Tegoroczny cykl rozpoczął się… jeszcze w ubiegłym roku zmaganiami w Dubaju. Po nich karuzela SailGP udała się na antypody, konkretnie do Auckland i Sydney, a teraz znów przemierzy tysiące mil, żeby rozstawić się w Los Angeles. Na Zachodnim Wybrzeżu USA zagości zresztą chwilę dłużej, bo już tydzień później odbędą się zmagania w pobliskim San Francisco. Po nich światową czołówkę znów czeka długa podróż, tym razem do Rio de Janeiro, brazylijska runda zaplanowana została jednak dopiero na początek maja.
Zapowiadaliśmy, że w tym sezonie w SailGP będzie ciekawie, ale chyba nawet my nie liczyliśmy, że emocje towarzyszące każdej rundzie będą aż tak olbrzymie. Bo póki co każde zawody to nie tylko zmagania na najwyższym światowym poziomie sportowym, ale też dramaturgia towarzysząca im od pierwszych wyścigów eliminacyjnych po same finały.
Zaczęło się w Dubaju od rundy, w której prym wiedli Nowozelandczycy. „All Blacks” w eliminacjach wygrali wprawdzie tylko jeden wyścig, w finale nie pozostawili jednak złudzeń rywalom, w pokonanym polu zostawiając Brytyjczyków i Amerykanów. Przed własną publicznością, w Auckland, dowodzona przez Pete’a Burlinga załoga również miała chrapkę na miejsce na najwyższym stopniu podium. Musiała jednak obejść się smakiem, ba, nie zdołała nawet zakwalifikować się do finału. W nim ku rozpaczy miejscowych kibiców, najlepsi okazali się odwieczni rywale zza miedzy, Australijczycy, którzy na finiszu nie dali szans Hiszpanom i Brytyjczykom.
Miesiąc później, w kolejnych zawodach, znów to gospodarze celowali w wygraną. I w Sydney wszystko zmierzało po myśli Australijczyków, każdy z wyścigów eliminacyjnych kończyli oni w czołowej trójce, byli zdecydowanie najlepsi w całej stawce i stali się pewniakami do triumfu w całych zawodach. W sporcie nie ma jednak pewniaków, w decydującej rozgrywce miejscowych zjadły nerwy i ostatecznie zakończyli zmagania na trzeciej pozycji, lepsi od nich okazali się Brytyjczycy i Kanadyjczycy.
Żeglarze z Europy, triumfując w Sydney, nie tylko wygrali pierwszą rundę w sezonie, ale też wdrapali się na szczyt klasyfikacji generalnej. Różnice w czołówce są na ten moment, oczywiście, minimalne, zawsze jednak lepiej mieć choćby najmniejszą przewagę niż najmniejszą nawet stratę. A przewaga jest doprawdy iluzoryczna – nad wiceliderem, Australią, trzypunktowa, a nad Hiszpanią i Nową Zelandią – siedmiopunktowa.
W weekend w Los Angeles wszystkie z wyżej wymienionych załóg będą chciały pokusić się o wygraną. Kto ma na nią największe szanse? Na pewno Brytyjczycy, którzy pod wodzą Dylana Fletchera, z powodzeniem nawiązują do swoich najlepszych lat, a także Australijczycy i Nowozelandczycy. Nie można lekceważyć również Duńczyków i wracających do rywalizacji Francuzów, którzy wskutek problemów sprzętowych musieli pauzować w dwóch pierwszych rundach. Błędem byłoby niedocenianie Hiszpanów, którzy przed rokiem okazali się najlepsi na wodach w Los Angeles. Zawodnicy z Półwyspu Iberyjskiego wygrali wówczas, wyprzedzając w finale Duńczyków i Australijczyków.
Plany transmisyjne Sportklubu z SailGP w Los Angeles:
1. dzień – sobota 15 marca, godz. 22:00 (na żywo)
2. dzień – niedziela 16 marca, godz. 22:00 (na żywo)