Radosław Spiak: Jak zdrowie, zarówno twoje, jak i chłopaków w zespole?
Jarosław Zyskowski: Zdrowie jest, dopisuje. W drużynie wszyscy są zdrowi oprócz rozgrywającego, Jonathana Rouselle’a. Nie wiem, czy będzie grał w najbliższych meczach, ma problem ze ścięgnem Achillesa. Potrzebuje zrobić operację, ale nie wiem, czy będzie ją robił teraz, czy po sezonie. Poza tym w całym sezonie mieliśmy tylko jeden przypadek koronawirusa u Ludde Hakansona, więc trzymamy się.
[b]
W tym sezonie chyba nie było takiego momentu, żeby w waszym zespole ktoś nie był kontuzjowany. Na ile twoim zdaniem te wszystkie urazy wpłynęły na to, że jesteście pod koniec tabeli?[/b]
Trudno powiedzieć. Każdy zespół ma swoje problemy. To zawsze jest wliczone w ryzyko, że jeden-dwóch zawodników jest kontuzjowanych. Ale to prawda – od początku sezonu mieliśmy problemy zdrowotne, był nawet taki moment, kiedy kontuzjowanych było trzech-czterech graczy, i to dosyć ważnych, ale ogólnie jest to ciężki sezon. Nawet kiedy ci kontuzjowani wrócili, jakoś nie ruszyliśmy do przodu. Coś tam się udało wygrać, ale wciąż jesteśmy na przedostatnim miejscu w tabeli. Nie było żadnej większej zmiany ani poprawy.
W takim razie w czym przede wszystkim leży problem?
Gdybyśmy wiedzieli, gdzie jest problem, być może byśmy go naprawili. Liga jest wymagająca i nie ma tutaj łatwych meczów. Nie ma takiej sytuacji, że grasz z leszczami, odbijesz się, poprawią się nastroje i może od tej wygranej zacznie się fala kolejnych. Jestem od grania i chcę robić to, czego oczekuje ode mnie trener. Mamy jeszcze osiem meczów do rozegrania i najważniejsze teraz jest, żebyśmy wygrali jeden-dwa mecze i utrzymali się w lidze. Taki jest cel.
Na przełomie lutego i marca w kilku meczach byłeś poza składem. Jak to odebrałeś?
Było trochę zamieszanie, bo był taki krótki okres, kiedy wszyscy byli zdrowi, było trzynastu do gry, a ja pauzowałem trzy mecze z rzędu. Tak do końca nie wiem, czemu akurat ja i czemu trzy mecze z rzędu, ale później zmieniłem Arnoldasa Kulbokę i grałem kolejne dwa mecze.
W tym tygodniu mamy dwa mecze i na pewno będę grał. Czasami trudno jest zrozumieć niektóre decyzje, ale tak już jest i trzeba być gotowym na wszystko. Jak jestem w składzie, staram się grać na maksa, bo nie wiadomo, jak będzie w kolejnych meczach.
Trener Mumbru nie powiedział ci niczego w stylu: „słuchaj, Jarek, w tym tygodniu będziesz poza składem, bo…” i tutaj jakiś powód?
No właśnie nie do końca. Po prostu przed meczem powiedział mi, że jest dużo ludzi do gry, ciężka sytuacja i tyle. Z drugiej strony gdyby powiedział mi o tym na początku tygodnia, też byłoby to słabe, bo trenowanie ze świadomością, że nie będzie się grało, jest trochę demotywujące.
Powiedziałem trenerowi, że rozumiem, jaka jest sytuacja i że jestem w gotowości. Teraz trochę się zmieniło i kiedy wróciłem, jeden mecz wygraliśmy, drugi przegraliśmy. W czwartek gramy z Unicają, a w sobotę z Fuenlabradą. Dla nas to bardzo ważne mecze.
Biorąc pod uwagę sytuację w tabeli, presja na was rośnie? Przed sezonem chyba mało kto przypuszczał, że Bilbao będzie na przedostatnim miejscu na tym etapie rozgrywek.
Aż takiej presji nie ma, ale wszyscy zdajemy sobie sprawę, jak wygląda sytuacja i gdzie jesteśmy w tabeli. Wiadomo, że tutaj wszyscy by chcieli, żebyśmy się utrzymali, ale znając realia budżetowe, to mamy jeden z najniższych budżetów w lidze, więc trudno oczekiwać, żebyśmy walczyli o playoffy.
