Skoro się skacze, to chyba liczy się odległość. Zawsze myślałem, że akurat w tym przypadku długość ma znaczenie, i to kluczowe. Okazuje się, że jednak nie ma. Zawodnik za dobry wynik musi być ukarany, bo umiał wykorzystać sprzyjające mu warunki. Cała nieobliczalność i dramaturgia skoków narciarskich polega na loteryjnym charakterze dyscypliny. Zdarzenia pierwszych dwóch konkursów Turnieju Czterech Skoczni pokazują, że oprócz silnych nóg trzeba mieć też cwanego trenera, który pokerowym ruchem dopisuje podopiecznemu kilka punktów.
Kamil Stoch przeskakuje skocznię niczym Adam Małysz za dawnych lat. Mimo to nie jest lepszy od Toma Hilde, do tego niżej notowany niż Gregor Schlierenzauer. Człowiek leci o prawie dziesięć metrów dalej niż pierwszy i o osiem niż drugi, a było jak było... Norweski trener Alexander Stoeckl okazał się wybitnym taktykiem, wręcz pokerowym mistrzem o stalowych nerwach. Obniżaniem rozbiegu dla swoich zawodników skutecznie dodawał im punkty. Nie można mieć do niego najmniejszych pretensji, gdyż korzysta on z narzędzi, które daje mu regulamin. Każdy ma takie same prawa i możliwości sprytnego wykorzystania ich. Pretensje za to można mieć do tych dziwnych reguł. Wyobrażacie sobie, że Jose Mourinho prosi sędziego o zgodę na to, by Cristiano Ronaldo wykonywał rzut karny z piętnastu metrów? Wydaje się to śmieszne, ale jest to adekwatne do sytuacji, jaka ma miejsce w skokach.
To samo z punktacją za wiatr. Owszem, FIS chce wyrównać szanse skoczków. Jednak nie jest to do końca takie rozsądne, bowiem są tacy, którym na pozór korzystne warunki przeszkadzają. Istotą skoków narciarskich jest również umiejętność wykorzystania sprzyjających okoliczności. Znowu porównanie do piłki i rzutu karnego. W razie mgły lub deszczu (co się wiąże ze słabszą widocznością), "karniaka" wykonujemy z pięciu metrów? Warunki muszą być równe dla wszystkich, ale nie można dopuścić do sytuacji, w której esencją dyscypliny jest matematyka, a nie rywalizacja. Przebieg zawodów musi być czytelny dla widza, bo gdy ten zaczyna się gubić zmienia kanał i zamiast oglądać walkę o metry wpatruje się w walki w błocie.