Czekaliśmy na taki weekend z utęsknieniem od początku sezonu. Kamil Stoch pukał do czołówki już od inauguracji w Niżnym Tagile, ale w Rosji, a potem też w fińskiej Ruce i Wiśle brakowało kropki nad "i". Tę trzykrotny mistrz olimpijski postawił w sobotę w Klingenthal.
Weekend w Niemczech Stoch zaczął od bardzo udanego piątku. W treningach był czwarty i drugi, a w kwalifikacjach trzeci. Dzień później pokazał, że nie był to przypadek, a prawdziwe ustabilizowanie formy na wysokim poziomie. Mimo że miał najtrudniejsze warunki z czołówki, skoczył 132 oraz 133 metry i zajął 3. miejsce. To było już 80. podium w karierze Stocha, ale pierwsze w tym sezonie.
- Ten konkurs był prawdziwym przełamaniem. Kamil miał gorsze warunki, a mimo to poradził sobie bardzo dobrze. To też jest wyznacznik wysokiej formy, gdy zawodnik jest w stanie skakać daleko mimo niesprzyjającego wiatru. Oczywiście nie były to jeszcze idealne skoki Kamila, ale jest już ich bardzo blisko - ocenił dla WP SportoweFakty Jakub Kot, były skoczek, obecnie ekspert Eurosportu.
ZOBACZ WIDEO: Apoloniusz Tajner surowy w ocenie polskich skoczków. "Wydawało się, że gorzej być nie może"
- Kamil zawsze wchodził w sezon bardzo spokojnie. Był blisko czołówki, ale przez to że Piotr, Dawid i pozostali nasi skoczkowie nie byli dotychczas w dobrej formie, od razu od Kamila wymagaliśmy świetnych rezultatów. Zapomnieliśmy, że rzadko na początku skacze znakomicie, a bardziej spokojnie i metodą startową dochodzi do najwyższej formy. Potwierdzenie tego mieliśmy w Klingenthal - dodał.
Po świetnej sobocie liczyliśmy nawet, że Stoch pójdzie o krok dalej i w niedzielę powalczy o 40. zwycięstwo w swojej karierze. Nic z tego jednak nie wyszło, bowiem Stoch oglądał zawody z pokoju hotelowego. Wraz z lekarzem i trenerem zdecydował się nie wystartować z powodu ostrego zapalenia zatok.
Choroba nie zamazuje jednak obrazu z piątku i soboty. Te dwa dni wystarczyły, by zobaczyć stabilizację na wysokim poziomie w formie Stocha. Po takim konkursie jak w sobotę od razu nasuwa się pytanie, czy już teraz można zaryzykować tezę, że Stoch będzie faworytem 70. Turnieju Czterech Skoczni, czy jest na to za wcześnie?
- Wynikowo jeden konkurs miał bardzo dobry, ale od początku sezonu Kamil zaprezentował już wiele skoków na wysokim poziomie. Wygrywał treningi i kwalifikacje, potrafił też atakować z odległych pozycji w zawodach. Nie będę dmuchał balonika, ale śmiało mogę powiedzieć, że jest jednym z faworytów Turnieju Czterech Skoczni. Kandydatów do zwycięstwa jest jednak wielu. Wystarczy wspomnieć, że na sześć indywidualnych konkursów w tym sezonie, mieliśmy aż pięciu różnych triumfatorów - podkreślił Jakub Kot.
W 70. TCS Stoch będzie bronił tytułu. Łącznie niemiecko-austriackie zmagania wygrywał już trzykrotnie. Turniej rozpocznie się 28 grudnia kwalifikacjami w Oberstdorfie. Zanim jednak skoczkowie pojadą do Niemiec czeka ich przedświąteczny weekend PŚ w Engelbergu. W Szwajcarii zaplanowano dwa konkursy indywidualne (18 i 19 grudnia o godz. 16:00).
Czytaj także:
Sensacje w Klingenthal. Piotr Żyła najlepiej w sezonie
Bez przeliczników inny triumfator. Tak wyglądałaby klasyfikacja zawodów