Medioznawcy oceniają debiut skoków w TVN-ie. "Bez sukcesów polskich skoczków widzów nie będzie"

Newspix / EXPA / JFK   / Na zdjęciu: Kamil Stoch
Newspix / EXPA / JFK / Na zdjęciu: Kamil Stoch

Pierwsze w historii stacji studio Pucharu Świata w skokach narciarskich w TVN jednym kibicom przypadło do gustu, innych po prostu znudziło. Wśród medioznawców zdania też są podzielone.

W tym artykule dowiesz się o:

Przed startem sezonu 2020/2021 TVN Grupa Discovery zapowiadała rewolucję w pokazywaniu skoków narciarskich i oprawę dyscypliny, w której każdy znajdzie coś dla siebie. TVN, kanał, w którym sport był do tej pory dużą rzadkością, miał trafiać do mniej wciągniętych w skoki widzów i przyciągać ich lekką formą z elementami rozrywkowymi.

W sobotę w studio TVN-u gośćmi Sebastiana Szczęsnego i Damiana Michałowskiego przed konkursem Pucharu Świata w Niżnym Tagile byli były skoczek i trener Jakub Kot, skoczkini Kamila Karpiel i muzyk Sebastian Karpiel-Bułecka. Kibice zobaczyli też wideorozmowę z Adamem Małyszem i wywiady z polskimi zawodnikami. Stacja pochwaliła się też możliwościami miejsca, które nazywa nowym domem skoków i pokazała kilka technologicznych gadżetów, przede wszystkim "teleport" wykorzystany do ściągnięcia do studia Kamila Stocha.

Wprowadzenie do zawodów trwało 15 minut, podsumowanie konkursu w Niżnym Tagile niecałe pół godziny. Czy TVN dobrze wykorzystał ten czas? Profesor Maciej Mrozowski i doktor Łukasz Szurmiński, medioznawcy z Uniwersytetu Warszawskiego, nie są co do tego zgodni. Ich opinie na temat atrakcyjności telewizyjnej oprawy konkursu znacząco się różnią.

ZOBACZ WIDEO: TVN przejął skoki. Tajner: Nie będę w studiu

Technologia w służbie widzowi

Zdaniem Szurmińskiego debiut skoków w TVN-ie stał na całkiem dobrym poziomie. - Studio mi się podobało. Pozytywne wrażenie zrobił na mnie obraz z samej skoczni, wykorzystanie wirtualnej rzeczywistości do pokazania jak ona wygląda, jak jest wyprofilowana. Nie miałem odczucia, że to chwalenie możliwościami technologicznymi, tylko wykorzystanie ich z sensem i z korzyścią dla widza - mówi.

- Miałem trochę obaw, słysząc o lżejszym, lajfstajlowym stylu studia TVN, ale to, co zobaczyłem w sobotę, było bardzo profesjonalne i na dobrym poziomie merytorycznym. Eksperci zaprezentowali się przyzwoicie. Wszyscy byli osobami od dawna związanymi ze skokami, którym nie można zarzucić braku wiedzy o dyscyplinie - dodaje Szurmiński.

Za długi i za dużo "złotych myśli"

Mrozowski jest bardziej krytyczny. Studio po zawodach uznał za zbyt długie i po prostu nudne. - Przyznaję, że momentami zmieniałem kanał. Trzeba było być wielkim miłośnikiem skoków, żeby oglądać to od początku do końca. Na początku siłą rzeczy nie ma wiele materiału do omawiania, do tego osoby, które wypowiadały się w studio, w kółko powtarzały kilka tych samych myśli: że to początek, że potem będzie inaczej, lepiej. W wywiadach ze skoczkami też nie usłyszałem nic ciekawego - ocenia.

- Może, gdyby goście byli inni, gdyby zaproszono autorytety w dziedzinie skoków, na przykład Apoloniusza Tajnera, byłoby bardziej interesująco. A tak usłyszeliśmy rzeczy oczywiste, ogólnikowe. "Złote myśli", z których 80 procent mogłem powiedzieć i ja, i to bez oglądania zawodów - dodaje Mrozowski.

Związany z Uniwersytetem Warszawskim medioznawca zaleca TVN-owi bardziej treściwe studio i inny dobór gości. - Komentator, ekspert, powinien wzbogacić moją wiedzę na temat dyscypliny czy zawodników, a nie dzielić się swoimi opiniami. Takie opinie aktualnych lub byłych sportowców są z zasady ograniczone. Obowiązuje pewna lojalność klanowa, dlatego sportowcy są z reguły łagodniejsi dla swoich kolegów i rzadziej ich krytykują. Dlatego wolałbym osoby, dla których skoki są przedmiotem analizy, a nie częścią ich życia. No i po co przeciągać podsumowanie konkursu aż do 30 minut? To za długo - uważa.

