Arkadiusz Dudziak, WP SportoweFakty: Jak ocenia pan występy Polaków na inaugurację sezonu w Lillehammer?
Alexander Stoeckl, dyrektor ds. skoków i kombinacji norweskiej w PZN: Było zbyt dużo chwiejności. Widzieliśmy dobre skoki w przypadku niektórych zawodników, ale brakowało powtarzalności. To oczywiście odbija się na rezultatach.
Jesteśmy w stanie włączyć się do walki, nawet jeśli chłopaki nie prezentują swoich najlepszych skoków. Każdy ma świadomość tego, w jakim miejscu się znajdujemy. Zawodnicy zachowują cierpliwość i są bardzo chętni do pracy. Na spotkaniu z drużyną po konkursach w Lillehammer powiedzieli, że są głodni sukcesów.
Jakie rzeczy zadecydowały o tym, że Polacy nie są na miejscu Austriaków, którzy seryjnie meldują się w czołówce?
Chodzi głównie o technikę. Skoczkowie są świadomi, że popełniają drobne błędy, które później przekładają się na kolejne metry. Lillehammer to bardzo trudna skocznia, sporo inna niż Wisła i Zakopane. Trudno się do niej zaadaptować. Nie pojechaliśmy tam wcześniej, jak niektóre drużyny, które miały z tego powodu przewagę. Nasi zawodnicy mieli z tym problemy.
Wspomniał pan, że w drużynie panuje spokój, czyli trener ma pełne zaufanie?
Mamy pełne zaufanie do Thomasa, w całą drużynę i dalej zachowujemy spokój. To najlepsze, co możemy zrobić w tej sytuacji.
ZOBACZ WIDEO: Aż trudno uwierzyć, że ma 41 lat. Była gwiazda wciąż w formie
Jakie macie plany na następne kilka dni, by dojść do formy?
Thomas ma już plan i on najlepiej wie, co zrobić, by Polacy weszli na najwyższy poziom. Jestem pewien, że skoczkowie będą pracować ciężko, by na następny weekend już skakać dobrze.
Przed tym sezonem nastąpiły wielkie zmiany w certyfikowaniu strojów i wprowadzono limit. Jak wyglądało zatwierdzanie w Lillehammer?
Ze słów Thomasa wynika, że wszystko przebiegało całkiem gładko i nie mieliśmy żadnych problemów. Sprawdzają kombinezon pod kątem długości rękawów, nogawek, krój, zwłaszcza w okolicach krocza czy przypuszczalność powietrza. Wtedy dostaje się czipy i strój już jest zarejestrowany w systemie.
Pojawiła się plotka, że reprezentacja Polski wniosła o zaakceptowanie tylko dwóch strojów.
I jest to nieprawdziwa informacja, bo o zaaplikowanie tylko jednego kombinezonu. W ciągu jednego weekendu skoków można zgłosić tylko dwa kombinezony.
Dlaczego zdecydowaliście się na tylko jeden kombinezon?
Chcieliśmy dowiedzieć się, jak wygląda cały proces zatwierdzenia kombinezonów. Mamy pojęcie tego, jak sprawdzają krój i czego szukają kontrolerzy FIS. Nie "spaliliśmy" sobie dwóch kombinezonów, lecz jeden, dzięki czemu mamy większą przestrzeń na poprawę. Mamy większe pole manewru i do poprawy.
I czego się nauczyliście? W naszych kombinezonach są spore rezerwy?
Zawsze jest pole do poprawy. Inne reprezentacje też przecież nie stoją w miejscu, lecz starają się poprawić jak najwięcej. W trakcie sezonu zawsze dokonuje się poprawek jeśli chodzi o sprzęt i ten rok nie jest niczym nowym.
Trudno ocenić, jak dużo możemy jeszcze zyskać, ale to działa trochę jak w Formule 1. Mamy nadzieje, że te drobne poprawki będą działały tak, że skoczkowie będą latać kilka metrów dalej. To jednak bardzo zindywidualizowany proces, bo ciało każdego jest inne i bardzo ważne jest to, by dostosować kombinezon do zawodnika, jego techniki i stylu, by mógł skakać jak najdalej. Przy tym trzeba mieścić się w przepisach, więc nie jest to łatwe zadanie.
Czyli w Ruce dacie komisji do zatwierdzenia kolejny strój?
Jestem przekonany, że tak się stanie. Damy na pewno jeden nowy kombinezon kontrolom do zatwierdzenia i zobaczymy, jak to się skończy. Ogólnie w pierwszym periodzie Pucharu Świata (do Turnieju Czterech Skoczni - przyp. red.) możemy zgłosić cztery kombinezony, a później będziemy już mogli dodawać tylko jeden co każdy period.
Zastanawia mnie tylko, były podobno dobre skoki i brak powtarzalności, ... hmmm coś przegapiłem? No może ;). Już by się nie ośmieszali!