Z każdym meczem jest trudniej. Nasi bezpośredni rywale w walce o utrzymanie – Sewilla, Fuenlabrada – powygrywali ostatnio swoje mecze, więc presja narasta z każdym meczem. Jedyny pozytyw jest taki, że z tymi zespołami, które są na końcu tabeli, mamy lepszy bilans w bezpośrednich meczach.
W małych punktach jesteśmy lepsi, więc gdyby na koniec sezonu doszło do sytuacji, że będziemy mieć tyle samo zwycięstw, będziemy wyżej od nich. Najważniejszy mecz jest tak naprawdę w sobotę u nas z Fuenlabradą. To będzie kluczowe spotkanie w walce o utrzymanie.
Zerkacie z niepokojem na tabelę?
Wiadomo, że sprawdzamy, jak grają rywale, ale nie możemy się na tym skupiać, bo tak czy siak musimy wygrać co najmniej dwa mecze. Jak tego nie zrobimy, nie ma co liczyć, że się utrzymamy.
Jeśli chodzi o europejskie puchary, wasza gra w Lidze Mistrzów też była trochę rozczarowująca w tym sezonie. Na ile to miało przełożenie na postawę w lidze ACB?
Myślę, że jedno nie miało za bardzo wpływu na drugie. Mieliśmy dwa mecze w tygodniu i dla mnie jako zawodnika to było o tyle fajne, że chcę grać jak najwięcej i jak najczęściej, a nie tak jak teraz, kiedy mamy jeden mecz w weekend, a w tej kolejce pauzowaliśmy i zaraz będzie, że czekamy dwa tygodnie, żeby zagrać mecz.
A czy gra w BCL nam przeszkodziła? Inne zespoły hiszpańskie też tam grają i potrafią łączyć obie ligi. Saragossa sezon w Hiszpanii też ma nie do końca udany, ale w Lidze Mistrzów doszła do Final Eight i jakoś jej to nie pomogło, w ACB wciąż ma 10 zwycięstw. To pokazuje, że nie ma takiego prostego przełożenia. Nie ma reguły.
Na ile granie bez kibiców ma wpływ na twoją grę?
Granie bez kibiców jednak przeszkadza, zwłaszcza kiedy nie idzie w końcówkach i zwłaszcza u siebie. Fani wywierają dodatkową presję na sędziów i możesz mieć z tego jakieś korzyści. Zespół taki jak my, który jest w dołku, trochę na tym traci. Słyszałem, że rok temu cała hala była pełna i Bilbao u siebie przegrało tylko dwa mecze. Po to się trenuje, żeby grać przy pełnych trybunach, a nie pustych.
Z perspektywy czasu, w tym waszego miejsca w tabeli, jak oceniasz decyzję o wyjeździe z Polski?
Super, jestem bardzo zadowolony. Celem chyba każdego koszykarza jest granie na najwyższym poziomie, a liga ACB to najwyższy możliwy poziom w Europie. Fajnie zobaczyć, jak to wygląda. Jest zupełnie inna gra, inne tempo, inna intensywność niż te, z którymi miałem do tej pory do czynienia – czy to w lidze VTB, czy polskiej lidze.
Rywalizuję z drużynami na najwyższym poziomie. Gran Canaria dotarła do półfinału EuroCup, a w lidze hiszpańskiej jeszcze niedawno była na 12. miejscu – to najlepiej świadczy o tym, jaki jest poziom tej ligi. Ogólnie jest bardzo fajnie, ale wiadomo, że chciałoby się lepiej. Nie sądziłem, że będziemy walczyć o utrzymanie.
Indywidualnie początek miałem fajny, teraz jest różnie, ale jest jeszcze 8 meczów przede mną, więc w końcówce trzeba wycisnąć, ile się da, żeby pozostawić po sobie dobre wrażenie. Ale najważniejsze i tak jest to, żebyśmy się utrzymali. Jeśli to się nie uda, sezon nie będzie do końca udany.
Coś cię zaskoczyło w lidze ACB pod względem koszykarskim?
