Adam Małysz, prezes Polskiego Związku Narciarskiego, wyraził swoje niezadowolenie z pracy Aleksandra Stoeckla, dyrektora skoków i kombinacji norweskiej. W programie "Trzecia seria" na TVP Sport Małysz przyznał, że oczekiwał więcej od Austriaka, którego sam zatrudnił.
- Chcieliśmy, żeby Stoeckl był przywódcą całych skoków. Ale czujemy, że trochę za bardzo stał się teamem. Brakuje trochę dystansu. Widzieliśmy, jak Słoweńcy potrafili walczyć o swoje na lotach i w Willingen po dyskwalifikacji Zajca. A u nas Alexa nie widać, a po to Thomas go chciał, aby walczył o nasz team - mówił.
Apoloniusz Tajner, były prezes PZN, ma odmienne zdanie na temat Stoeckla. - Dobrze, że Stoeckl jest blisko kadry. Trzeba tylko wziąć pod uwagę, że Austriak późno dołączył do Thurnbichlera - tłumaczy Tajner w "Przeglądzie Sportowym Onet", podkreślając, że Stoeckl nie miał wpływu na przygotowania przed sezonem.
ZOBACZ WIDEO: Matka legendy była w szoku. Zamiast Siódmiaka widokówkę wysłał... kolega
Niedzielny konkurs w Lake Placid był najlepszym dla Polaków w sezonie. Pięciu skoczków zdobyło punkty, a Paweł Wąsek zajął dziewiąte miejsce. Tajner zauważa, że zawodnicy zaczynają łapać rytm, choć Puchar Świata już odjechał. - Trzeba patrzeć na mistrzostwa świata - mówi Tajner.
Tajner wierzy, że Stoeckl może przyczynić się do sukcesów polskich skoczków w przyszłości. - Jeśli zostanie w związku, to chłopaki mają szansę być dobrze przygotowani do sezonu olimpijskiego - dodaje Tajner, podkreślając doświadczenie Austriaka.
Tajner widzi szansę dla Polaków podczas nadchodzących mistrzostw świata. - Wierzę, że będą skakali na swoim poziomie. Mając pięciu równych zawodników, może być dobrze - mówi Tajner, wskazując na potencjał Kamila Stocha i Macieja Kota.