Jake Paul vs. Mike Tyson to dopiero początek. Netflix ma mocarne plany

Twitter / netflix / Na zdjęciu: Mike Tyson i Jake Paul
Twitter / netflix / Na zdjęciu: Mike Tyson i Jake Paul

Wygląda na to, że Netflix ma coraz większe ambicje związane z rynkiem transmisji sportowych. Lipcowa gala z udziałem Jake'a Paula i Mike'a Tysona to dopiero początek. Czy gigant ma szanse na sukces? A może podzieli los Viaplay i DAZN?

Przez lata Netflix kojarzony był głównie z szeroką gamą filmów, seriali oraz reality show. Od jakiegoś czasu na tej platformie można znaleźć coraz więcej materiałów sportowych. To głównie były seriale dokumentalne czy reality show. Jednak już 20 lipca odbędzie się wydarzenie bez precedensu, ponieważ amerykański gigant streamingu pokaże walkę Jake'a Paula z Mike'em Tysonem. Na karcie walk nie zabraknie również innych ciekawych pojedynków, takich jak starcie mistrzowskie kobiet z udziałem Katie Taylor i Amandy Serrano (więcej TUTAJ).

Sport to nowy cel Netflixa

W ostatnim czasie coraz więcej spekulowało się o większym zaangażowaniu Netflixa w sport. Te doniesienia potwierdziły się podczas czwartkowej konferencji podsumowującej wyniki amerykańskiej spółki za I kwartał 2024 roku. Gigant wówczas pochwalił się przebiciem prognoz rynkowych i rekordową liczbą subskrybentów, która wynosi obecnie niemal 270 mln osób. To pokazuje, o jakiej skali biznesu mówimy.

Zdaniem zarządu potencjał do dalszych wzrostów jest jeszcze bardzo duży. Ich determinantą ma być rozwój spółki na polu streamingu sportowego, a udostępnienie gali z udziałem Jake'a Paula i Mike'a Tysona to ma być kamień milowy dla Netflixa. Co ważne, władze amerykańskiego giganta podkreślają, że na ten moment nie mają zamiaru walczyć o prawa do najpopularniejszych rozgrywek sportowych na świecie. Natomiast chcą skupiać się na pojedynczych wydarzeniach łączących rozrywkę i sport, które mają duży potencjał sprzedażowy.

Czy wejście Netflixa na rynek sportowy będzie dla platformy prawdziwym "game changerem"? Zapytaliśmy o to eksperta od amerykańskiego rynku giełdowego. - Netflix jak na razie prezentuje strategię rozwoju bardziej przypominającą ewolucję niż rewolucję. Spółka działa w branży rozrywkowej, co sprawia, że konkuruje o uwagę swoich widzów z najróżniejszymi środkami przekazu: od social mediów, przez tradycyjną telewizję po oczywiście inne platformy streamingowe. W tym ujęciu wejście do świata sportu wydaje się dobrym krokiem w kierunku zdywersyfikowania oferowanego contentu, co w dzisiejszych czasach i przy dzisiejszym poziomie skupienia widzów jest bardzo istotne - tłumaczy Tymoteusz Turski z XTB.

ZOBACZ WIDEO: Marcin Gortat zdradza, w jakim stanie zobaczył tatę. "Tak wygląda życie"

- Nie doszukiwałbym się w tym całkowitego "game changera", który diametralnie odmieni sytuację finansową Netflixa, czy odwróci całkowicie rozłożenie ciężaru działalności spółki. Doszukiwałbym się w tym ruchu raczej rozszerzania horyzontów i chęć przyciągnięcia do siebie zróżnicowanego odbiorcy. Podobnie jak działają obecnie obszary filmów dokumentalnych czy show przygotowywane przez komików. Żaden z tych obszarów nie jest i nie aspiruje do tego by być głównym filarem działalności Netflixa, ale dokłada swoją cegiełkę do różnorodności oferty platformy. A w dzisiejszych czasach różnorodność i szerokość oferty stanowią klucz do przyciągnięcia klientów na dłużej przed ekrany - wskazuje analityk XTB.

Czy Netflix może podzielić los Viaplay?