Zaskoczyło mnie to, że absolutnie nie ma słabych zespołów. Nawet ostatnie w tabeli San Sebastian pokonało ostatnio euroligową Valencię. No i nie ma drużyn, które nie bronią. Na przykład w lidze VTB jest czołówka, gdzie są euroligowe drużyny, a od połowy tabeli w dół są zespoły nastawione głównie na atak, a nie na obronę. Tutaj nie ma czegoś takiego, tutaj każdy zespół ma swoje zasady, niektórzy bronią na całym boisku i ta wspomniana przeze mnie intensywność jest niesamowita.
Dlatego wszędzie w rotacji jest po 10 graczy albo więcej, bo wszystko jest robione na pełnym sprincie i po chwili zmiana. Innymi słowy – nie ma takich meczów, że jak popatrzysz w terminarz, to wiesz, że sobie pograsz „na lajcie”, łatwo wygrasz i nabijesz sobie statystyki.
A propos ligi VTB – patrząc na wyniki Zastalu Zielona Góra w tym sezonie, nie żałujesz, że nie zostałeś jeszcze na rok? Wygrane z CSKA Moskwa, UNIKS-em czy Chimkami robią wrażenie.
Chciałem wyjechać jak najszybciej i spróbować swoich sił za granicą. Wiadomo, że tamten sezon ze Stelmetem był super, chociaż przerwany przez pandemię, ale nawet się nie zastanawiałem nad wyjazdem. Jak tylko dostałem taką ofertę, od razu ją przyjąłem.
W kontekście najbliższych dwóch meczów, jak sam mówisz bardzo ważnych dla was, nad czym pracujecie przede wszystkim w tym kluczowym momencie sezonu?
Przede wszystkim nad swoją grą. Ćwiczyliśmy obronę strefową, bo rzadko jej używamy. Ponadto obrona pick’n’rolli – z zamianą krycia, bez zamiany krycia. Głównie skupiliśmy się na sobie i na tym, co możemy poprawić w naszej grze, a przypuszczam, że teraz, już te kilka dni przed meczami, będziemy się przygotowywać pod kątem Unicajy i Fuenlabrady, bo gramy praktycznie mecz po meczu. W Maladze gramy w czwartek o 21, a potem u siebie w sobotę o 17, więc nie ma za dużo czasu na odpoczynek.
Masz jakiś kontakt z polskimi graczami w lidze ACB?
Tak, zawsze przed meczami sobie pogadamy ze wszystkimi chłopakami. Poza tym czasami rozmawiam z Tomkiem Gielo na WhatsAppie, ostatnio też Adam Waczyński pisał do mnie z pytaniem, jak wygląda moja sytuacja. Czasami jeśli ja chcę się czegoś dowiedzieć niezwiązanego z koszykówką, pytam ich, bo są tu dłużej ode mnie. Jest wzajemne wsparcie i to jest fajne.
Jak oceniasz Bilbao jako miejsce do życia?
Bardzo fajnie, polecam. Do tego blisko jest San Sebastian, też bardzo fajne miasto, gdzie przyjeżdża dużo turystów. Pod tym kątem jest chyba w top 5 w Hiszpanii. Mam 15 minut do plaży i bardzo mi się tu podoba, aczkolwiek do życia jest to jeden z najdroższych regionów w tym kraju, jeżeli chodzi np. o mieszkania.
Poza tym, co jest ciekawe – praktycznie w całym mieście wprowadzono ograniczenie prędkości do 30 km/h. Uliczki są małe, w centrum co 50-100 metrów są światła, tak że nie za bardzo da się jechać szybciej.
Czyli rozumiem, że chciałbyś zostać na przyszły sezon w Hiszpanii? Czy w ogóle za granicą?
Na pewno tak. Chciałbym jeszcze trochę pograć poza Polską i ewentualnie na stare lata wrócić do kraju, chociaż nigdy nie wiadomo, jak będzie.
Rozmawiał Radosław Spiak
Najbliższa okazja do zobaczenia Jarosława Zyskowskiego w czwartek, 15 kwietnia w Sportklubie. Mecz Unicaja - RETAbet Bilbao Basket na żywo o 21:15.
ZOBACZ WIDEO: Myśli o NBA kuszą! – wywiad z Adamem Waczyńskim