MŚ w skokach 2019. Simon Ammann: Na Kubackim nie było presji i wierzył do końca

Newspix / Rafał Rusek / PressFocus / Na zdjęciu: Simon Ammann
Newspix / Rafał Rusek / PressFocus / Na zdjęciu: Simon Ammann

Simon Ammann na przekór wszystkim uznał, że nie był to najbardziej szalony konkurs, w jakim startował. Mistrz olimpijski docenił klasę świeżo upieczonego mistrza świata z Seefeld, Dawida Kubackiego.

Po pierwszej serii Polacy zajmowali odległe lokaty. Wszystko za sprawą warunków atmosferycznych i prawdziwej loterii. Ostatecznie Dawid Kubacki, zajmujący 27. miejsce, awansował po swoim skoku na pierwszą pozycję, a tuż za nim uplasował się Kamil Stoch, który po premierowej próbie był 18.

- Dla mnie to chyba nie był najbardziej szalony konkurs, w jakim brałem udział, ale dla Dawida i Kamila już na pewno. W przeszłości już występowałem w różnych zwariowanych zawodach, mam tu na myśli choćby turnieje Pucharu Świata czy ubiegłoroczne mistrzostwa świata w lotach narciarskich czy konkursy w Pjongczangu, kiedy było bardzo dziwnie - skomentował w rozmowie z WP SportoweFakty Simon Ammann.

Czytaj też: MŚ w skokach 2019. Co za historia! Kubacki mistrzem świata, a Kamil Stoch wicemistrzem!

W tym momencie rozmowy Szwajcara z naszym dziennikarzem pod skocznią w Seefeld rozległ się "Mazurek Dąbrowskiego". Słysząc polski hymn, Ammann zdjął z głowy czapkę i kontynuował swoją myśl.

ZOBACZ WIDEO Kubacki o mistrzostwie świata: W życiu bym się nie spodziewał. Jest tyle emocji, że aż odcina

- Ci zawodnicy, którzy przez to szaleństwo nie zdobyli medalu, na pewno są rozczarowani. Ale już Dawid Kubacki, który włożył w ten konkurs mnóstwo pracy, jest w siódmym niebie. Należało mu się miejsce na podium. Kubacki wykorzystał swoją szansę. Wiedział, że po pierwszej serii konkurs się jeszcze nie zakończył, wierzył do końca. Nie było na nim presji - podkreślił Szwajcar.

Czytaj też: MŚ w skokach 2019. Metr bliżej i złota Dawida Kubackiego nie byłoby

- Przerabiałem to na sobie, gdy triumfowałem w igrzyskach olimpijskich, gdzie też nikt nie dawał mi szans - dodał.

Recepta w piątkowym konkursie była prosta - trochę szczęścia. - Trzeba było startować w odpowiednim momencie, mieć odpowiednie warunki. Największą różnicą były prędkości na progu, w jednej grupie ze względu na warunki były odpowiednie, a w końcówce w drugiej serii, co dotknęło mojego kolegę Kiliana Peiera, zawodnicy skakali w bardzo trudnych warunkach. Śnieg padał, a prędkość spadła - wyjaśnił.

Źródło artykułu: