Sobotni oraz niedzielny konkurs w Zakopanem nie przebiegły po myśli podopiecznych Michala Doleżala. W pierwszym konkursie na jedenastu Biało-Czerwonych do drugiej serii dostało się tylko czterech skoczków.
- Czasami jeszcze w sezonie ten piąty się znajdzie w "30". To nasza bolączka. Zawodnicy, którzy nieźle prezentują się w Pucharze Kontynentalnym, w Pucharze Świata zderzają się ze ścianą. Przed nimi jeszcze dużo pracy - powiedział w rozmowie z WP SportoweFakty ekspert TVP Sport Rafał Kot.
W niedzielę było jeszcze gorzej. Skakało siedmiu Polaków, a jedynie trzech z nich zdobyło punkty. - Niedziela od kilku tygodni jest w naszym wykonaniu o wiele gorsza, a w Zakopanem gwoździem do trumny była jeszcze dyskwalifikacja Andrzeja Stękały. On prawdopodobnie znalazłby się w czołowej dziesiątce - stwierdził były fizjoterapeuta polskiej kadry skoczków.
ZOBACZ WIDEO: PŚ w Zakopanem. Dawid Kubacki: Nieprzespane noce? Mam złote dziecko
Stękała jednym z liderów kadry na MŚ?
Polscy kibice mogą być najbardziej zadowoleni z postawy Andrzeja Stękały. 25-latek już od piątku pokazywał się z dobrej strony. W sobotę stanął na wysokości zadania, oddał dwa znakomite skoki, co dało mu pierwsze podium w karierze.
- O tym mówiło się już od kilku tygodni. Wydarzyło się to na jego macierzystej skoczni, gdzie się wychował. Bolejemy, że bez kibiców, ale wiadomo, że w tej sytuacji nie dało się zrobić inaczej. Jego próby już w piątek były bardzo dobre, pokazywał, że jest najrówniej skaczącym zawodnikiem w naszym zespole - ocenił Kot.
Wzrastająca forma Stękały to dobry prognostyk przed zbliżającymi się mistrzostwami świata. - Przegrał tylko o 0,3 punktu z Kobayashim, ale ważne, że znalazł się na podium. Ma za sobą pierwszy duży sukces. Możemy na niego liczyć już nie tylko pod kątem Pucharu Świata, ale zapowiada się, że będzie jednym z naszych najmocniejszych punktów na zbliżających się mistrzostwach świata w Oberstdorfie - dodał ekspert.
W niedzielę wszyscy liczyli na kolejny dobry występ Andrzeja Stękały. I tak też mogło się stać, bowiem w prologu zajął piąte miejsce, a jego skok w pierwszej serii pozwalał myśleć o lokacie w czołówce. Niestety Polak został zdyskwalifikowany za złą długość nart, a problemem była zbyt niska waga zawodnika.
- Skoczek powinien się zważyć przed startem w zawodach. Jeśli waga jest nieprawidłowa to ma dwie opcje. Może napić się wody, żeby dobić do prawidłowej wagi. W skrajnych przypadkach, gdy różnica jest zbyt duża, można zastosować to, co robiliśmy u Adama Małysza. Narty przycina się trochę z tyłu, serwismen jest to w stanie zrobić w momencie. Niestety tego nie dopilnowano - wyjaśnił były fizjoterapeuta polskiej kadry.
Pojedyncze dobre skoki Biało-Czerwonych
Pozostali podopieczni Michala Doleżala oddali pojedyncze dobre skoki. Piotr Żyła zanotował świetną próbę w drugiej serii sobotniego konkursu, która pozwoliła mu się przesunąć do pierwszej dziesiątki. Taka sama sytuacja w niedzielę spotkała Dawida Kubackiego, który po pierwszej serii zajmował 11. miejsce. Drugi skok wylądował jednak na 137. metrze i ostatecznie Polak znalazł się w czołowej szóstce.
- Drugi skok Dawida Kubackiego oceniłbym na duży plus. To taka próba, do której Dawid Kubacki nas przyzwyczaił. To jedyny jaśniejszy punkt niedzielnych zawodów - skomentował Rafał Kot.
Punkty w niedzielę zdobył jeszcze Kamil Stoch oraz Klemens Murańka. Ten drugi może zaliczyć niedzielny występ do udanych, bowiem zajął miejsce w drugiej dziesiątce. - Niezły występ zaliczył Murańka. To miejsce w drugiej dziesiątce było adekwatne do formy, jaką prezentuje - odparł.
Problemy Stocha
Do udanych weekendu nie zaliczy z pewnością Kamil Stoch. Reprezentant Polski punktował w obu konkursach, ale zajął w nich odpowiednio 20. oraz 23. miejsce.
- Niemoc Kamila się pogłębia. W sobotę w wywiadach twierdził, że nie wie, co się dzieje. Przed MŚ to niedobra wiadomość. Wszyscy zapewniają, że to są niuanse, detale, ale od paru konkursów nie można tego poskładać, żeby działało tak, jak powinno - ocenił Rafał Kot.
Mimo problemów trener Michal Doleżal zdecydował się wystawić najmocniejszy skład na odbywające się w najbliższym tygodniu zawody w rumuńskim Rasnovie. Będą to ostatnie konkursy przed mistrzostwami świata w Oberstdorfie.
- Skoczkowie powinni na spokojnie potrenować, poskakać. Takich elementów jak faza lotu, problem na rozbiegu nie da się skorygować na sali gimnastycznej, na siłowni. Trzeba sobie z tym poradzić na skoczni. Obiekty w Zakopanem oraz w Szczyrku są świetnie przygotowane, ale wszelkie decyzje należą już teraz do sztabu szkoleniowego i Haralda Pernitscha, który układa plany treningowe - wytłumaczył Rafał Kot.
- To kwestia dogadania między sztabem szkoleniowym a zawodnikami. Opieramy się na planach Pernitscha. Dobrze jest, kiedy działają, ale kiedy coś zaczyna źle funkcjonować, trzeba go w jakiś sposób zmodyfikować. Kiedy jeszcze pracowałem w kadrze i skoczek miał problemy, to się go wycofywało i odbywał parę treningów na skoczni - opowiedział były fizjoterapeuta polskich skoczków.
- Nie musi to jednak wcale kosztować nas wyjazdu do Rasnova. Skoczkowie jadą dopiero w środę i np. we wtorek można by było zrobić dwa treningi. Mistrzostwa świata zweryfikują, czy zostały podjęte właściwe decyzje - zakończył Rafał Kot.
Czytaj więcej:
O co chodzi z długością nart w skokach? Ekspert wyjaśnił powody dyskwalifikacji Andrzeja Stękały
Mistrzostwa świata w Oberstdorfie. Michal Doleżal ogłosił skład Polaków