To życiowy sezon Andrzeja Stękały. 25-latek skreślony przez Stefana Horngachera dostał drugą sportową szansę. Pod okiem Macieja Maciusiaka i Michala Doleżala odbudował formę i jest jedną z największych niespodzianek Pucharu Świata.
W weekend w Zakopanem, po raz pierwszy w karierze, stanął na podium w indywidualnym konkursie. Zajął 2. miejsce. Wcześniej kilka razy był w pierwszej dziesiątce, w tym dwukrotnie na 5. pozycji. Z kolegami zajął 2. lokaty w konkursach drużynowych w Lahti i Zakopanem oraz brąz na MŚ w lotach.
Tych sukcesów mogłoby nie być, gdyby w chwilach zwątpienia Andrzej Stękała rzucił narty w kąt. Z pewnością niejeden raz miał takie myśli, gdy na skoczni mu nie szło, a na życie musiał zarabiać w inny sposób niż poprzez sport.
ZOBACZ WIDEO: PŚ w Zakopanem. Michal Doleżal o dyskwalifikacji Andrzeja Stękały: To błąd zawodnika
I to właśnie właściciele karczmy, w której skoczek najpierw pracował na zmywaku, a później jako kelner, nie pozwalali mu przestać marzyć o karierze wielkiego skoczka. - Zawsze wierzyliśmy w niego i nie pozwalaliśmy na myślenie o rzuceniu skakania - powiedziała dla "Super Expressu" Halina Zapotoczna, szefowa restauracji, w której pracuje polski skoczek.
Krzysztof Kluś, jeden z pracowników karczmy, zdradził natomiast jak to się stało, że krótko po zatrudnieniu Andrzej Stękała awansował z pracy na zmywaku na kelnera. - Zabrakło człowieka na sali i Andrzej został przymuszony przez szefową. Bardzo szybko się uczył - zapewnił dla "Super Expressu".
W najbliższych weekend zakopiańczyk będzie walczył o jak najlepsze miejsce w Pucharze Świata w Rasnovie, a później z polską reprezentacją pojedzie na MŚ w Oberstdorfie. W Niemczech stać go na medale w konkursach indywidualnych. Będzie także bardzo mocnym punktem drużyny w zmaganiach zespołowych.
Czytaj także:
Słowenia czy Polska zamiast Raw Air? Mamy nowe informacje z PZN
"Technicznie skoki Kamila Stocha wyglądają poprawnie". Ekspert wskazuje inną przyczynę kłopotów