Sobotnia drużynówka była bardzo trudna dla Constantina Schmida. Młody Niemiec kapitalnie spisał się w pierwszej serii, skacząc 127,5 metra. Między innymi dzięki niemu podopieczni Stefana Horngachera na półmetku prowadzili z ośmioma punktami przewagi nad Słowenią.
Wszystko odwróciło się jednak w finałowej serii. Schmid w drugiej próbie wylądował na 112. metrze, dzięki czemu Słoweńcy wyszli na prowadzenie i byli bliscy sprawienia sensacji. Losy triumfu w sobotnich zmaganiach rozstrzygały się do ostatnich prób. W decydujących Karl Geiger i Anze Lanisek uzyskali po 121 metrów, ale Niemiec skakał w gorszych warunkach, dzięki czemu to jego zespół stanął na najwyższym stopniu podium.
- To były bardzo dobre zawody, szczególnie w pierwszej serii wszyscy skakaliśmy daleko. W drugiej rundzie popełniłem duży błąd i oddałem zły skok, więc z mojej perspektywy to już nie wyglądało tak dobrze - przyznał Schmid, cytowany przez oficjalną stronę FIS-u.
ZOBACZ WIDEO: Rafał Kot krytycznie o szkoleniu młodych skoczków. "Przepaść sprzętowa jest ogromna. Nie ma zaplecza"
- Oglądanie drugiej serii było dla mnie bardzo trudne. Wiedziałem, że jeśli nie wygramy, to będzie moja wina - powiedział z kolei w rozmowie z TVP Sport.
Na jego szczęście koledzy zadbali o to, aby wrócić na szczyt klasyfikacji. Triumf Niemców w Lahti był dla nich drugim z rzędu w zawodach drużynowych. Po raz ostatni taką serię mieli w sezonie 2015/16.
Czytaj także:
Skoki narciarskie. Puchar Kontynentalny Rena 2020. Niedzielne zawody odwołane. 7 Polaków na Raw Air
Skoki narciarskie. Puchar Świata Lahti 2020. Słabsze skoki Polaków to kwestia sprzętu? "Być może coś przeoczyliśmy"