Janne Ahonen to jeden z najlepszych skoczków narciarskich w historii. W jego ślady chciałby pójść z pewnością 22-letni syn Mico, który ma już za sobą debiut w Pucharze Świata. Na razie czeka go jednak długa przerwa.
Podczas jednego z treningów w Lahti, który odbył się pod koniec marca, poleciał daleko. Problemy zaczęły się jednak przy lądowaniu - w konsekwencji zaliczył upadek, po którym przetransportowany został do szpitala.
"Ostatni trening na skoczni na własnym terenie okazał się trochę trudny" - napisał potem w mediach społecznościowych. Pokazał też zdjęcie ze szpitalnego łóżka, na którym widać, jak mocno ucierpiała jego twarz (więcej -->> TUTAJ).
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: gwiazdor NBA nie przestaje zadziwiać. Jak on to trafił?
Młody Ahonen miał jednak nadzieję, że to będą jedyne konsekwencje upadku. Niestety rzeczywistość okazała się dużo gorsza.
Tuż po upadku pisał, że "udało się uniknąć najgorszego". Opierał to na wynikach wstępnych badań. - Pierwsza diagnoza ze zdjęć rentgenowskich była o wiele bardziej optymistyczna niż ta, którą postawiono po rezonansie magnetycznym - powiedział Janne Ahonen w rozmowie z portalem yle.fi.
- Lekarze prognozują, że czas powrotu do zdrowia zajmie mu od 9 do 12 miesięcy - dodał. Syn legendy doznał zerwania więzadła krzyżowego przedniego oraz urazu łąkotki. Mico Ahonena czeka więc operacja i długa rehabilitacja. "Pierwsza diagnoza była znacznie delikatniejsza" - napisał na Facebooku.
Warto dodać, że oprócz skakania młody Ahonen bierze też udział w wyścigach dragsterów. O tym również w najbliższym czasie będzie musiał zapomnieć.
Zobacz także:
Szykujcie terminy. Małysz podał daty PŚ w skokach w Polsce
Małysz wytknął błędy Thurnbichlerowi. "To go oślepiło"