Richard Freitag stracił wszelkie szanse na zwycięstwo w 66. Turnieju Czterech Skoczni podczas pierwszej serii czwartkowego konkursu na skoczni w Innsbrucku. Niemiec oddał bardzo daleki skok na odległość 130 metrów, jednak popełnił błąd przy lądowaniu i zanotował upadek.
Drugi w klasyfikacji generalnej zawodnik zajął dopiero 22. miejsce, a na dodatek nie stawił się na starcie drugiej kolejki. Tym samym spadł daleko w tabeli najlepszych skoczków po trzech konkursach i nie ma już szans na dobre miejsce.
Choć powtórki wykazały, że upadek był efektem błędu Freitaga, trener niemieckiej kadry Werner Schuster uważa, że winę za wywrotkę jego zawodnika ponoszą... organizatorzy konkursu na Bergisel.
Jego zdaniem, dyrektorzy zawodów rozpoczęli konkurs ze zbyt wysokiej belki i będący w dobrej formie Freitag miał małe szanse na ustanie swojej dalekiej próby.
- Zwracałem na to uwagę już podczas kwalifikacji. Prędkości były zbyt wysokie, a ponadto deszcz i śnieg utrudniał zawodnikom lądowanie - powiedział Schuster. Niemieckie media słusznie zauważają jednak, że sam szkoleniowiec mógł obniżyć Freitagowi belkę, co zrobił przed próbą Kamila Stocha Stefan Horngacher.
- To tchórzostwo, by wszystko zrzucać na trenerów. W tych warunkach nie można było pozwolić na skoki ponad punkt HS - dodał. Z kolei dyrektor sportowy niemieckiej drużyny, Horst Huettel ocenił: - Nie rozumiem tego. Apelowaliśmy o większy rozsądek, co czyni całą sytuację jeszcze bardziej tragiczną.
Przed ostatnim konkursem w Bischofshofen Freitag zajmuje 21. miejsce w klasyfikacji generalnej. Dobrą informacją dla Niemców jest za to druga lokata Andreasa Wellingera, który traci jednak do Kamila Stocha aż 64,5 punktu.
ZOBACZ WIDEO: Polacy zdominowali poprzedni TCS. "Żyła krzyczał i był oszołomiony. Buzowały w nim niesamowite emocje"