Wielki skandal wybuchł podczas konkursu na dużej skoczni w ramach mistrzostw świata w Trondheim. Marius Lindvik i Johann Andre Forfang zostali zdyskwalifikowani za manipulacje przy kombinezonach. W efekcie ten pierwszy stracił wywalczony wcześniej srebrny medal.
FIS postanowił tymczasowo zawiesić obu skoczków. W związku z tym nie wezmą oni udziału w zawodach w Oslo i Vikersund, które są zaliczane do cyklu Raw Air (więcej tutaj). Takie żądanie wystosował m.in. Polski Związek Narciarski, który domaga się również rzetelnego śledztwa w całej sprawie (więcej tutaj).
ZOBACZ WIDEO: Artur Siódmiak został legendą. Niebywałe, co stało się na drugi dzień
Tymczasem w rozmowie z NRK szokujące fakty ujawnili byli norwescy skoczkowie narciarscy. Daniel Andre Tande, Johan Remen Evensen i Anders Jacobsen przyznali się, że w trakcie kariery świadomie oszukiwali podczas zawodów. Tande stwierdził nawet, że obecne zasady sprzyjają oszustwom, a FIS świadomie manipulował wynikami, dyskwalifikując tylko niektórych skoczków (więcej tutaj).
Tande, Evensen i Jacobsen stwierdzili, że przy aktualnych przepisach łatwo o nieprawidłowości. Wyznali również, że na różne oszustwa decydowały się też inne reprezentacje. Wobec powyższego cała dyscyplina wymaga oczyszczenia. W związku z tym zaapelowali do innych skoczków, aby powiedzieli prawdę.
- Zgadzam się z nimi. Byłoby uczciwie, gdyby wszystkie kraje i skoczkowie okazali szacunek, odkryli karty i powiedzieli prawdę. To jedyny sposób, by uratować ten sport i pokazać FIS, że być może popełnili błędy przy tworzeniu zasad - stwierdził Gaj Trcek.
Szkoleniowiec czeskiej reprezentacji został poproszony przez NRK, aby odniósł się do szokujących słów trzech byłych norweskich skoczków.
- Jeśli chcemy uratować ten sport, musimy całkowicie otworzyć puszkę Pandory. Przez zbyt długi czas te rzeczy działy się na naszych oczach - dodał Trcek.