Zdradza przyczynę obniżki formy Wąska. Polacy mają powody do niepokoju?

WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski
WP SportoweFakty / Krzysztof Porębski

Paweł Wąsek zanotował drugi nieudany występ z rzędu w Willingen, zajmując 19. miejsce w sobotnim konkursie indywidualnym. - Było widać, że za bardzo chce - mówi WP SportoweFakty były trener skoków narciarskich Kazimierz Długopolski.

Loteryjna rywalizacja w Willingnen nie przyniosła powodów do radości polskim kibicom. Najwyższą lokatę spośród Biało-Czerwonych zajął Dawid Kubacki, który zakończył zmagania na 14. pozycji. Warunki dyktował zmienny wiatr, zwłaszcza w pierwszej serii konkursu.

Ten nie przeszkodził jednak Danielowi Tschofenigowi w odniesieniu szóstego zwycięstwa w tegorocznym cyklu Pucharu Świata, a zarazem w całej karierze.

- Warunki nie ułatwiają życia skoczkom w Willingen. Zauważyłem, że jeśli podmuchy wiatru dochodzą do pół metra na sekundę, da się tam odlecieć, jeśli jednak rosną dwukrotnie, właściwie odbierają szanse na oddanie dobrej próby. Takie są natomiast skoki narciarskie. Trudno z tego powodu odbierać temu ośrodkowi organizację konkursów. Obiekt jest piękny i nowoczesny, a kibice zawsze wypełniają go po brzegi - mówi WP SportoweFakty Kazimierz Długopolski, były trener skoków narciarskich.

ZOBACZ TAKŻE: Maria Szarapowa zachwyciła w Davos

Co stoi za gorszą postawą Wąska?

Willingen bez wątpienia nie należy do ulubionych przystanków Pucharu Świata, analizując upodobania Pawła Wąska. Lider polskiej kadry zawiódł w konkursie drużyn mieszanych w piątek, a Biało-Czerwoni zanotowali wstydliwy występ, w którym nie awansowali do drugiej serii (więcej -> TUTAJ).

W sobotę niespełna 26-letni zawodnik został sklasyfikowany dopiero na 19. miejscu, a po pierwszej serii zajmował 24. pozycję. - Mam wrażenie, że trochę przyczyniły się do tego loty. W nich Paweł wypadł fantastycznie w drugim konkursie i nazbyt uwierzył w siebie. Jak wiemy, w przeszłości nie krył, że nie lubi tej konkurencji. W kuluarach nawet było słychać, że boi się skoczni mamucich - przypomina Długopolski.

- Tymczasem w sobotę występ Pawła zinterpretowałem w następujący sposób. - Świetnie mi poszło w lotach, teraz dam z siebie 200 procent, włożę więcej wysiłku i będzie pięknie - według mnie tak pomyślał Paweł. Tymczasem taka strategia najczęściej przynosi odwrotny skutek. Zabrakło mu płynności przy wybiciu, co z kolei odbiło się na dynamice - dodaje.

Wraca stary, dobry Kubacki?

Za to zadowolony po konkursie może być Dawid Kubacki. Nowotarżanin był najlepszym z Polaków i zajął 14. lokatę, drugą najlepszą w tym sezonie.

- W przypadku Dawida pierwszy skok był bardziej udany od drugiego. Nie ma sensu jednak narzekać na jego postawę. Przeszkodził mu wiatr, ale mógł również lepiej zachować się na progu. Za to nic pozytywnego nie da się powiedzieć o drugiej próbie Piotra Żyły. Niestety, jeśli zawodnik nie jest w formie, może oddać jeden dobry skok, ale nie dwa. I tym razem stara prawda się ziściła - zauważa były sędzia.

Do drugiej serii awansował jeszcze Jakub Wolny, lecz zanotował zdecydowany spadek, w stosunku do miejsca zajmowanego po pierwszej serii. Ostatecznie zakończył rywalizację na 26. miejscu.

To może cieszyć. Jeszcze niedawno o problemach zdrowotnych zawodnika głośno mówił Rafał Kot.

- Dla Kuby nie bądźmy surowi. Chorował, zaczął wracać na właściwe tory i od razu zaliczył groźny upadek. Ma popękane żebra, dalej dochodzi do siebie. Musimy być wyrozumiali. Teraz potrzebuje czasu i spokoju - mówił WP SportoweFakty członek zarządu PZN po rywalizacji w Zakopanem (więcej -> TUTAJ).

Apeluje, aby nie szukać wymówek

Długopolski nie zgadza się z taką opinią. - Nie wiadomo, co dokładnie mu dolegało, ale nie przesadzajmy. Przysłowiowy katarek może dać się we znaki biegaczowi narciarskiemu, to tak, ale nie skoczkowi. Jeśli zawodnik startuje w zawodach, znaczy że czuje się na siłach. Jeśli chodzi o ból żebra, paradoksalnie czasami może pomóc zawodnikowi. Wtedy nie myśli się o próbie i nie tak łatwo przedobrzyć. Wówczas można polecieć dalej, kierując się instynktem - przekonuje ekspert.

Nasz rozmówca odniósł się także do słów Kota, który przewidywał, że Polacy zdobędą przynajmniej jeden medal w Trondheim (więcej -> TUTAJ). - Pan Rafał jest optymistą i może w obliczu kryzysu tak trzeba. To nie jest natomiast nasz sezon. Nie wiem, co wydarzy się za miesiąc, ale na dziś nie widzę wielkiej szansy na jakikolwiek krążek Polaków w Trondheim w skokach narciarskich. Pozostało jednak jeszcze trochę czasu - podsumowuje Kazimierz Długopolski.

Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty

Komentarze (1)
avatar
Osioł też się uśmiał
40 min temu
Zgłoś do moderacji
2
1
Odpowiedz
Te skoxzki są tak samo nieudolni jak niezdarny drewniak.