Obie drużyny z Wysp Kanaryjskich na półmetku rundy zasadniczej plasują się w czołowej ósemce i plan na drugą część rozgrywek mają prosty – nie wypaść z niej i wywalczyć przepustkę do fazy play-off. Na razie znacznie bliżej tego celu są zawodnicy La Laguny, którzy w całym sezonie przegrali do tej pory pięć meczów i zajmują miejsce tuż za ligowym podium. W pięciu poprzednich spotkaniach w Lidze ACB goście niedzielnej potyczki ponieśli zaledwie jedną porażkę, z Realem, dlatego wierzą, że w weekend mogą powalczyć o pełną pulę.
Za ich ewentualnym sukcesem przemawia nie tylko wysoka własna forma, ale również zadyszka, którą złapała ostatnio Gran Canaria. Były zespół AJ Slaughtera w końcówce ubiegłego roku kalendarzowego imponował formą, ostatnio przegrał jednak trzykrotnie w czterech spotkaniach i pozwolił nieco dogonić się grupie pościgowej, której przewodzi… Barcelona. Katalończycy, choć w teorii bić się powinni o jak najwyższe rozstawienie w czwórce, na razie muszą drżeć o to, czy w ogóle znajdą się w gronie drużyn z awansem do play-off.
„Blaugrana” była w katastrofalnym położeniu, zespół wydawał się na rozbity od środka i notował porażkę za porażkę. Ostatnio pojawiły się jednak przebłyski nadziei, a dwie wygrane z rzędu – właśnie z Gran Canarią i Bilbao – pozwalają uwierzyć, choć na chwilę, że sezon jest jeszcze do uratowania. Z potencjałem kadrowym, jakim dysponują Katalończycy, nie mają oni prawa przegrywać seriami ze zdecydowanie niżej notowanymi rywalami, a takowe już im się w bieżących rozgrywkach przytrafiały.
W niedzielę prowadzeni przez Joana Peñarroyę zawodnicy zmierzą się na wyjeździe z UCAM Murcią, która… po słabszych występach ostatnio również nabrała wiatru w żagle i triumfowała w dwóch meczach z rzędu. Drużyna z Murcji to obok Barcelony drugie największe rozczarowanie tego sezonu. W końcu mowa o ubiegłorocznym wicemistrzu Hiszpanii, sensacyjnym, to prawda, ale wciąż wicemistrzu. Od września UCAM w niczym nie przypomina zespołu, który jeszcze kilka miesięcy wcześniej wyrzucał za burtę play-off czołowe drużyny w lidze. I tak naprawdę nadal nie przypomina, choć powoli łapie rytm, który przy dobrych wiatrach może pozwoli przebić się na finiszu rundy zasadniczej do czołowej ósemki.
Ostatnim, choć chronologicznie pierwszym meczem, jaki w weekend widzowie Sportklubu zobaczą z hiszpańskich parkietów, będzie sobotnia konfrontacja Valencii z BAXI Manresą. Miejscowi tydzień temu otwierali jeszcze ligową tabelę, przegrana z Maladze z Unicają kosztowała ich jednak spadek z najwyższego stopnia ligowego podium. Przegrana trochę na własne życzenie, po trzech kwartach podopieczni Pedro Martineza mieli w miarę bezpieczną przewagę, ostatnią odsłonę przegrali jednak 17:31, a całe spotkanie 86:94.
W sobotę już przed własną publicznością Valencia będzie szukała dwóch punktów. I zadania wcale nie będzie miała łatwego, bo przyjdzie jej zmierzyć się z szóstą w tabeli BAXI Manresą, która wygrała cztery ostatnie mecze, a w poprzedniej kolejce zatrzymała w derbach Katalonii rozpędzony Joventutu. Goście w bieżących rozgrywkach prezentują się bardzo dobrze, sprawili już niejedną niespodziankę i wcale nie jest powiedziane, że o kolejną nie będą chcieli pokusić się w weekend w hali wicelidera hiszpańskiej ekstraklasy.
Weekendowe plany transmisyjne Sportklubu z Ligi ACB:
Valencia Basket – BAXI Manresa, sobota 25 stycznia, godz. 18:00 (na żywo)
Dreamland Gran Canaria – La Laguna Tenerife, niedziela 26 stycznia, godz. 13:00 (na żywo)
UCAM Murcia – FC Barcelona, niedziela, 26 stycznia, godz. 20:40 (premiera)
ZOBACZ WIDEO: Myśli o NBA kuszą! – wywiad z Adamem Waczyńskim