Cieszynianin słynie z zamiłowania do lotów narciarskich. Dwukrotnie w karierze, w sezonach 2018/19 i 2019/20, stawał na podium w walce o małą Kryształową Kulę.
Niemniej bieżące rozgrywki w wykonaniu Piotra Żyły są mizerne. Indywidualny mistrz świata z Lahti w całym cyklu tylko raz zajął lokatę w czołowej "10" (4. miejsce w Lake Placid) i plasuje się na 25. pozycji w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata.
"Ręce mi opadły"
O ile w Oslo 37-letni zawodnik nie zawiódł, tak w Finlandii nie zdołał ani razu zakwalifikować się do drugiej serii. To samo spotkało go w jednym z dwóch konkursów rozgrywanych w Trondheim. Po kolejnym nieudanym występie w Vikersundzie oliwy do ognia dolała wypowiedź skoczka. Wypalił o braku motywacji.
- To nie są wycieczki turystyczne. Skoczkowie udają się na PŚ, by godnie reprezentować kraj. Skoro Piotrek jest zmęczony i nie ma motywacji, to po co w ogóle jechał do Norwegii? Nie rozumiem, jak można powiedzieć coś takiego przed kamerami, będąc niezwykle doświadczonym zawodnikiem. Co sobie pomyśli kibic, który życzy swoim faworytom jak najlepiej? Mówiąc szczerze, po tym stwierdzeniu ręce mi opadły, a sam występ na skoczni delikatnie mówiąc nie poprawia sytuacji - mówi wiceprezes Tatrzańskiego Związku Narciarskiego Rafał Kot w rozmowie z WP SportoweFakty.
Konkursu do udanych z pewnością nie zaliczą również Kamil Stoch i Dawid Kubacki. Obaj utytułowani skoczkowie będą chcieli jak najszybciej zapomnieć o przebiegu niedzielnych wydarzeń. Żaden z nich nie przekroczył bariery 190 metrów.
- To niestety kompromitacja. Trudno nawet się rozwodzić. Dawid jest zupełnie rozregulowany i nie powinien w ogóle jechać do Planicy, bo nie ma sensu. Skoro Piotr nie ma motywacji, sprawa jest dla mnie również załatwiona. Inaczej wygląda sytuacja Kamila. Nie będę komentował jego niedzielnej postawy, ale obiekt w Słowenii należy do jednego z jego ulubionych. Myślę, że może się tam odblokować. Wszystko świetnie, niemniej z naszych wyliczeń wychodzi, że do Planicy możemy posłać dwóch skoczków, bo pozostali się nie nadają - zauważa działacz.
ZOBACZ WIDEO: "Inspiracja". Tak polska gwiazda trenuje miesiąc po porodzie
"Lepiej zakończyć sezon niż jechać gdzieś na siłę"
Szukając pozytywów należy wyróżnić Aleksandra Zniszczoła. Lider Biało-Czerwonych w pierwszej próbie pobił rekord życiowy, lądując na 243. metrze. Następne też były dosyć udane, co ostatecznie pozwoliło mu zająć 7. miejsce w konkursie.
- Olek znowu zrobił swoje i z pewnością to największy wygrany tego sezonu, biorąc pod uwagę polską kadrę. Z drugiej strony, powinniśmy teraz skupić się na Planicy. Trener Thomas Thurnbichler ma twardy orzech do zgryzienia. Zresztą to widać, bo sam przyznał, że musi pomyśleć nad składem. Nasz szkoleniowiec nie ma łatwego życia. Na przykład Paweł Wąsek wygrał zawody Pucharu Kontynentalnego, ale przyznał, że do Słowenii się nie wybiera. Należy to uszanować, bo wiemy, że skakanie na "mamutach" nie należy do jego ulubionych. Lepiej zakończyć sezon w ten sposób niż jechać gdzieś na siłę - podsumowuje Rafał Kot.
Bogumił Burczyk, dziennikarz WP SportoweFakty
Zobacz także:
- "Musimy się przestać łudzić". Ocenia polskich skoczków i nie przebiera w słowach
- Ekspert grzmi ws. polskiej kadry. "Źle o niej świadczy"