Ile warta jest niemiecka drużyna pozbawiona lidera? O sytuacji skoków w Niemczech

PAP/EPA / EPA/ANGELIKA WARMUTH / Na zdjęciu: Severin Freund
PAP/EPA / EPA/ANGELIKA WARMUTH / Na zdjęciu: Severin Freund

Kiedyś najważniejszymi figurami tej drużyny był Schmitt i Hannawald. Dzisiaj wspomnianą dwójkę można spotkać na zawodach, ale w roli komentatorów i ekspertów. Ciężar odpowiedzialności za odnoszenie sukcesów spadł na zupełnie inne barki. Udźwigną?

Trudno uwierzyć, że od czasów pojedynków Adama Małysza z Martinem Schmittem, a potem Svenem Hannawaldem minęły już prawie dwie dekady. Wciąż żywe są przecież wspomnienia MŚ w Lahti albo "tamtego" Turnieju Czterech Skoczni. Jego wygranie perfekcjonista "Hanni" przepłacił zdrowiem, ale takich perełek w swoim teamie zazdrościło Reinhardowi Hessowi wielu trenerów.

Dzisiaj w niemieckim zespole na nartach skaczą ci, którzy w dzieciństwie zapragnęli być jak Hannawald, czy bożyszcze nastolatek - Schmitt. I choć skoki w kraju naszych zachodnich sąsiadów nie uniknęły długiego kryzysu, w ostatnich latach z  formą Niemców było już znacznie lepiej. Notowania całej drużyny wyglądałyby jeszcze solidniej, gdyby nie odnowienie się kontuzji Severina Freunda - niekwestionowanego lidera niemieckiego kolektywu.
 
- Ponowna kontuzja to bardzo przykre doświadczenie zarówno dla samego Severina,  jak i całego teamu - przyznał na łamach portalu sport1.de trener, Werner Schuster, dodając: "Nadrobienie jego nieobecności w trakcie sezonu olimpijskiego będzie wyzwaniem dla nas wszystkich". Słowa szkoleniowca potwierdza dziennikarz niemieckiego oddziału stacji Eurosport, Luis Holuch. - Trzeba przyznać, że ostatnia zima była znacznie lepsza niż zakładano. Zdobycie tylu medali bez Severina Freunda było wręcz nie do pomyślenia, ale nie da się ukryć, że jego nieobecność ma bardzo duże znaczenie.

Zapytany o prognozy na zbliżającą się zimę Holuch przyznaje otwarcie: - Powtórzenie ostatniego sezonu nie będzie łatwe. Andreas Wellinger był niezadowolony ze swojej formy latem, dlatego tak mało występował w LGP. Wank miał w międzyczasie kontuzję, i musi dopiero walczyć o swoją pozycję i zdobywanie punktów. Jedynymi, o których nie można powiedzieć nic negatywnego, są Eisenbichler i Leyhe - mówi dziennikarz.

ZOBACZ WIDEO: Artur Boruc pożegnał się z reprezentacją Polski

Jak na zespół, który w Korei będzie bronić tytułu mistrza olimpijskiego w drużynie, brzmi to trochę mało optymistycznie. Holuch jest jednak zdania, iż o formę podopiecznych Schustera nie trzeba się szczególnie martwić. Oczywiście z wyjątkiem tej, prezentowanej podczas Turnieju Czterech Skoczni.

- Trzeba się nastawić, że podczas turnieju - prawie jak zawsze - nie będzie powodów do świętowania. Podczas mistrzostw świata w lotach na pewno będzie to już lepiej wyglądać. Myślę, że Niemcy mogą zdobyć tam dwa medale. Jeden indywidualnie i drugi w drużynie. Na igrzyskach może być trzy medale - jeden indywidualnie (mężczyźni), do tego jeden w drużynie, no i jeden w skokach pań. To się może udać. Trzeba mieć nadzieję, że nie pojawi się żaden nowy "geniusz" skoków, bo wtedy wszystko może się zdarzyć - przewiduje dziennikarz.

Co ciekawe, niemieckie serwisy sportowe nieszczególnie rozpisują się o rozpoczynającym się za niespełna tydzień Pucharze Świata w skokach, ani też o szansach swojej reprezentacji. Znacznie większą uwagę poświęca się innym dyscyplinom sportów zimowych. Holuch tłumaczy, że ta tendencja jest bardzo powszechna w ostatnich latach. - Zainteresowanie skokami raczej trochę spadło. Ulubionym sportem zimowym jest u nas w dalszym ciągu biathlon. Na drugim miejscu jest narciarstwo alpejskie i dopiero wtedy skoki. Ale tylko te w męskim wydaniu - to trzeba podkreślić. Zawodów kobiet praktycznie nie ma w telewizji, zazwyczaj tylko 5-minutowe skróty - wyjaśnił dziennikarz.

Źródło artykułu: