W sobotę Oscar Westerheim był bohaterem. To właśnie on pogodził wszystkich wielkich faworytów i stanął na najwyższym stopniu podium letnich mistrzostw Norwegii. Po pierwszej serii był czwarty, ale w drugiej na skoczni w Oslo poszybował na 102. metr i awansował na pierwszą lokatę.
Wcześniej Westerheim był szerzej nieznany nawet norweskim kibicom. Teraz usłyszał o nim cały kraj, a skoczek nie ukrywa, że celuje w jeszcze większe sukcesy i to nie tylko na arenie krajowej.
- Jestem marzycielem. Ale nie wyobrażałem sobie, że tak się stanie - mówił po sobotnim konkursie serwisowi "Dagbladet", który wówczas wygrał z Halvorem Egnerem Granerudem zaledwie o 0,2 punktu.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: takiego widoku zupełnie się nie spodziewała. "Co one robią?"
O ile w sobotę był w glorii chwały, o tyle w niedzielę został czarną owcą konkursu. W pierwszej serii osiągnął odległość 106,5 metra, co było najdłuższym skokiem konkursu drużynowego. Zespół z Oslo, którego był liderem, był blisko zdobycia medalu.
Jednak w finałowej serii mistrz z soboty został zdyskwalifikowany i zaprzepaścił wynik całej drużyny. Zespół z Oslo stracił możliwość walki o kolejny medal mistrzostw Norwegii.
Dodajmy, że do tej pory Westerheim trzykrotnie uczestniczył w konkursach Pucharu Świata. Skoczek urodzony w 1996 roku zajmował w tych zawodach 48., 74. i 41. lokatę. Jego najlepszym osiągnięciem w Pucharze Kontynentalnym jest 11. miejsce.
Czytaj także:
Polscy skoczkowie polecą na igrzyska "w ciemno". Zapadła ostateczna decyzja
Kolejny medal! Natalia Maliszewska i Arianna Fontana ponownie wysoko w zawodach Pucharu Świata