Drugi raz z rzędu zaledwie jeden Polak zameldował się w drugiej serii konkursu indywidualnego. W Klingenthal był to Piotr Żyła (nie startował wówczas Kamil Stoch), a dziś to trzykrotny mistrz olimpijski broni honoru polskiej kadry. Pozostałym do awansu do finałowej serii zabrakło sporo. Jak na razie nie widać, aby zgrupowanie w Ramsau przyniosło efekty.
Nasi skoczkowie mają prawo być poirytowani obecną sytuacją. Po pierwszej serii tylko Paweł Wąsek udzielił wywiadu Kacprowi Merkowi z Eurosportu. Wąsek zajął 45. miejsce po skoku na odległość 116 metrów.
- Pojawiły się nowe błędy, nie wiem za bardzo, o co chodzi. Dziś jakoś ani w serii próbnej, ani w tym konkursowym skoku nie umiałem dobrze dojechać do progu. Szczerze mówiąc, jak zaczynałem pchanie na progu, to już wiedziałem, że coś nie gra i że ciężko, żeby coś z tego miało odlecieć. Pchanie szło w przód, a nie do góry - powiedział Wąsek.
ZOBACZ WIDEO: Były skoczek komentuje słowa oburzonego Małysza. "Dzisiaj kombinezony są na limicie"
Jak na razie trudno powiedzieć, czy Wąskowi uda się wyeliminować błędy w niedzielę. - Jutro się przekonamy. Zobaczymy, czy dam radę sobie z tym poradzić, czy znajdziemy powód, czemu to się zaczyna dziać i jak to będzie jutro wyglądać - zakończył.
Pozostali polscy skoczkowie, którzy odpadli w pierwszej serii, nie udzielili wywiadów. W piątek po kwalifikacjach wszyscy poza Piotrem Żyłą rozmawiali z dziennikarzem Eurosportu. Po kiepskim występie w sobotę czara goryczy się przelała. Wszystko dobitnie podsumował Andrzej Stękała. Jak poinformował Kacper Merk zawodnik powiedział, że o takich skokach nie warto rozmawiać.
Czytaj także:
Problemy ze sprzętem Macieja Kota. Rywal pomógł Polakowi