"Nie stracił odwagi do życia" - czytamy na kleinezeitung.at. Portal szeroko rozpisuje się na temat życia Philippa Kuttina, który porusza się na wózku inwalidzkim.
"Kuttin wie, że jedna chwila za jednym zamachem zmieniła jego życie o 180 stopni. Ale nikt nie jest w stanie odpowiedzieć na pytanie "dlaczego" - informuje serwis.
Austriak pamięta ten feralny dzień, który wydarzył się rok temu.
- W tym czasie byłem w wojsku i zostałem zaprzysiężony jako dowódca grupy. W nocy dostałem udaru słonecznego - mówi Kuttin, który w przeszłości rywalizował w kombinacji norweskiej.
- Podejrzewam, że wędrowałem przez sen. Miałem te problemy w dzieciństwie, ale to było tak rzadkie, że zostało zignorowane - wyjaśnia syn byłego skoczka narciarskiego Heinza Kuttina (pracował z polską kadrą). Opisuje dramat, który miał miejsce. - Upadłem osiem metrów od balkonu i uderzyłem plecami o krawędź betonowej płyty - zaznacza.
- Na początku nie wiedziałem, gdzie jestem. Próbowałem się poruszyć, ale nie czułem nóg. Kręg piersiowy od piątego do siódmego, pięć żeber, łopatka i obojczyk zostały złamane - dodaje Kuttin, który przeszedł operację w Linzu. Tam musiał nawet ponownie nauczyć się kaszleć, inaczej mógłby się udusić flegmą w płucach.
Kuttin nie może pogodzić się z tym, co zostało zawarte w policyjnym raporcie. Mówi o tym w ten sposób: - W raporcie policyjnym były rzeczy, które po prostu nie były prawdziwe. Mówiono, że jestem bardzo pijany, ale tak nie było. Założenie było takie, że byłem pijany, ponieważ mój współlokator był pijany. Po moim wypadku policja nie zamieniła ze mną ani słowa.
Czytaj także:
- Nie żyje Tony Esposito. Był jednym z najlepszych hokeistów w historii
- "Cudowna syrenka". Partnerka Piotra Żyły zachwyca figurą
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: "Strach się bać!". Żona Burneiki pójdzie w jego ślady?!