Jeśli nie będzie sukcesów, nie pomoże najpiękniejsza oprawa

Mrozowski i Szurmiński są zgodni co do jednego: jeśli polscy skoczkowie będą w tym sezonie osiągać słabe wyniki, nawet najlepsza oprawa nie przyciągnie widzów do TVN-u.

- Twardzi fani będą oglądać tak czy inaczej, ale wraz z sukcesami Polaków widzów zawsze przybywa - podkreśla Szurmiński. - Po pierwszej serii żartowałem, że TVN ma pecha, bo w pierwszych zawodach, które pokazuje, naszym zawodnikom tak słabo idzie. Jednak w rundzie finałowej Kamil Stoch długo prowadził i dzięki temu były emocje.

Zdaniem Mrozowskiego interesującym treściom gadżety technologiczne nie są potrzebne, a treściom nieciekawym w niczym nie pomogą. A w tym przypadku treść jest tym ciekawsza, im lepsza postawa Polaków na skoczni.

- Jeżeli będą sukcesy, będzie i zainteresowanie transmisjami w TVN. Jeżeli nie, zniknie ciekawość związana z transmisjami w innej, nowej dla skoków telewizji. Oprawa się opatrzy, a rozmowy przed zawodami i po nich staną się męczącym dla widza szukaniem przyczyn słabej formy. Nikt nie ogląda skoków po to, żeby zobaczyć najwspanialsze nawet studio i kilka gadających głów - dodaje.

Profesor UW samo studio ocenia krytycznie, chwali za to komentatorów zawodów, Marka Rudzińskiego i Igora Błachuta. - Nie wpadali w zachwyt, nie krzyczeli do mikrofonu. Ja nie lubię przesadzonych emocji, w stylu południowoamerykańskich sprawozdawców piłki nożnej. Do tego moim zdaniem ta dyscyplina nie powinna powodować u komentatorów bardzo dużych skoków emocjonalnych. W końcu nawet jak ktoś z naszych spisze się dobrze, nie można jeszcze świętować. Trzeba poczekać do końca i zobaczyć, co pokażą inni.

Wszystkie armaty na froncie skoków

Obaj medioznawcy zwrócili uwagę na bardzo silną w ostatnich dniach obecność skoków narciarskich w innych programach TVN-u czy w informacyjnym kanale TVN24.

- TVN24 bombardował nimi bez przerwy, w sobotę rzucili na ten front chyba wszystkie armaty. To komunikat w rodzaju: "Oglądajcie zawody u nas, będzie fajnie" - mówi Mrozowski.

- Byłem trochę zaskoczony tak wieloma materiałami w kanale informacyjnym czy rozmową z komentatorami w "Faktach po Faktach". W sobotę skoków w TVN24 było tyle, że miałem lekki przesyt - przyznaje Szurmiński. - Rozumiem jednak, że stacja chce zacząć z rozmachem. Zastanawiam się, czy przed kolejnymi zawodami temat też będzie tak mocno eksploatowany.

Czy sport i VOD to dobre połączenie? "Ciekawy eksperyment"

Dla Szurmińskiego interesująca będzie też reakcja widzów, zwłaszcza tych młodszych, na dostępność skoków narciarskich w płatnej platformie "wideo na żądanie" Player.pl.

- Traktuję to jak ciekawy eksperyment. Sport ma to do siebie, że oglądamy go przede wszystkim na żywo, ale można spróbować trochę ten trend zmienić. Zwłaszcza że młode pokolenie kompletnie odeszło od linearnej telewizji, timingu, ramówek. Młodzi chcą oglądać wtedy, kiedy jest to dla nich wygodne i w taki sposób, jaki im pasuje. Badania pokazują, jak szybko rośnie grupa widzów konsumujących media poprzez urządzenia mobilne. Oni oglądają filmy, seriale i Youtube'a. Sam jestem ciekaw, czy będą chcieli oglądać też sport.

Czytaj także:
Kamil Stoch mógł nie być tak wysoko. To zdecydowało
Nowy telewizyjny dom skoków narciarskich. Rewolucji nie widać, ale jest całkiem dobrze [OPINIA]

Źródło artykułu: