Zachwycił w Oberstdorfie, teraz czas na Planicę

Getty Images / Bjorn Reichert/NordicFocus / Na zdjęciu: Ziga Jelar
Getty Images / Bjorn Reichert/NordicFocus / Na zdjęciu: Ziga Jelar

Zawody w Oberstdorfie były dla niego niczym piękny sen, z którego nie chciał się budzić. Aby jednak móc świętować na niemieckim obiekcie, musiał przejść przez bardzo wyboistą drogę.

W tym artykule dowiesz się o:

[tag=60191]

Zigę Jelara[/tag] z pewnością można nazwać odkryciem minionego konkursu w Oberstdorfie. Ostatni weekend lotów był dla 24-latka niezwykły. 19 marca oddał fantastyczne dwa skoki, kończąc zawody na drugim miejscu.

Już w pierwszej serii uzyskał znakomitą odległość, bo dokładnie 232 metry. Tyle samo skoczył tylko zwycięzca tego konkursu Stefan Kraft. W drugiej próbie Słoweniec nie zwolnił tempa i wylądował na 220. metrze.

Dalej od niego skoczyło tylko czterech zawodników: Piotr ŻyłaBendik Jakobsen Heggli, Michael Hayboeck oraz Eetu Nousiainen. Jednak to nie wystarczyło, aby stanąć na najwyższym stopniu podium. Do triumfatora tych zawodów zabrakło mu 1,7 punktu.

ZOBACZ WIDEO: Tego się nie spodziewała. Problemy Igi Świątek

Drugi dzień (20 marca) weekendu w Oberstdorfie był także świetny w wykonaniu Słoweńca. Zawody zakończył na czwartym miejscu. Ponownie przegrał on rywalizację z Kraftem, jednak tym razem o trzecią pozycję i o 2,3 punktu.

Ogromne zaskoczenie

Słoweniec sprawił ogromną niespodziankę. Nikt się nie spodziewał, że może tak wysoko usytuować się w klasyfikacjach konkursowych. Przecież po tym sukcesie w "generalce" zajmuje dopiero 24. pozycję.

Przed przystankiem w Oberstdorfie, najwyższym osiągniętym przez niego miejscem w zawodach PŚ, w tym sezonie, była siódma lokata w Willingen. Później w pierwszej dziesiątce znalazł się tylko raz - podczas rywalizacji w Lahti, kiedy to wylądował na dziewiątej pozycji.

Już 25 marca ostatni przystanek wyścigu po Kryształową Kulę. Przed słoweńskim skoczkiem spora okazja, aby udowodnić, że ostatni sukces nie był przypadkowy. Jego atutem może być bardzo dobra forma psychiczna, a to wszystko przez to, że w końcu znalazł się na fali wznoszącej.

Cały czas do przodu

Skoczek ten już od startów juniorskich dobrze się zapowiadał. Na swoim koncie posiada dwa złote medale mistrzostw świata juniorów z 2017 roku. Pierwszy z nich wywalczył podczas rywalizacji drużyn mieszanych, z kolei drugi w klasycznej "drużynówce".

Dwa lata później dobrze pokazał się na MŚ. Zajął wówczas w Insbrucku indywidualnie 23. miejsce, a ze swoją reprezentacją szóste. Także w Seefeld znalazł się w czołówce, tym razem miksta. Wraz ze swoją ekipą zakończył wtedy zmagania na czwartej lokacie.

Jednak nie zawsze było kolorowo. Rozwój utrudniła mu kontuzja kolana - Wydaje mi się, że każdy ma inną ścieżkę. Jeden wspina się z łatwością, a drugi ma trudności. Moja droga jest jaka jest. To nie jest łatwe. Za każdym razem, kiedy łapie cię kontuzja, zatrzymujesz się i cofasz o dwa kroki. Kiedy w końcu zaczniesz trenować, potrzeba czasu, aby uzyskać formę do skoków. Wszystko wymaga czasu. Trzeba być tego świadomym, ale ostatecznie wszystko to się opłaca - powiedział 24-latek w 2020 roku podczas rozmowy ze siol.net.

W PŚ stale zalicza progres. Swój debiut w tym prestiżowym cyklu odnotował 23 lutego 2016 w Kuopio. Podczas tych zawodów uplasował się na 43. pozycji. Jednak dopiero rok później sklasyfikowano go w "generalce" (44. miejsce).

Z każdym rokiem lądował coraz wyżej w klasyfikacji. Przykładowo jeszcze w 2019 roku znalazł się na 54. lokacie, a już dwa lata później zajął 25. pozycję.

Problemów w Planicy ciąg dalszy. Jest decyzja w sprawie kwalifikacji
Był piąty, ale czuje niedosyt. "To powinno polecieć dużo dalej"

Komentarze (0)