Polscy skoczkowie byli jednymi z głównych kandydatów do zwycięstwa w konkursie drużynowym w Zakopanem. W pierwszej serii Biało-Czerwoni spisali się kapitalnie i po czterech skokach mieli ponad 20 punktów przewagi.
- Prowadzimy w Pucharze Narodów. Konkursy w Turnieju Czterech Skoczni i ten pierwszy w Titisee-Neustadt pokazały, że możemy mieć po kilku zawodników w dziesiątce i wszyscy mieli prawo oczekiwać, że będziemy walczyć o to pierwsze miejsce. Do zwycięstwa potrzeba jednak ośmiu dobrych skoków i przy obecnym, wyrównanym poziomie nie ma co marzyć o wygranej, jeśli zepsuje się jakąś próbę - powiedział w rozmowie z WP SportoweFakty Rafał Kot.
Po skokach Piotra Żyły oraz Kamila Stocha w drugiej serii podopieczni Michala Doleżala jeszcze powiększyli przewagę nad Austriakami. Marzenia o zwycięstwie odebrał jednak im skok Andrzeja Stękały. Polak miał znacznie gorsze warunki niż jego poprzednicy i osiągnął zaledwie 115,5 metra.
ZOBACZ WIDEO: PŚ w Zakopanem. Jak skoczkowie byli testowani przed konkursem? Apoloniusz Tajner zdradza kulisy
- Miał złe warunki. Niektórzy wszystko próbowali nimi usprawiedliwić, mówili, że nie mógł nic więcej zrobić. Tak się robi zawsze w przypadku reprezentantów Polski. Później jednak takie osoby są ośmieszane przez samego zawodnika, który sam mówi o błędzie. Stękała przy takim wietrze nie miał prawa daleko skoczyć, natomiast jakieś błędy były i to zostanie poddane analizie - stwierdził były fizjoterapeuta polskiej kadry.
- Sam Andrzej czuł, że to nie była taka próba, do jakich nas przyzwyczaił. Skok Stękały był z błędem, może niewielkim, który został spotęgowany przez złe warunki. To też nie jego wina. Trzeba pamiętać, że to zawodnik, który dopiero się przeciera w tych wielkich zawodach pucharowych i nie ma doświadczenia. Nawet z tym niewielkim błędem Stoch, Żyła czy Kubacki jeszcze by z pięć metrów wyciągnęli - dodał.
Ostatecznie Polacy zakończyli zawody na drugiej lokacie. Wygrali Austriacy, którym nie przeszkodziła absencja lidera, Stefana Krafta. Na najniższym stopniu podium znaleźli się Norwegowie.
- Dla mnie największym zaskoczeniem była postawa Austrii. Z kolei Niemcy w sobotę kompletnie zawiedli. Trzeba pamiętać, że nie startował Stefan Kraft, a mimo to jego rodacy potrafili pokazać kapitalne skoki. Rewelacyjne próby Hayboecka, Aschenwalda, też zupełnie zaskoczył mnie Jan Hoerl, bo myślałem, że będzie najsłabszym ogniwem, lecz poradził sobie bardzo dobrze. Huber również skakał naprawdę świetnie. Po pierwszej serii w indywidualnie miał największą notę - podsumował Rafał Kot.
Już za niewiele ponad miesiąc rozpoczną się mistrzostwa świata w Oberstdorfie. Zanosi się na to, że Polscy skoczkowie będą jednym z głównych kandydatów do podium, a być może powalczą nawet o drugi w historii złoty medal w konkursie drużynowym.
- Jeszcze parę zawodów mamy po drodze. Na pewno Żyła, Stoch i Kubacki nie obniżą lotów znacząco, a może jeszcze się poprawią. Andrzej Stękała będzie się uczył na swoich błędach i tez walczył o miejsce w drużynie. Jakub Wolny zaczął zdecydowanie lepiej skakać i będzie rywalizować o to czwarte miejsce - zakończył Rafał Kot.
Czytaj więcej:
Puchar Świata w Zakopanem. Polacy powiększyli przewagę w Pucharze Narodów
Trzeci weekend z Pucharem Świata w Polsce. "Było zainteresowanie trzech innych organizatorów"