Adam Małysz, prezes Polskiego Związku Narciarskiego, publicznie wyraził swoje niezadowolenie z wyników polskich skoczków narciarskich. W programie "Trzecia seria" na TVP Sport, Małysz skrytykował Aleksandra Stoeckla, sportowego szefa polskiej kadry.
- Chcieliśmy, żeby Stoeckl był przywódcą całych skoków. Ale czujemy, że trochę za bardzo stał się teamem. Brakuje trochę dystansu. Widzieliśmy, jak Słoweńcy potrafili walczyć o swoje na lotach i w Willingen po dyskwalifikacji Zajca. A u nas Alexa nie widać, a po to Thomas go chciał, aby walczył o nasz team - mówił.
Małysz podkreślił, że pierwsza ocena pracy Stoeckla nastąpi po mistrzostwach świata. - Nie chcemy podejmować niepotrzebnych kroków ani wywierać presji na trenerach. To dlatego mamy Alexandra Stoeckla - dodał.
ZOBACZ WIDEO: Artur Siódmiak dziś jest legendą. "Wychowałem się na blokowisku"
Wypowiedzi dotarły do Norwegii, gdzie wywołały niemałe poruszenie. Stoeckl spędził tam wiele lat jako trener norweskiej kadry. Portal dagbladet.no już w tytule ogłasza: "Szokujące wieści z Polski". Autor artykułu następnie nie ukrywa, że słowa Małysza są dla niego bardzo dużym zaskoczeniem.
"Rzadko się zdarza, aby prezes związku narciarskiego publicznie krytykował dyrektora sportowego" - komentuje Tore Ulrik Bratland.
Według źródeł "Dagbladet", Małysz odczuwa presję związaną z wynikami skoczków, co jest odczuwalne nawet w polskim rządzie. Prezydent Andrzej Duda regularnie uczestniczy w zawodach w Zakopanem, co podkreśla znaczenie skoków narciarskich dla polskiej dumy narodowej.
Norwegowie próbowali uzyskać komentarz od Stoeckla. Austriak jednak nabrał wody w usta i odpowiedział jedynie, że porozmawia z Małyszem.