Jan Błachowicz, po półtorarocznej przerwie spowodowanej problemami zdrowotnymi, powrócił do oktagonu podczas gali UFC Fight Night 255 w Londynie. Jego przeciwnikiem był Carlos Ulberg. Walka była wyrównana, jednak sędziowie jednogłośnie przyznali zwycięstwo Nowozelandczykowi.
Decyzja sędziów była kluczowa, ponieważ walka była bardzo wyrównana. Ostatecznie wszyscy trzej arbitrzy przyznali zwycięstwo Ulbergowi stosunkiem punktów 29-28. Punktacja poszczególnych rund różniła się między sędziami, co podkreślało zaciętość pojedynku.
ZOBACZ WIDEO: Aida Bella zrobiła karierę poza sportem. "Prawdziwe zderzenie z biznesem"
Po walce nie brakowało głosów, że to nie Ulberg, a Błachowicz powinien zostać wskazany jako zwycięzca. Portal mmadecisions.com pokazał, że aż 79 proc. kibiców wskazało na Polaka jako faworyta, podczas gdy tylko 19,8 proc. uznało wyższość Nowozelandczyka (więcej TUTAJ).
Teraz do kontrowersji sędziowskich odniósł się sam Błachowicz. Polski zawodnik zamieścił w mediach społecznościowych wpis.
"Kolejne kontrowersje na koncie, jak się okazuje podejście do ciosów znaczących odbiega od faktycznego znaczenia. Werdykt pozostawiam do dyskusji. To co działo się na trybunach po jego ogłoszeniu, to co się dzieje aktualnie w internecie, jest dosyć wymowne. Za co dziękuję, ale werdykt poszedł w świat i niestety pozostanie w moim rekordzie" - czytamy.
"Idziemy dalej, idziemy po więcej. Wasze wsparcie było i jest wielkie, a to wyjście na długo zapamiętam" - podsumował.