Te odbędą się na przełomie lutego i marca 2019 roku w austriackim Seefeld. Same konkursy skoków narciarskich zostaną jednak rozegrane w Innsbrucku. To właśnie na słynnej Bergisel podopieczni Stefana Horngachera będą bronić złotego medalu, wywalczonego przed dwoma laty w rywalizacji drużynowej w Lahti.
- Z przekonaniem powiem, że obronimy tytuł - bez chwili zawahania powiedział Włodzimierz Szaranowicz przed kamerami TVP Sport.
Po tym, co Biało-Czerwoni zaprezentowali w sobotnie popołudnie w Wiśle, trudno nie zgodzić się ze słowami doświadczonego komentatora sportowego.
Dawid Kubacki (w pierwszym skoku), Jakub Wolny, Piotr Żyła i Kamil Stoch skakali znakomicie. Klasą samą dla siebie był zwłaszcza trzykrotny mistrz olimpijski, który w finałowej serii wygrał bezpośredni pojedynek z Richardem Freitagiem i zapewnił Polsce czwarte w historii zwycięstwo w drużynowym konkursie Pucharu Świata.
- Kamil Stoch przypomniał sobie jakiej klasy jest skoczkiem. Wziął dzieło w swoje ręce i zwieńczył je pięknym sukcesem - podkreślił Włodzimierz Szaranowicz.
Co ciekawe, doświadczony dziennikarz nie przejmował się piątkową, nieudaną próbą obrońcy Kryształowej Kuli w kwalifikacjach. 31-latek uzyskał zaledwie 111 metrów (głównie przez bardzo niesprzyjające warunki) i dopiero z 48. miejsca awansował do niedzielnych zawodów.
- Piątkowe niepowodzenie traktowałem jako chwilowe zaniedbanie treningowe, bo po prostu nie mógł poradzić sobie z nartami (przystosowanie do torów lodowych w Wiśle - przyp. red.). Jest jednak zbyt wielkim skoczkiem, żeby tego szybko nie uczynić - podsumował rozmówca Filipa Czyszanowskiego z TVP Sport.
W niedzielę Kamil Stoch będzie jednym z głównych faworytów konkursu indywidualnego. Początek pierwszej serii zawodów o 15:00.
ZOBACZ WIDEO Niemiec pod wrażeniem Polaków. "Kolejny raz będziemy musieli ich gonić"