Pomysł Netflixa na rozszerzenie oferty nie jest w żaden sposób innowacyjny. Duże plany z wejściem na rynek sportowy miało już kilku graczy. W Polsce najbardziej jaskrawe przykłady to Viaplay oraz DAZN. Pierwsza z wymienionych platform weszła na polski rynek z impetem i nabyła prawa do wielu najważniejszych rozgrywek, m.in. piłkarską Bundesligę oraz Premier League czy też gale KSW. Długo to jednak nie trwało, bowiem skandynawska spółka ogłosiła już zmniejszenie skali biznesu i wycofaniu się z części rynków, w tym Polski (więcej TUTAJ).

Nieco podobnie sprawa ma się z DAZN. Jeszcze kilka lat temu ta platforma na polskim rynku skupiała się na pokazywaniu sportów walki i posiadała prawa do wszystkich najważniejszych pojedynków. Te były dostępne dla fanów przy niewielkim abonamencie. Ta sielanka nie trwała długo, bowiem z czasem oferta mocno się przetrzebiła, ceny kilkukrotnie wzrosły, a do tego najważniejsze pojedynki dostępne były za dodatkową opłatą w systemie PPV.

Czy w takim razie istnieje zagrożenie, że Netflix po hucznych zapowiedziach może podzielić los konkurencji? - Myślę, że Netflix wyciąga wnioski z działalności innych platform i w przypadku gal sportowych nie będziemy w najbliższych latach świadkami agresywnego rozszerzania tego segmentu i przejmowania coraz większego udziału rynku. Najprawdopodobniej eventy sportowe będą ograniczać się do pojedynczych wydarzeń, które najbardziej oddziałują na opinię publiczną. Potwierdzeniem takiego scenariusza jest m.in. nastawienie do walki Jake’a Paula z Mike’em Tysonem. Ciężko nazwać to wydarzenie przełomowym momentem w historii sportu. Jego "sportowy" charakter jest bardziej przyćmiony przez rozrywkową naturę wydarzenia. I właśnie wydaje się, że Netflix póki co będzie zmierzał w tę stronę - mówi Tymoteusz Turski.

- Skupienie się na dużych, głośnych i popularnych wydarzeniach rozrywkowych z nutką sportu w tle pozwoli spółce z jednej strony przyciągnąć do siebie fanów szukających emocji sportowych, a z drugiej zapewnić stosunkowo "niski próg wejścia" dla ludzi z zewnątrz. Nie trzeba być fanem boksu, żeby wiedzieć, że Mike Tyson jest legendą tej dyscypliny, a jego powrót do ringu będzie ciekawym wydarzeniem społecznym, który przyciągnie wielu ludzi na co dzień nie zainteresowanych światem sportów walki - tłumaczy ekspert.

Jake Paul i Mike Tyson zbadają rynek

Zdaniem eksperta od amerykańskich spółek, w tym tych technologicznych, kluczowym momentem do dyskusji o kolejnych krokach Netflixa na rynku sportowym będzie właśnie 20 lipca. Gala z kontrowersyjnym, ale za to bardzo głośnym, main eventem pokaże, jak duży potencjał jest w tym rynku.

- Netflix spokojnie podchodzi do perspektyw oferowania nowych doświadczeń swoim widzom i najprawdopodobniej ostrożnie będzie podchodzić do wyboru nowych wydarzeń sportowych do swojej oferty. Priorytetem będzie przede wszystkim popularność i szansa na przyciągnięcie nowych fanów do platformy. W ujęciu całego rynku telewizyjnego Netflix dalej ma przed sobą szerokie pole do rozwoju i jeśli okaże się, że nowy segment zostanie ciepło przyjęty przez fanów, a platforma zyska na tym nowych subskrybentów, możemy się spodziewać kolejnych takich kroków w przyszłości. Choć najprawdopodobniej wprowadzanych miarowo, a nie skokowo - podsumowuje Turski.

Wygląda na to, że na pierwszy rzut rozszerzenia oferty o wydarzenia sportowe będziemy świadkami transmitowania sportów walki. Oprócz wspomnianej gali pięściarskiej niedługo na platformie mają pojawić się gale WWE (Wrestling).

Zobacz także: Gołota wyjawił, co robi na co dzień
Zobacz także: Sceny jak we freakach. Awantura przed walką o pas

Komentarze (0)