-Krzysztof Duda i ile pracy kosztuje sprowadzenie do Polski takich postaci jak Garri Kasparow?

Z okazji Międzynarodowego Dnia Szachów, który obchodzi się 20 lipca, między innymi o to zapytaliśmy Łukasza Turleja, sekretarza generalnego Międzynarodowej Federacji Szachowej (FIDE), ambasadora szachów w Polsce.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co za widok! Tak medytuje gwiazda futbolu

- Ostatnie lata to niesamowity rozwój. Wpływ na to miała także pandemia, podczas której bardzo wrosło zainteresowanie wszelkimi grami - zapewnia w rozmowie z WP SportoweFakty. - Szachy także wróciły do łask, widzimy to wyraźnie po liczbach uczestników partii, każdego dnia na świecie rozgrywane są takich miliony w internecie, z kolei podczas tegorocznej szachowej olimpiady w Budapeszcie weźmie udział aż 180 krajów. To mówi wszystko.

W 2020 roku furorę na całym świecie zrobił serial wyprodukowany przez platformę Netflix pod tytułem "Gambit królowej", z Anyą Taylor-Joy w roli głównej a także z polskim aktorem Marcinem Dorocińskim. Historia Beth Harmon podbiła serca widzów, produkcja pobiła rekordy oglądalności, osiągając aż 62 miliony wyświetleń w ciągu 28 dni od premiery.

Turlej nie ma wątpliwości, że serial ma bardzo duży udział w renesansie szachów na całym świecie. I przekonuje, co do tego doprowadziło.

- Przez lata powstało wprawdzie wiele seriali i filmów z szachami w tle, jednak chyba żaden nie był tak przystępny dla osób niezwiązanych z tą dyscypliną sportu - tłumaczy. - Wszyscy doświadczyliśmy i nadal doświadczamy pytań na temat serialu. W wielu krajach podstawa piramidy już była, bo szachy były obecne w szkołach, domach kultury, czyli na poziomie centralnym. Jednak dzięki serialowi zmieniło się postrzeganie tej gry, inaczej odbierane są też sukcesy.

- Dzieci wygrywające turnieje są traktowane jak gwiazdy. Przykładem było wideo z Kubą Seemanem, który po powrocie ze zwycięskich mistrzostw świata u-16 miał dosłownie przemarsz zwycięzcy w szkole. Wideo stało się viralem, miało miliony wyświetleń.

Nasz rozmówca jest dumny, że jego dyscyplina sportu stała się tak popularna w Polsce. Zainteresowanie turniejami przechodzi wszelkie pojęcie, a liczby wymieniane przez sekretarza generalnego FIDE muszą robić wrażenie.

- Polska jest bez wątpienia jednym z najsilniejszych szachowo krajów. W innych krajach turnieje na 600 osób robią wrażenie, u nas to już standard. Mamy kilka wielkich wydarzeń każdego roku, w których rywalizują tysiące zawodników. Stolicą są chyba Katowice, ale mamy też zawody w Hali Stulecia we Wrocławiu czy na Torwarze w Warszawie - wylicza Turlej.

- Bardzo ważne, że mamy silną ligę krajową, a do tego pojawiają się u nas światowe gwiazdy. Trzeba tu wyróżnić SuperBet Grandchess Tour, podczas którego rywalizowali m.in. Magnus Carlsen, Jan Krzysztof Duda, a ambasadorem jest Garii Kasparow. Dzięki temu Polska jest na ustach całego świata, szachy szybkie i błyskawiczne są też łatwiejsze do zrozumienia przez kibiców.

Na zdjęciu: Łukasz Turlej
Na zdjęciu: Łukasz Turlej

Właśnie organizacje turniejów, z takimi gwiazdami jak wielokrotny mistrz świata Magnus Carlsen, miały wielki wpływ na popularyzację tej dyscypliny w naszym kraju. Jak trudno nakłonić arcymistrzów do przyjazdu do Polski?

Turlej: - Odpowiedź można podzielić na dwa etapy. Jeśli chcemy zorganizować choćby mistrzostwa świata, to potrzeba wiele pracy żeby znaleźć inwestorów, bo potem łatwiej zaprosić czołowych zawodników. Natomiast jeśli chodzi o imprezy komercyjne to dochodzi kwestia poziomu. Nie wygląda to tak, że wysyłamy e-maila z propozycją pieniędzy i nagle przyjedzie taki Carlsen. Trzeba zbudować otoczkę, która u nas już jest. Są przepiękne obrazki znane z innych dyscyplin, gdy po 200 osób czeka na autografy gwiazd. To już staje się u nas standardem.

Według Turleja nasz kraj ma bardzo mocną pozycję w strukturach i w światowej federacji nikt już nie ma wątpliwości, czy organizacja w Polsce największych imprez będzie dobrym pomysłem.

- Przez lata udało się zbudować wizerunek Polski jako kraju szachowego, który potrafi świetnie zorganizować największe wydarzenia i przyciągnąć masę kibiców. Przecież na turnieju w Katowicach było 1400 osób, była to największa tego typu impreza w Europie. Niezwykle się cieszę, że możemy mówić tylko o sukcesach. Idziemy drogą partii szachowej - najpierw jest debiut, potem gra środkowa i końcówka. Gdzie jesteśmy teraz? Moim zdaniem kończymy dobre otwarcie, co najlepsze jeszcze przed nami.

Pandemia, hitowy serial Netflixa, ściąganie szachowych arcymistrzów. Ale to postać Jana-Krzysztofa Dudy w bardzo dużej mierze odpowiada za pozycję gry na liście najbardziej popularnych sportów w Polsce. Mistrz Europy i wicemistrz świata w szachach błyskawicznych jest absolutną gwiazdą, mającą w kraju setki tysięcy fanów.

- Żeby dyscyplina była popularna, potrzebne są gwiazdy. Mamy wielu świetnych graczy, ale bardzo istotny jest ten jeden, który jest w stanie wygrać z każdym na świecie. Jan-Krzysztof Duda to fantastyczny zawodnik, nie wzbudzający żadnych negatywnych skojarzeń, budujący masowe zainteresowanie szachami w Polsce. To bezapelacyjnie nasz motor napędowy i osoba, dzięki której ludzie zaczęli włączać transmisje.

Co warte podkreślenia, polskie szachy nie kończą się na jednym zawodniku. W światowej czołówce mamy choćby Radosława Wojtaszka, na horyzoncie pojawiają się też młodzi gracze, już osiągające ogromne sukcesy w swoich kategoriach wiekowych.

Mamy młodych zawodników, które posiadają bardzo poważne papiery na dojście do najwyższego poziomu. Jestem z Katowic, ale nie tylko dlatego muszę wymienić Kubę Seemana i 17-letniego Janka Klimkowskiego. Chcemy inwestować w ich rozwój, znajdować dla nich najlepsze turnieje, by uczyli się od arcymistrzów. Tylko wtedy możemy myśleć, by poszli w ślady Dudy - zapewnia nasz ekspert.

Czy skoro szachy rozwijają się tak prężnie na całym świecie, istnieje możliwość by stały się dyscypliną olimpijską? Odpowiedź nie jest taka prosta. Łukasz Turlej widzi w tym oczywiście wielkie korzyści, jednak przedstawia bardzo interesujące spojrzenie federacji FIDE.

Przypomnijmy, że przed rokiem szachy błyskawiczne pojawiły się podczas Igrzysk Europejskich.

- Szachy na Igrzyskach Europejskich okazały się wielkim sukcesem medialnym, choć były tylko turniejem towarzyszącym. Trzeba jednak pamiętać, że mamy swoją olimpiadę, która w tym roku odbędzie się we wrześniu w Budapeszcie. Weźmie w nich udział około 4000 zawodników ze 180 krajów, więc chcielibyśmy zachować wyjątkowość tego wydarzenia. Z drugiej strony status sportu olimpijskiego byłby bardzo przydatny. Są już zresztą obecne na igrzyskach w kategorii e-sportu - podsumowuje.

Tomasz Skrzypczyński, WP SportoweFakty

Źródło artykułu: WP SportoweFakty